opracowała
Julia Panicz
14 października 2025, 15:22
Wszyscy myśleli, że Mirella zaginęła, gdy miała 15 lat. To wtedy była widziana po raz ostatni. Tymczasem na jaw wyszły szokujące informacje. Jak podaje "Fakt" kobieta miała być w rzeczywistości od 27 lat trzymana przez rodziców w pokoju w jednym z mieszkań w Świętochłowicach.
Fot. Robert Kowalewski / Agencja Wyborcza.pl
Dramat 42-latki ze Świętochłowic
Pod koniec lipca 2025 roku do jednego z mieszkań w centrum Świętochłowic (województwo śląskie) przyjechała policja. Sąsiedzi wezwali służby, ponieważ zaniepokoiły ich odgłosy głośnej awantury. Okazało się, że w lokalu mieszka starsze małżeństwo - państwo K. Początkowo nie chcieli oni otworzyć drzwi funkcjonariuszom, twierdząc, że nie potrzebują interwencji. Ostatecznie mundurowym udało się wejść do środka, gdzie, w jednym z pokoi, znaleźli skrajnie zaniedbaną kobietę. Była to 42-letnia Mirella, córka małżeństwa. - Jak ją pogotowie wyprowadzało, to mieliśmy ciarki. Była w strasznym stanie. Skrajnie zaniedbana, nogi miała całe jakby w martwicy. Jej rodzice przez lata wmawiali wszystkim, że ich córka zaginęła. Tymczasem przez 27 lat ją tam trzymali. Ona nie potrafiła nawet zejść po schodach. Była w ogromnej traumie - opowiedział "Faktowi" sąsiad państwa K.
Przez 27 lat była zamknięta w pokoju
Według relacji "Faktu" Mirella ostatni raz miała być widziana 27 lat temu. Przez ten czas kobieta miała nie kontaktować się z rówieśnikami czy sąsiadami i przebywać w całkowitej izolacji. Według medialnych doniesień 42-latka nie miała dostępu do łazienki, własnych ubrań ani dokumentów tożsamości. - To się w głowie nie mieści. Mirellę pamiętam, jak była nastolatką, bawiłyśmy się przed blokiem, gdy przyjeżdżałam do babci na wakacje, potem nagle zniknęła w niewyjaśnionych okolicznościach. Moja mama lata temu pytała, co się stało? Jej rodzice raz mówili, że zaginęła, a raz, że wróciła do biologicznych rodziców, bo rzekomo miała być adoptowana - mówiła jedna z rozmówczyń dziennika. 42-latka trafiła do szpitala. Jej stan był na tyle poważny, że lekarze przez dwa miesiące walczyli o jej zdrowie. Policja ze Świętochłowic przekazała z kolei gazecie, że kobieta nigdy nie figurowała w bazach danych jako osoba zaginiona lub poszukiwana. Grupa osób zaangażowała się w pomoc kobiecie, dla której kontakt ze światem zewnętrznym jest bardzo trudny.
Zobacz wideo Niebezpieczne zachowanie na hulajnodze zakończone kolizją
"Była zdziwiona, że tak klatka wygląda"
Więcej szczegółów o odnalezieniu kobiety przekazał Paweł Nowicki, pełnomocnik dyrektora Wojewódzkiego Pogotowia Ratunkowego w Katowicach. - Zespół ratownictwa medycznego był zadysponowany na prośbę patrolu policji, który znajdował się w mieszkaniu. Pani była zaniedbana i w trakcie prowadzenia medycznych czynności ratunkowych, w obliczu stanu pacjentki, zespół podjął decyzję o przetransportowaniu pacjentki do szpitala - powiedział "Dziennikowi Zachodniemu". - Zespół usłyszał od samej pacjentki stwierdzenie, że od ponad 20 lat nie wychodziła z domu. W momencie jak schodziła z zespołem po klatce schodowej, to była zdziwiona, że tak ta klatka wygląda - dodał. Sprawę bada prokuratura.
Przeczytaj także: Miał chwycić psa za kark i rzucić nim o jezdnię. Jest akt oskarżenia
Źródła: "Fakt", "Dziennik Zachodni"





English (US) ·
Polish (PL) ·