Środowiska lewicowo-liberalne całkiem poważnie zastanawiają się, czy atak dronów uratuje rząd Donalda Tuska. I ile jeszcze takich ataków Polska musiałaby przeżyć, żeby koalicja rządząca utrzymała władzę w 2027 roku. Czy drony staną się politycznym złotem dla rządu Donalda Tuska?
Wraz z rosyjskimi dronami nadleciała nadzieja na utrzymanie władzy przez obecną koalicję rządzącą. Być może to jest ten cud, na który liczy obóz władzy, czyli wydarzenie mające przechylić szalę sympatii społecznej na rzecz coraz mniej akceptowanego rządu.
Efekt flagi
Nie ulega wątpliwości, że w momencie zagrożenia ludzie mają skłonność do popierania partii władzy. Socjologowie nazywają to efektem flagi. Rząd jako jedyny może podjąć działania na rzecz naszego bezpieczeństwa, zatem przerzucamy na partie władzy swoje sympatie.
Po drugie, rząd chwilowo przestał się przepychać z prezydentem Karolem Nawrockim. A to on jest dzisiaj bohaterem zbiorowej wyobraźni i liderem sympatii społecznych, a nie szef rządu. Zatem fakt, że premier nie atakuje głowy państwa rozmaitymi złośliwymi wpisami w mediach społecznościowych, poprawia jego postrzeganie przez opinię publiczną.
Po trzecie, w sytuacji zagrożenia rząd może pokazać twardość, stanowczość i sprawczość czyli coś czego ludzie od dawna od niego oczekiwali, choć raczej liczyli na 60 tys. kwoty wolnej od podatku. Ale gdy nad głowami latają nam drony bardziej mogą się ucieszyć z nowych schronów.
Artykuł został opublikowany w najnowszym wydaniu
tygodnika Wprost.
Aktualne cyfrowe wydanie tygodnika dostępne jest w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
© ℗
Materiał chroniony prawem autorskim.
Wszelkie prawa zastrzeżone.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.





English (US) ·
Polish (PL) ·