Za murami ferm futrzarskich rozgrywa się dramat, którego większość społeczeństwa woli nie oglądać. Stowarzyszenie Otwarte Klatki pokazało i opisało, co dzieje się ze zwierzętami, które trafiają do takich miejsc. Materiały mrożą krew w żyłach.
Pod koniec Sejm zajmie się projektem ustawy zakazującej hodowli zwierząt futerkowych. Polska jest jednym z ostatnich miejsc w Europie, w którym ten proceder jest legalny. Stowarzyszenie Otwarte Klatki, które współtworzyło przepisy, udostępniło nagrania z ferm, pokazujące realia życia zwierząt.
Trudno nie odwrócić wzroku
Na materiałach widać młode jenoty wspinające się po ścianie klatki i upadające z impetem na druciane podłoże i szczeniaki w agonii, których głowy utknęły między prętami klatki. To jednak nie wszystko – za serce chwytają też obrazy matek pochylających się nad martwymi szczeniętami w klatce, nieleczone urazy czy rany przetrzymywanych tam zwierząt.
– Filo to szczeniak lisa polarnego, uratowany półtora miesiąca temu z fermy – opowiada Bogna Wiltowska, dyrektorka ds. śledztw w Stowarzyszeniu Otwarte Klatki. Aktywistka dodaje, że zwierzak był w stanie krytycznym, miał rozległą ranę po urazie lub odgryzieniu ogona i wysoką gorączkę. Potrzebna była natychmiastowa interwencja, by uratować mu życie.
Jak podkreśla, to właśnie z takich zwierząt powstają futra.
– Lisy, norki, szynszyle i jenoty hodowane na futro rodzą się i umierają w klatkach. Chcieliśmy pokazać, na jakie cierpienie skazujemy zwierzęta, które w chwili uśmiercania są jeszcze młodymi szczeniakami, a jednocześnie przez całe życie nie doświadczają niczego poza wnętrzem niewiele większej od nich samych klatki – mówi Wiltowska.
Eksperci: zanim zwierzę umrze, przechodzi tortury
W Polsce każdego roku zabija się około 3 miliony norek, 15 tysięcy lisów, 4–5 tysięcy jenotów i 30 tysięcy szynszyli. Wszystkie są uśmiercane jako kilkumiesięczne szczenięta, w okresie, gdy ich futro osiąga największą wartość. – Filo jest bardzo podobny do psa. Można zapytać, czy byśmy pozwolili, by robić futra z psów? – pyta retorycznie Wiltowska.
Badania prowadzone przez Otwarte Klatki pokazują, że młode rodzą się wiosną i spędzają swoje krótkie życie w ciasnych, metalowych klatkach. Kraty wżynają się w kończyny i ciało zwierząt, które cierpią na infekcje, urazy, pasożyty, a także na głębokie zaburzenia psychiczne związane z unieruchomieniem. – To dla nas niewyobrażalne, spróbować spędzić całe dni w bezruchu. To niewyobrażalna tortura – dodaje profesor Marcin Urbaniak, bioetyk.
Problemem jest też wpływ ferm na środowisko i życie mieszkańców. Adam Wajrak, dziennikarz i ekolog wyjaśnia, że norka amerykańska, która nierzadko ucieka z hodowli, niszczy lokalne ekosystemy. To gatunek obcy, pozbawiony naturalnych wrogów.
Nie tylko kwestie moralne czy zagrożenie dla środowiska. „Odór, roje much, ucieczki”
Mieszkańcy wsi, w których działają fermy, skarżą się na odór, roje much i ciągłe ucieczki zwierząt. – Ferma istniała u nas w okolicy 17 lat. Nie szło wtedy żyć; smród, muchy, a do tego norki uciekały – wspomina w Uwadze! TVN pan Michał.
Choć część hodowli została zamknięta, pojawiają się plany ich ponownego otwarcia. Jak twierdzi pan Radosław, właściciel przygotował klatki i poinformował pracowników, że mogą wrócić do pracy.
Kwestie bezpieczeństwa publicznego także nie są bez znaczenia. W czasie pandemii Dania uśmierciła kilkanaście milionów norek, gdy odkryto, że przenoszą wirusa SARS-CoV-2. Tamtejsze hodowle zostały częściowo wznowione, ale większość krajów Europy już zakazała produkcji futer. Polska – obok Białorusi, Rosji i Ukrainy – pozostaje jednym z ostatnich bastionów tej branży.
– W UE poza Finlandią, Grecją i Hiszpanią, fermy futrzarskie zostały zakazane. Polska jest jednak największym producentem w całej Europie – zauważa Wiltowska. Wkrótce jednak może się to zmienić.
Zmiany na horyzoncie?
Działacze wskazują jednak, że obrazy zarejestrowane w fermach mogą już niedługo przejść w Polsce do historii – projekt ustawy zakazującej hodowli zwierząt na futro ma być procedowany jeszcze we wrześniu. Przewiduje 5-letni okres przejściowy, odszkodowania dla hodowców i odprawy dla pracowników. – Nie chcemy gwałtownych działań. Proces ma być stopniowy, ale musi doprowadzić do końca tej okrutnej praktyki – podkreśla posłanka Małgorzata Tracz, autorka projektu. Im szybciej przedsiębiorca zdecyduje się odejście od hodowli, tym wyższe odszkodowanie ma dostać.
Jak mówi Marta Korzeniak, koordynatorka kampanii „Cena Futra” w Stowarzyszeniu Otwarte Klatki, zakaz czeka w Polsce na procedowanie już od ponad roku. – W międzyczasie kolejne miliony zwierząt urodziły się i zostaną brutalnie zabite na fermach futrzarskich. Zamierzamy rozliczyć polityków z ich obietnic i dopilnować, żeby ustawa weszła w życie jeszcze w tym roku – podsumowuje.
Czytaj też:
Będzie zakaz trzymania psów na łańcuchu? Nieoficjalnie mówi się o kompromisieCzytaj też:
Zwierzęta nie głosują. To dlatego politycy o nich zapomnieli? Ekspertki komentują
Źródło: Materiały prasowe Stowarzyszenia Otwarte Klatki, Uwaga! TVN






English (US) ·
Polish (PL) ·