Burza wokół Bogdana Rymanowskiego. Dlaczego popularny dziennikarz trafił na okładkę "Newsweeka"?

6 dni temu 7

Kontrowersyjne rozmowy Bogdana Rymanowskiego

Poniedziałkowe wydanie "Newsweeka" noszące tytuł "Brednie Rymanowskiego" wywołało ogromne poruszenie wśród wielu internautów, polaryzując ich. Wszystko ze względu na artykuł, w którym dziennikarze wspomnianej gazety zarzucają swojemu koledze po fachu, że promuje on sprzeczne z naukową wiedzą i danymi, teorie spiskowe. Dodatkowym zarzutem jest to, że dziennikarz nie próbuje z nimi walczyć czy polemizować, a jego kanał staje się pewnego rodzaju tubą dla wielu sprzecznych ze stanem faktycznym teorii.

Jest to pokłosie rozmowy Rymanowskiego z prof. Grażyną Cichosz, specjalistką technologii żywności oraz żywienia, którą przeprowadzono na kanale "Rymanowski Live" w serwisie YouTube. W głównej mierze chodzi tutaj o m.in. o stwierdzenie, że "modyfikowana genetycznie soja jest odpowiedzialna za największy przekręt dietetyczny XXI wieku".

W trakcie wywiadu prof. Cichosz stwierdzała, że białka zawarte w soi są przyczyną chorób, których "30 lat temu nie było", a są nimi choroba Leśniowskiego-Crohna, wrzodziejące zapalenie jelit oraz Hashimoto. Dodatkowo naukowczyni zarzuca soi wzrost zachorowań na nowotwory trzustki oraz jelit.

Informacje te zostały sprostowane przez portal Demagog.org, którego factchekerzy obalali kolejne stwierdzenia profesor Cichosz. W ten sposób obalono stwierdzenie, jakoby wegetarianie i weganie ryzykowali zdrowiem, powołując isę na stanowiska polskich oraz zagranicznych towarzystw dietetycznych.

Sprawę skomentowali także inni eksperci i specjaliści. Wśród nieco młodszych odbiorców dość popularny stał się materiał Dawida Myśliwca z kanału "Uwaga! Naukowy bełkot", który wpisał rozmowę Rymanowskiego z prof. Cichosz w szerszy trend szkodliwych podcastów, które promują informacje sprzeczne z wiedzą naukową.

Wielka kłótnia o rozmowy Rymanowskiego

Poniedziałkowa okładka "Newsweeka" bardzo mocno podzieliła internautów na przeciwników oraz zwolenników dziennikarza. Choć podział ten jest bardzo umowny, tak bardzo dobrze oddaje to, jak zdecydowana większość osób zdaje się postrzegać kontrowersyjne rozmowy dziennikarza.

Z jednej strony wielu ludzi zwraca uwagę, że zapraszanie nawet tak kontrowersyjnych gości jest częścią pracy i obowiązkiem dziennikarza. W końcu to dzięki takim rozmowom jesteśmy w stanie poznać punkt widzenia innych. Nawet jeśli jest to niezgodny z naszym lub kłóci się z powszechnie przyjętą wiedzą naukową, to dzięki temu jesteśmy w stanie poszerzać swoje horyzonty i wchodzić w ewentualną polemikę z ludźmi, którzy się z nami nie zgadzają.

Są też tacy, którzy wprost twierdzą, że takie rozmowy są szkodliwe i mogą przynieść więcej szkód niż pożytku. W końcu dawanie miejsca, czasu i udzielanie widowni osobom o takich, a nie innych poglądach lub stanowiskach może doprowadzić do katastrofy, lub śmierci wielu ludzi. Przeciwnicy pełnej dziennikarskiej wolności pytają także, czy stosowne byłoby zaproszenie na wywiad zbrodniarzy wojennych pokroju Adolfa Hitlera.

Ta grupa często podkreśla także, że Rymanowski nie prostuje nieprawd, które wypowiadają jego goście i ich zdaniem - to jest właśnie rola dziennikarza. Podkreślają oni, że gdyby Rymanowski publicznie konfrontował te kontrowersyjne opinie lub poglądy swoich gości z wiedzą naukową, to takie rozmowy faktycznie miałyby prawdziwą wartość. Wobec braków takich działań ze strony redaktora wiele osób mówi wprost o ich szkodliwym wpływie na społeczeństwo.

Walka starego z nowym? Rymanowski przykładem nadchodzących zmian?

Nie można w tej sytuacji także nie wspomnieć o innej, trzeciej grupie, w której nie jest ważne czy ktoś się z Rymanowskim zgadza, czy nie. Oni dostrzegają w tym kolejną odsłonę "wojny starego z nowym", gdzie tradycyjne media i redakcje próbują walczyć z relatywnie świeżym trendem samodzielnych dziennikarzy, robiących karierę w internecie.

Czemu jednak tak się dzieje? Istnieje bowiem przekonanie, że właśnie tacy ludzie jak Bogdan Rymanowski, tworzący swoje treści na prywatnym kanale YouTube, odbiera tradycyjnym mediom widownię, a co za tym idzie pieniądze z reklam. Dodatkowo dostrzega się, że te bardziej tradycyjne media są bardziej wyczulone na treści, których dyskurs nie jest zgodny z powszechnie przyjętym konsensusem. Wówczas chcą one takie osoby zdyskredytować, aby nie doprowadzić do zwiększenia poziomu debaty publicznej.

W takim tonie wypowiadają się nie tylko niektórzy z dziennikarzy, ale np. Piotr Muller, czyli europoseł z ramienia PiS. W atakach na Rymanowskiego dostrzega próbę dalszej walki o wpływy przez "dawny układ medialny".

- Atak na Rymanowskiego to więc nie incydent. To sygnał: dawny układ medialny wciąż walczy o wpływy, choć coraz wyraźniej przegrywa walkę o zaufanie i zasięgi. - pisze na platformie X Piotr Muller.

Bogdan Rymanowski odpowiada na krytykę

Tak duża burza wokół jednej osoby sprawiła, że sam zainteresowany postanowił w tej sprawie zabrać głos. Za pośrednictwem platformy X, na której zamieścił wpis, odpowiadający w pewnym sensie na zarzuty stawiane mu przez "Newsweek".

Dziennikarz w pierwszej kolejności podkreślił, że najważniejsza jest dla niego wolność słowa i albo ona jest, albo jej nie ma; innej opcji po prostu nie ma (łac. Terium non datur). Wobec tego twierdzi on także, że wszyscy zasługują na wysłuchanie i nie ma nikogo, kto zabraniałby dziennikarzowi zapraszania kogokolwiek do rozmów. Stwierdził on także, że wierzy w samodzielne myślenie swoich odbiorców i zdolność do wyciągania wniosków. Koniec wpis skwitował stwierdzeniem, że "dopiero się rozkręca", co uznać można za zapowiedź kolejnych, równie kontrowersyjnych rozmów.

Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję

Dalszy ciąg materiału pod wideo

Przeczytaj źródło