Coraz bardziej agresywne Chiny, gotowość Rosji i Korei Północnej do sabotażu plus ryzykowna polityka Donalda Trumpa to mieszanka wybuchowa, która łatwo może wysadzić w powietrze względnie pokojową kooperację. I to nie tylko w Azji.
Gdy my – co zrozumiałe – interesujemy się przede wszystkim własnym środowiskiem bezpieczeństwa, czyli wydarzeniami na wschodniej flance NATO, znaczna część świata z rosnącym niepokojem obserwuje wydarzenia w Azji. Kilku istotnych graczy wykazuje tam rosnącą determinację, by przebudować układ sił na bardziej korzystny dla siebie. Potencjał militarny i gospodarczy regionu sprawia zaś, że ewentualne zaostrzenie nawet jednego z tamtejszych konfliktów będzie mieć globalne reperkusje.
Pierwszeństwo w roli ewentualnego eskalatora przypada tam, rzecz jasna, Chińskiej Republice Ludowej. Pekin co prawda raz po raz częstuje świat gładkimi frazami o swym umiłowaniu pokoju, multilateralizmu i o poszanowaniu interesów wszystkich innych państw, ale praktyka wskazuje na co innego. I nie chodzi tu nawet o intensywne zbrojenia, w tym kosmiczne, morskie i nuklearne, ani o wyraźne, wielopłaszczyznowe wsparcie dla rosyjskiego reżimu i jego napastniczej wojny toczonej przecież nie tylko przeciwko samej Ukrainie, lecz de facto przeciwko globalnej wspólnocie państw demokratycznych i liberalnych. Xi Jinping i jego ludzie idą dalej, z jednej strony budując wokół siebie coraz bardziej spójny blok państw i ruchów gotowych destabilizować ład międzynarodowy, z drugiej zaś ewidentnie przygotowując własne społeczeństwo (i gospodarkę) na ewentualną wojnę.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Zobacz
Popularne Zobacz również Najnowsze
Przejdź do strony głównej

1 miesiąc temu
28





English (US) ·
Polish (PL) ·