Rządowa decyzja w sprawie wyboru okrętów podwodnych dla polskiej marynarki wojennej ma zapaść do końca tego roku - a być może już w tym miesiącu. Czy warto byłoby kupić francuskie Scorpene’y i dlaczego? Korespondent RMF FM Marek Gładysz rozmawiał o tym w Tulonie z Thierrym Petit - członkiem dyrekcji koncernu Naval Group, które je produkuje. Ten były wilk morski spędził ponad trzy lata na pokładach francuskich okrętów podwodnych jako oficer marynarki wojennej.
- Więcej ciekawych informacji z Polski i świata znajdziesz na RMF24.pl.
Marek Gładysz: Z jakiego powodu Polska powinna kupić pana zdaniem francuskie okręty podwodne?
Thierry Petit: To, co Francja proponuje, to okręt podwodny Scorpene z pełnym zestawem uzbrojenia, w tym w szczególności zdolnością uderzeń w głąb lądu. Czyli umożliwi to Polsce posiadanie jednostki, która jest zdolna do długotrwałego pobytu na morzu, niezwykle dyskretna i posiadająca siłę ognia, która da waszemu krajowi absolutnie wyjątkową zdolność uderzeniową. To bardzo ważne narzędzie strategiczne.
W czym Scorpene’y mogą być lepsze od okrętów podwodnych konkurencji?
Mogę powiedzieć, że francuski okręt podwodny Scorpene to jednostka, która została sprawdzona w terenie. Jest obecna praktycznie na wszystkich oceanach, a w szczególności w bardzo zimnych rejonach, takich jak wody wokół Antarktydy. Wykorzystuje te same technologie, które mamy na pokładzie francuskich okrętów podwodnych o napędzie jądrowym typu Barracuda. Oferujemy więc absolutnie wyjątkowy poziom tych okrętów, które są niezwykle ciche i posiadają siłę ognia odpowiadającą wyzwaniom i zagrożeniom - zarówno teraz, jak i w przyszłości.
Wyobraźmy sobie sytuację, że we Francji dochodzi do władzy frakcja, która ma zupełnie inne wizje geopolityczne świata niż polski rząd. W pewnym momencie mogą się jej na przykład nie spodobać operacje zbrojne, które ewentualnie nasz kraj może prowadzić w przyszłości. Czy macie możliwość dezaktywacji lub ograniczenia niektórych funkcji operacyjnych okrętów Scorpene na odległość, np. dzięki informatyce?
Nie, przede wszystkim, kiedy okręt podwodny jest pod wodą, nie ma możliwości stałej komunikacji. A poza tym, to co stoi za ofertą tych okrętów, to Traktat z Nancy, który gwarantuje pełną suwerenność polskiej marynarce w operowaniu tymi okrętami, planach uderzeniowych i używaniu pocisków manewrujących w sposób suwerenny. Nie ma żadnej możliwości, by francuska marynarka wojenna lub francuskie władze mogły na to wpływać wbrew woli polskich władz.
Jeżeli polskie władze wybrałyby francuską ofertę - obejmie to transfer technologii? Jak będą na przykład wyglądać ewentualne naprawy? Wykonywaliby je w przyszłości Francuzi czy Polacy?
Zasada, której zawsze przestrzegaliśmy dla wszystkich klientów, którzy kupili Scorpene, jest taka, że następuje pełny transfer technologii. Żaden z wybudowanych przez nas okrętów Scorpene nigdy nie wrócił do Francji. To znaczy, że wszystkie kraje radzą sobie same, osiągnęliśmy z nimi taki poziom technologiczny, aby klienci mogli wykonywać przeglądy techniczne i naprawy u siebie. Albo za pośrednictwem filii Naval Group, joint venture z lokalną firmą, albo przez samą marynarkę. Tym bardziej będzie tak w przypadku Polski. Naszym życzeniem jest pełna niezależność polskiej marynarki i przemysłu, aby Polacy mogli nie tylko wykonywać bieżące przeglądy i naprawy, ale także modernizacje i przyszłe ewolucje tych okrętów.
Mówi się, że Scorpene to dosyć stary model okrętu podwodnego, który ulega jednak ciągłym modernizacjom. Jeśli będą kolejne ewolucje technologiczne, to jak sobie poradzimy z ich wdrażaniem?
Powiedziałbym, że Scorpene to nie jest stary model. To model, który ma dwadzieścia lat doświadczenia na morzu, z ciągłymi ulepszeniami i ewolucją opartą na doświadczeniach marynarek różnych krajów, które go kupiły oraz na potrzebach operacyjnych. Model okrętu Scorpene, który proponujemy Polsce, będzie najnowocześniejszy. Chodzi o tak zwany "Cutting Edge Scorpene". Obejmuje wszystko, co już było oferowane ostatnim klientom, którzy wybrali okręty Scorpene, ale zawiera też technologie, które do tej pory były dostępne tylko w przypadku okrętów podwodnych typu Barracuda, w szczególności zdolność do uderzeń w głąb lądu. To technologia już istniejąca, która została sprawdzona na okrętach klasy Suffren i która znajdzie się na polskich okrętach Scorpene.
Czy Scorpene’y są cichsze od okrętów podwodnych produkowanych w innych krajach?
Staramy się ocenić poziom naszych osiągnięć w porównaniu do innych systemów. Kiedy mówimy, że są cichsze, to mamy pewną wiedzę o systemach przeciwnika, stosując inżynierię wsteczną i znając osiągnięcia nowych technologii. Naval Group inwestuje ogromne środki w badania i rozwój każdego roku, ponieważ jesteśmy zaangażowani długoterminowo. Dla marynarki francuskiej będziemy budować okręty podwodne przez bardzo długi czas. Ostatni okręt podwodny SNLE, który mamy dostarczyć w połowie 2050 roku, będzie służył do 2090 roku. Mamy zobowiązania wobec francuskich sił w sferze prowadzenia badań i rozwoju oraz rozwoju przyszłych systemów uzbrojenia. Chodzi o ewolucje okrętów, które mają stawić czoła nie zagrożeniom dnia dzisiejszego, ale zagrożeniom, które pojawią się jutro i pojutrze. Naszą torpedę F21 właśnie dostosowaliśmy do tych zagrożeń.
Jaka jest długość życia okrętów Scorpene?
Scorpene został zaprojektowany na trzydzieści lat "życia początkowego". A potem, gdy zbliża się koniec, oceniamy jego dalsze życie w zależności od tego, jak był używany i innych czynników. Bardzo często można to przedłużyć do czterdziestu lat lub więcej.
Trzy nowe okręty podwodne typu Scorpene wystarczą Polsce ze strategicznego punktu widzenia?
Sądzę, że z trzema okrętami podwodnymi siły podwodne będą bardzo dobrze wyposażone. W każdym razie to będzie trzy razy lepsze niż obecny Orzeł. Przede wszystkim jednak jeden Scorpene może spędzić 240 dni na morzu rocznie. Jest więc możliwość, by w tym samym czasie jeden okręt był np. naprawiany, drugi pozostawał w porcie lub na morzu w gotowości operacyjnej lub jako wsparcie, a trzeci był gdzieś pod wodą. Dzięki temu utrzymujemy stały cykl. To jest właśnie odstraszanie, z okrętem podwodnym ukrytym pod wodą. To możliwość wszechobecności okrętu podwodnego, gdziekolwiek, o każdej porze, który wraca do portu tylko wtedy, gdy inny go zastępuje. To pozwala politykom móc w każdej chwili powiedzieć: "Nie wiecie, gdzie jest nasz okręt podwodny z jego siłą ognia, który może stanowić poważne zagrożenie". To właśnie dlatego trzy okręty typu Scorpene będą stanowić zespół odstraszający.
Morze Bałtyckie jest dosyć płytkie. Pływał pan już w wodach Bałtyku?
Miałem okazję pływać na Morzu Bałtyckim w ramach wymiany z marynarką niemiecką, na pokładzie niemieckiego okrętu podwodnego w przeszłości, gdy byłem młodym oficerem. Pływałem też na Morzu Bałtyckim, a także na okrętach nawodnych. W 1992 roku, tuż po upadku muru berlińskiego, byłem w Estonii i Polsce na postoju z okrętem nawodnym.
Czy trudniej jest pływać okrętem podwodnym w morzu, które jest płytkie?
Wszystkie morza są trudne, każde ma swoją charakterystykę. Morze Śródziemne na przykład jest trudne, gdy nadchodzi burza. Często jest bowiem bardzo wzburzone. Bałtyk jest bardzo specyficzny. Warunki pogodowe bywają surowe. Zimą jest trochę lodu na powierzchni. W zależności od pory roku akustyka jest różna. To morze wymagające.
Kiedy jest głębiej, łatwiej się ukryć?
To zależy bardzo od akustyki i batymetrii morza. Czasem łatwiej jest ukryć się bliżej powierzchni, a czasem głębiej. To całkowicie zależy od temperatury, zasolenia wody i tak dalej. A przede wszystkim zależy to od rodzaju zagrożenia.
W polskiej prasie pojawił się pewien czas temu artykuł o cyberatakach, których sprawcy mieli wykraść w lipcu tego roku część tajnych danych koncernu Naval Group. Pan mówi, że żadnej kradzieży nie było?
Artykuł, o którym pan mówi, to przede wszystkim artykuł sponsorowany. Chciałbym wiedzieć, kto jest autorem tych nieprawdziwych informacji. Oczywiście, koncern Naval Group, jak wszyscy producenci uzbrojenia, jest regularnie atakowany. Ale w każdym razie to, co jest napisane w tym artykule odnosi się do rzekomego wycieku danych między Francją a Polską, podczas gdy absolutnie żadne dane między Francją a Polską nie zostały skradzione.
Jesteście przyzwyczajeni do brudnych zagrywek?
Tak, jesteśmy do tego przyzwyczajeni. Wtrącanie się niektórych obcych państw jest coraz poważniejszym problemem. A jednocześnie konkurencja jest bardzo ostra. Jesteśmy na końcowym etapie tej rywalizacji. Nic więc dziwnego, że nagle pojawiają się podstępne ataki. Naval Group nie pozwala sobie jednak na takie rzeczy.
Może powstać francusko-polska oś obronna w Unii Europejskiej?
W Europie jest już dużo osi i równie dużo wysiłków, by stworzyć nowe. Oś francusko-brytyjska jest jedną z nich. Francusko-niemiecko-polska oś weimarska jest kolejną. Traktat z Nancy to także dwustronna oś francusko-polska. Ja przede wszystkim wierzę w Traktat z Nancy. Te trzy Scorpene’y z całym ich uzbrojeniem, to w pewnym sensie wdrażanie w życie postanowień tego traktatu. To nie tylko Francja proponująca uzbrojenie na poziomie strategicznym, ale przede wszystkim Francja, która pomaga w rozwoju i odbudowie potencjału sił podwodnych Polski. To Francja, która oferuje długoterminową współpracę między naszymi dwiema marynarkami i siłami zbrojnymi, zarówno na morzu, jak i w zdolności do uderzeń w głąb lądu.
Rozmawiamy w jednej z siedzib Naval Group w Tulonie na południu Francji. Tuż obok znajduje się jedna z największych baz marynarki wojennej w Europie, prawda?
To na pewno największa baza marynarki wojennej w rejonie Morza Śródziemnego. To baza dla francuskiej marynarki wojennej, a także baza spełniająca standardy NATO, czyli zdolna w każdej chwili przyjąć siły typu Standing NATO Maritime Group. A my, Naval Group, mamy tam jeden z naszych największych zakładów, ponieważ zajmujemy się zarówno przeglądami technicznymi i naprawą okrętów, które tu stacjonują. Chodzi zarówno o okręty podwodne o napędzie jądrowym, lotniskowiec o napędzie nuklearnym oraz wszystkie fregaty konwencjonalne. Naval Group to także nasz największy ośrodek produkcji wszystkiego, co dotyczy systemów morskiej walki, inteligencji dla dronów i cyberbezpieczeństwa.
Spędził pan trzy lata na pokładzie francuskich okrętów podwodnych. To było ciężkie?
Kiedy opracowuje się okręty podwodne do misji bardzo długotrwałych, trzeba zadbać o to, by załoga mogła żyć w dość komfortowych warunkach. A młodsze pokolenia marynarzy podwodnych mają dziś większe wymagania. Komfort jest ważny, ponieważ komfort wpływa na skuteczność operacyjną naszych okrętów podwodnych.
Czyli nie narzekał pan na brak wygody...
O nie. Poza tym francuskie okręty podwodne mają ważną zaletę - kuchnię. Jest dobra kuchnia, dobra zdolność kulinarna.
Tak, ale francuska gastronomia pewnie nie jest uwzględniona w ofercie, że tak pozwolę sobie zażartować...
Myślę, że będą jednak pewne dostosowania, żeby oczywiście móc gotować pierogi!

18 godziny temu
10






English (US) ·
Polish (PL) ·