Polska gospodarka rozwija się dynamicznie, ale przedsiębiorcy wciąż zmagają się z gąszczem przepisów, w którym duch prawa przegrywa z jego literą
W preambułach ustaw zapisuje się piękne intencje – wspieranie innowacyjności, ochronę środowiska, rozwój inwestycji – lecz w praktyce te idee giną w labiryncie procedur, zaświadczeń i interpretacji. Zamiast drogowskazu mamy mur, a zamiast partnerstwa – obstrukcję urzędnika wobec przedsiębiorcy. W efekcie polskie firmy zbyt często inwestują za granicą, a rodzima gospodarka traci szanse na rozwój.
Od lat słyszymy o deregulacji. Raporty, debaty, kongresy gospodarcze – wszędzie powtarza się ta sama diagnoza: biurokracja dusi przedsiębiorczość. Jednak nurt deregulacyjny jest jak fala – pojawia się przy okazji politycznych kampanii, po czym szybko się rozmywa. Urzędy mają naturalną skłonność do rozbudowy, a polityczne deklaracje kończą się często na ogólnikach. Tymczasem Polska należy do krajów, gdzie regulacyjna nadgorliwość obciąża przedsiębiorców nadmiernymi kosztami. Efekt: inwestycje zamiast w Polsce powstają w USA czy na Słowacji, bo tam wystarczy zdrowy rozsądek i jedno pozwolenie. U nas stos dokumentów niszczy wartość projektu i bywa, że urzędnicy kierują się niejednoznacznie interpretowaną literą prawa, zamiast duchem prawa i interesem społecznym.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Paweł Dziekoński
wiceprezes zarządu FAKRO, fot. Materiały prasowe
Zobacz
Popularne Zobacz również Najnowsze
Przejdź do strony głównej

4 tygodni temu
25




English (US) ·
Polish (PL) ·