"Beata Klimek nie żyje". Szokujące słowa eksperta obiegły całą Polskę

2 dni temu 5

Sprawa zaginięcia Beaty Klimek z Poradza, która zniknęła 7 października 2024 roku, od miesięcy elektryzuje opinię publiczną i stanowi jedno z najtrudniejszych wyzwań dla śledczych. 47-letnia kobieta zaginęła po odprowadzeniu dzieci na przystanek autobusowy; jej samochód pozostał na posesji, a ona sama "zapadła się pod ziemię". Mimo licznych poszukiwań i pojawiających się spekulacji, w tym sugestii o możliwym udziale męża, przełomu w sprawie dotąd nie osiągnięto. Teraz ekspert, Maciej Rokus, ujawnił w rozmowie z Radiem Zet, czy wierzy w to, że kobieta jeszcze żyje.

"Beata Klimek nie żyje". Mocne słowa eksperta ds. poszukiwań

W obliczu braku twardych dowodów i odnalezionego ciała, głos zabrał ekspert Maciej Rokus - szef Grupy Specjalnej Płetwonurków RP. W rozmowie z Radiem Zet, Maciej Rokus, który na zlecenie najbliższej rodziny Beaty Klimek brał udział w poszukiwaniach, opowiedział, co sądzi o sprawie. Jego wypowiedzi, choć nie stanowią oficjalnego oświadczenia prokuratury, rzucają nowe światło na kierunek, w jakim może zmierzać sprawa.

- Sprawa jest w toku, więc mogę powiedzieć jedynie, jakie mam osobiste przemyślenia. Beata Klimek nie żyje - powiedział Rokus.

Według jego interpretacji dostępnych informacji i wyników poszukiwań, do zaginięcia nie doszło w wyniku ucieczki czy wypadku bez udziału osób trzecich. Ekspert uważa, że doszło do "nieszczęśliwego zdarzenia", w którym kluczową rolę odegrały emocje.

- Doszło do nieszczęśliwego zdarzenia, ktoś stracił kontrolę nad swoimi emocjami - powiedział Rokus.

Gdzie jest Beata Klimek? Ekspert ujawnia potencjalny trop

Najbardziej przełomowym elementem w ocenie Macieja Rokusa jest analiza działań podjętych po tragicznym zdarzeniu, zwłaszcza w kwestii ukrycia ciała. Ekspert, który sprawdzał na zlecenie rodziny kilka jezior w okolicy zamieszkania Beaty Klimek, stwierdził kategorycznie, że te poszukiwania nie przyniosły rezultatu, co w jego ocenie jest "zupełnie logiczne".

Jego wniosek jest jasny: ciało zostało celowo przetransportowane i ukryte w innej lokalizacji.

- Ciało Beaty Klimek zostało przetransportowane w rejon poza jej miejscem zamieszkania. W tych jeziorach, które zbadaliśmy, ciała nie ma, co jest zupełnie logiczne - powiedział ekspert w rozmowie z Radiem Zet.

To przekonanie wskazuje, że osoba odpowiedzialna za ukrycie zwłok działała z pewną premedytacją lub pod wpływem paniki, z determinacją, aby oddalić ciało od miejsca zamieszkania i potencjalnego kręgu podejrzanych. Fakt, że poszukiwania w kluczowych akwenach nie powiodły się, jedynie potwierdza tę hipotezę, a śledztwo powinno skupić się na szerszym, odległym obszarze.

Ekspert o zaginięciu Beaty Klimek

Mimo silnego przekonania o braku ciała w badanych jeziorach, ekspert zachowuje ostrożność zawodową, odrzucając kategoryczne stwierdzenia o całkowitej pewności.

- Nigdy nie ma 100 proc. pewności, bo jesteśmy tylko ludźmi. Coś mogło ujść naszej uwadze - zauważył Rokus.

Wskazał konkretnie, gdzie mogło dojść do przeoczenia: w trudno dostępnym terenie przy samej linii brzegowej jezior, które charakteryzują się "bogatą szatą". Przyznał, że jest to "małe ryzyko", ale w tak trudnej sprawie, która trwa już ponad rok, należy je zawsze brać pod uwagę.

Jednak jego mocne przekonanie o tym, że ciało Beaty Klimek "zostało przetransportowane" i nie znajduje się w bliskiej okolicy, sugeruje, że dalsze czynności powinny być ukierunkowane na analizę logistyczną i potencjalne trasy przejazdu sprawcy po zdarzeniu.

Beata Klimek zaginęła ponad rok temu. Co wiemy?

Beata Klimek, 47-letnia mieszkanka Poradza, zaginęła w dniu 7 października 2024 roku po odprowadzeniu dzieci na przystanek autobusowy, co jest kluczowym, potwierdzonym faktem. Po jej zniknięciu samochód kobiety pozostał na posesji, co natychmiast wzbudziło podejrzenia. Śledztwo wciąż nie przyniosło przełomu.

Rok po zaginięciu Beaty Klimek w październiku 2025 roku, jej mąż, Jan K., zdecydował się przerwać milczenie i udzielił wywiadu dziennikowi "Fakt", w którym ustosunkował się do narastających wokół niego spekulacji. Mężczyzna, wielokrotnie przesłuchiwany i poddawany przeszukaniom (w tym sprawdzaniu szamba), zapewnił o swoim czystym sumieniu i braku jakiegokolwiek udziału w zniknięciu żony. Podkreślił, że nie ma "absolutnie nic przeciwko temu, żeby szukali," ponieważ nie ma nic do ukrycia

Mąż zaginionej ujawnił również, że śledczy w Szczecinie mają być przekonani o tragicznym finale sprawy, o czym poinformował go jeden z policjantów: "śledczy w Szczecinie wiedzą, że Beata nie żyje", choć nie zna dowodów na to stwierdzenie. Jan K. wycofał się ze swoich wcześniejszych sugestii o ucieczce żony do Niemiec, deklarując, że teraz chce "się od tego wszystkiego odciąć i spokojnie żyć”.

Przeczytaj źródło