Burza po wpisach Insytutu Pileckiego. Poszło o por. Sznepfa. "Wybielanie komunistycznego zbrodniarza"

4 dni temu 8
Reklama 3 tysiące złotych na miesiąc.

By?y premier Mateusz Morawiecki zarzuci? Instytutowi Pileckiemu, ?e celowo w wystawie na temat Ob?awy Augustowskiej nie wspomniano o poruczniku Maksymilianu Sznepfie, ojcu obecnego szefa ambasady we W?oszech. Instytut w odpowiedzi t?umaczy? m.in., ?e udzia? jednostki por. Sznepfa to "jedynie 2 promile" zaanga?owanych w ob?aw? si?. Komentarze Instytutu wywo?a?y spore oburzenie.

Instytut Pileckiego Fot. Kuba Atys / Agencja Wyborcza.pl, X.com/Instytut Pileckiego

Mateusz Morawiecki o Maksymilianie Sznepfie

W środę przed byłą siedzibą Instytutu Pileckiego w Warszawie pojawił się były premier, poseł PiS Mateusz Morawiecki. Polityk krytykował to, że na wystawie w Domu Pamięci Obławy Augustowskiej nie został wymieniony por. Maksymilian Sznepf, jeden z dowódców jednostek biorących udział w obławie. - Maksymilian Sznepf, zapamiętajcie to nazwisko. Jeden ze zbrodniarzy komunistycznych, okrutnie mordujących polskich patriotów - mówił Morawiecki. Sznepf (zmarł w 2003 r.) był ojcem Ryszarda Sznepfa, obecnego chargé d’affaires we Włoszech. Ryszard Sznepf jest z kolei mężem dziennikarki TVP Doroty Wysockiej-Sznepf.

IP reaguje na wypowiedź byłego premiera

Instytut Pileckiego napisał w środę na portalu X, że "bada i ujawnia nazwiska funkcjonariuszy UB i MO odpowiedzialnych za aresztowania, tortury i śmierć ofiar". "Por. Maksymilian Sznepf dowodził jednostką ludowego WP o wielkości 110-160 żołnierzy, która zatrzymała 22 osoby, z których część nigdy nie wróciła do domu. W Obławę zaangażowanych było 45 000 żołnierzy, udział jednostki Sznepfa stanowi jedynie 2 promile tych sił" - czytamy. Dodano, że wystawa "nie eksponuje por. Sznepfa, nie planowano tego ani dziś, ani za kadencji Magdaleny Gawin [poprzedniej szefowej instytutu - red.]. "Próby czynienia przez Mateusza Morawieckiego z por. Sznepfa symbolu Obławy Augustowskiej mają wyraźnie charakter polityczny, wynikający z pokrewieństwa rodzinnego, a nie znaczenia historycznego" - oceniono. "Instytut nie zamierza stosować logiki odpowiedzialności rodzinnej, znanej z praktyk totalitarnych, i nie będzie przykładać ręki do takiej narracji" - podsumowano. 

Zobacz wideo Burza po słowach biskupów. "Nawróć się chłopie, przestań bredzić"

"Sugeruję usunięcie tego wpisu"

Komentarz Instytutu Pileckiego, w szczególności dotyczący "22 osób, z których część nigdy nie wróciła do domu" i "2 promili sił", wzbudził oburzenie wśród polityków i publicystów. 

"Mam nadzieję, że cymbał, który użył sformułowania "nigdy nie wrócili do domu" wobec ofiar sowietów nigdy już nie wróci do Instytutu Pileckiego. Oni zostali ZAMORDOWANI za walkę o Polskę" - napisał na portalu X były minister cyfryzacji, poseł PiS Janusz Cieszyński.

"Co to jest…" - komentował wiceminister środowiska Miłosz Motyka (PSL).

"Instytucje zarządzane przez ludzi Tuska kolejny dzień zażarcie bronią Maksymiliana Sznepfa, współodpowiedzialnego za zbrodnie Obławy Augustowskiej. Bo on osobiście nie strzelał - tylko wyłapywał ludzi i oddawał ich na śmierć. Hańba" - stwierdził poseł PiS, były wiceszef MSZ Paweł Jabłoński.

"W tłumieniu Powstania Warszawskiego uczestniczyło ok. 2700 członków dywizji Waffen SS Oskara Dirlewangera. 2,7 promila wszystkich żołnierzy tej struktury w szczytowym okresie. Sugeruję usunięcie tego wpisu. Albo usunięcie nazwiska Rotmistrza z nazwy Instytutu. Infamia" - komentował Marek Magierowski, były ambasador RP w USA i Izraelu.

"Mnie złości aktualnie, że państwowa instytucja - Instytut Pileckiego - wybiela komunistycznego zbrodniarza, a ze śmierci pomordowanych Polaków robi statystykę, w której tej śmierci umniejsza. I Pan jako premier odpowiada za to, że ta instytucja tak funkcjonuje" - zwrócił się na portalu X do Donalda Tuska dziennikarz Wp.pl Patryk Słowik.

Czym była Obława Augustowska

Akcja rozpoczęła się w 12 lipca 1945 roku na terenie Puszczy Augustowskiej i jej okolic. Do zbrodni doszło na Augustowszczyźnie, Sejneńszczyźnie i Suwalszczyźnie. Jednostki NKWD, Armia Czerwona, a także UB i Milicja Obywatelska zatrzymały wtedy od 7 do 10 tys. osób. "Celem operacji nie była walka z uzbrojonym podziemiem, lecz rozbicie środowisk mogących stanowić zaplecze polityczne lub symboliczne dla oporu wobec narzuconej władzy. Represje objęły rolników, nauczycieli, członków organizacji młodzieżowych i byłych żołnierzy Armii Krajowej. Podstawą zatrzymań bywały zarówno wcześniejsze zaangażowanie niepodległościowe, jak i powiązania rodzinne czy środowiskowe" - wskazuje IPN. Większość osób została po przesłuchaniach zwolniona, jednak ok. 600 wywieziono i najprawdopodobniej zamordowano. 

Przeczytaj źródło