Atak kwasem na polską przychodnię aborcyjną. Ojciec i 18-letni syn z zarzutami

12 godziny temu 29

Abotak to jedyna w Polsce przychodnia aborcyjna. Istnieje od marca 2025 r., mieści się w Warszawie przy ulicy Wiejskiej. Jest tutaj "mizolatka", czyli sala z fotelem, gdzie można przeczekać skurcze po tabletkach. Na miejscu są osoby, które wiedzą, jak powinna przebiegać aborcja farmakologiczna. Przychodnię otworzył Aborcyjny Dream Team - Justyna Wydrzyńska, Natalia Broniarczyk i Kinga Jelińska. Ze wsparcia ich sieci co rok korzysta ponad 40 tys. osób, którym przerwania ciąży nie zapewnia państwo. To ich "numer na aborcję" rozlepiano na latarniach i sprejowano na murach w czasie protestów po zaostrzeniu prawa antyaborcyjnego jesienią 2020 roku. I Aborcyjny Dream Team, i przychodnia Abotak działają w pełni legalnie.

Zobacz wideo "Co to będzie": Aborcja dla Polek w Parlamencie Europejskim

Tło. Pół roku śpiewów i płodów

Także od marca 2025 na Wiejskiej trwają pikiety antyaborcjonistów. Stoją pod przychodnią z głośnikami, wuwuzelami, transparentami przedstawiającymi zakrwawione płody. Było świecenie stroboskopami w okna, był wózek dziecięcy blokujący wejście do przychodni i stylizowany na bramę Auschwitz napis "Aborcja macht frei". Mieszkańcy Wiejskiej już w kwietniu pisali w petycji do władz stolicy: "Protestujący wyposażeni są w trąbki i inne sygnały dźwiękowe oraz makabryczne banery, śpiewy religijne oraz modlitwy. Permanentny hałas trwa od 15 dni codziennie przez 6 godzin i sięga od 80 do 100 dB". (Tutaj można podejrzeć, jak to brzmi i wygląda; uwaga, obrazy są drastyczne). Od tego czasu sytuacja się nie zmieniła. Policja pikietom nie przeszkadza. Kiedy niedawno antyaborcjoniści wdarli się do przychodni, policjanci mieli powiedzieć zespołowi Abotak, że nie są ich prywatną ochroną. Za to po tym, jak jeden z mieszkańców Wiejskiej splunął z góry na pikietę, funkcjonariusze kontaktowali się z aktywistkami z Abotak, żeby pytać, czy nie wiedzą, który to sąsiad napluł na krzyż.

- Ludzie w komentarzach piszą nam: "Przenieście lokal gdzieś blisko jakiegoś biura poselskiego, to ataki się skończą" - mówi Natalia Broniarczyk z Aborcyjnego Dream Teamu. - Tymczasem my jesteśmy na Wiejskiej! Naprzeciwko Sejmu, gdzie jest 460 posłów i posłanek, z czego połowa obiecała legalną aborcję. Wszyscy udają, że problemu nie ma. Obok mamy Kancelarię Prezydenta, budkę strażniczą SOP-u. Gdzie miałybyśmy być bezpieczniejsze i bardziej na widoku niż tam? Mimo to te ataki trwają nieustannie od siedmiu miesięcy. Najbardziej paraliżujący jest kwas.

Listopad. Atak kwasem masłowym

W piątek 14 listopada wieczorem pod przychodnią Abotak już po raz czwarty rozlano kwas masłowy. To śmierdząca substancja, która w kontakcie ze skórą parzy. Opary kwasu masłowego drażnią błony śluzowe, wywołują zawroty głowy, kaszel, łzawienie, wymioty. W Stanach Zjednoczonych już w latach 90. antyaborcjoniści rozlewali go pod klinikami aborcyjnymi, a FBI klasyfikowało te ataki jako przestępstwa z nienawiści.

- Po każdym takim ataku przyjeżdża straż pożarna, sprzątanie wymaga ozonowania, bo smród kwasu masłowego nie jest możliwy do usunięcia zwykłym umyciem. Po trzecim ataku kupiłyśmy własny ozonator i dodatkową kamerę - mówi Natalia Broniarczyk. Jak wyglądało usuwanie kwasu masłowego w nocy 14 listopada, można zobaczyć na zdjęciach tutaj.

Po wcześniejszych atakach kwasem nie było zatrzymanych. Po tym, który miał miejsce w piątek 14 listopada, ujęto wreszcie dwóch mężczyzn. To pierwsze osoby, które usłyszały zarzuty karne za cokolwiek, co się działo pod przychodnią Abotak, od początku jej działalności. Postępowania po poprzednich atakach kwasem umarzano.

Zatrzymani. Ojciec i syn-maturzysta

Jak informuje sierżant sztabowy Kacper Wojteczko ze śródmiejskiej Komendy Rejonowej Policji: zatrzymano dwóch mężczyzn, starszego i młodszego. Obu postawiono zarzuty karne. Starszemu - z art. 288 kk (zniszczenie rzeczy). Młodszy usłyszał zarzuty z art. 18 § 3 kk w związku z art. 288 (pomocnictwo). Mężczyźni nie przyznali się do winy. Będą odpowiadać z wolnej stopy.

Jak wynika z ustaleń Gazeta.pl, zatrzymani to ojciec i jego osiemnastoletni syn. Na miejsce mieli przyjechać samochodem, który zaparkowali w pewnej odległości od ul. Wiejskiej i zostawili w nim telefony. Porozumiewali się przy pomocy krótkofalówek. Udało się ich zatrzymać dzięki ochroniarzowi z pobliskiego lokalu. Najpierw ujęto syna, który powiedział, że jest z ojcem.

Ojciec - mężczyzna około pięćdziesiątki - angażuje się w działania fundacji Życie i Rodzina, czyli tej, na której czele stoi Kaja Godek. Chodził na manifestacje antyaborcyjne, protestował też m.in. przeciwko edukacji zdrowotnej. W wyborach prezydenckich był mężem zaufania Andrzeja Dudy. Jego syn nie ma jeszcze matury, uczy się w liceum. Obu reprezentuje adw. Hubert Kubik z warszawskiej kancelarii Kopeć & Zaborowski - znanej z tego, że chętnie współpracowało z nią Ministerstwo Sprawiedliwości za rządów Zbigniewa Ziobry. Wcześniej Kubik był m.in. pełnomocnikiem Kai Godek.

Kontekst. Ataki w Polsce i USA

Abotak to pierwsza i jedyna przychodnia aborcyjna w naszym kraju. Ale na Zachodzie ataki na tego rodzaju placówki mają długą historię. W Stanach Zjednoczonych trwają od dziesięcioleci. Antyaborcjoniści z USA nie tylko pikietują pod klinikami, fizycznie utrudniają do nich dostęp czy wylewają pod nimi kwas masłowy. Na przestrzeni lat podpalali przychodnie, podkładali pod nie bomby, zabijali, ranili, porywali pracowników. Są liczni badacze, którzy wprost nazywają takie działania "terroryzmem antyaborcyjnym". Amerykańska specyfika jest oczywiście inna od polskiej, także przez łatwość dostępu do broni palnej. Ale cel - zniechęcić czy przestraszyć i personel, i kobiety, które chcą zrobić aborcję - jest ten sam.

W Polsce prawdopodobnie najgłośniejsza antyaborcyjna akcja do tej pory miała miejsce w kwietniu 2025 r. To wtedy Grzegorz Braun wtargnął do szpitala w Oleśnicy, próbując uniemożliwić pracę dr Gizeli Jagielskiej. Kilka dni później w placówce odebrano telefon, że jest pod nią podłożona bomba. Ówczesna ministerka Katarzyna Kotula nazwała działania Brauna terroryzmem i ekstremizmem. "Nie ma zgody na to, żeby wtargnąć do szpitala i go okupować. To są działania terrorystyczne wobec pacjentek, lekarzy, dyrektorów szpitala" - mówiła w TVN24. Zgodził się z nią wówczas Jerzy Dziewulski, policjant, były doradca ds. bezpieczeństwa prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego. "Tak rodzi się terroryzm. Ocena Ministry Kotuli prawidłowa, bowiem terroryzm to: taktyka, przy pomocy której groźbą, przemocą, dąży się do osiągnięcia celu. Inaczej to: PERMANENTNA PRZEMOC lub PRZEMOC SYSTEMATYCZNA. TERAZ POLICJA WIE, CO ROBIĆ" - napisał Dziewulski na Twitterze.

Co dalej? Sąd i Abotak

W tym momencie - w poniedziałek 24 listopada - ojciec i syn czekają na akt oskarżenia. W czwartek 20 listopada na Radzie Warszawy stanowisko wzywające prezydenta Rafała Trzaskowskiego do reakcji na ataki złożył klub Lewica-Miasto Jest Nasze. Nie przeszło: radni PiS byli przeciw, Koalicja Obywatelska wstrzymała się od głosu. Przychodnia Abotak działa dalej. Pikiety trwają. Jak mówi Natalia Broniarczyk:

Nie poddamy się. Niezależnie od tego, ile razy i jak jesteśmy atakowane, nie zamierzamy przestać pomagać w aborcjach. Robimy to, co obiecali zagwarantować politycy, i żaden kwas, żaden hałas nie sprawi, że przestaniemy.
Przeczytaj źródło