Dzielnicowa z Tarnobrzega przerywa milczenie: Kołdra to jedyne, co mi można zarzucić

1 miesiąc temu 48

Data utworzenia: 20 września 2025, 14:28.

O tej dzielnicowej z Tarnobrzega na Podkarpaciu mówiło ostatnio pół Polski. Jakiś czas temu usłyszała zarzuty prokuratorskie dotyczące przekroczenia uprawnień. Śledczy uważają, że bezprawnie sprawdzała dane mężczyzny w policyjnych systemach. Media donosiły, że podczas przeszukania została znaleziona w jego mieszkaniu "pod kołdrą". Ona twierdzi: — To był mój partner. Spałam. Co człowiek ma robić o szóstej rano?

Pani Kinga w internetowym wywiadzie stanowczo zaprzeczała, że wynosiła informacje z komendy. Foto: - / Materiały policyjne

W czerwcu tego roku Prokuratura Okręgowa w Tarnobrzegu przedstawiła st. sierż. zarzut przekroczenia uprawnień. Według śledczych policjantka miała kilkukrotnie sprawdzać dane mężczyzny — mieszkańca Tarnobrzega — bez podstawy służbowej.

— Aby dokonywać sprawdzeń w policyjnych bazach danych, funkcjonariusz musi mieć wyraźne przesłanki służbowe. Nie wolno robić tego dla celów prywatnych — mówił prok. Andrzej Dubiel, rzecznik prokuratury.

Policjantka nie przyznała się do winy i odmówiła składania wyjaśnień.

Przeszukanie o świcie. "Spałam. Byłam u partnera"

O sprawie zrobiło się głośno dopiero po medialnych doniesieniach. W relacjach dziennikarskich pojawiła się sugestia, że dzielnicową "przyłapano" podczas przeszukania, kiedy znajdowała się w mieszkaniu mężczyzny określanego jako pseudokibic. Miała — według tych relacji — ukrywać się pod kołdrą.

W ostatnich dniach dzielnicowa wystąpiła w dwóch wywiadach na YouTube: w Kanale Zero i u Mateusza Kaniowskiego, gdzie odniosła się do zarzutów i podała swoją wersję wydarzeń.

— Nie ukrywałam się pod żadną kołdrą. Spałam. O szóstej rano co ma robić człowiek? Pilates? Przyszli do mieszkania, w którym mieszkałam. Przeszukanie miało miejsce, to prawda, ale to jest mój partner, z którym mieszkam. Tego związku nie ukrywałam. Z moim mężem od ponad półtora roku jestem w separacji — mówiła w rozmowie.

Kobieta twierdzi, że przeszukanie odbyło się bez wcześniejszej wiedzy z jej strony, a partner — jak podkreślała — nie był karany, nie usłyszał zarzutów i w sprawie występował tylko jako świadek.

— Gdyby coś znaleziono, to ani mnie, ani jego już by tu nie było — powiedziała.

"Nie wiem, czemu to wszystko wypłynęło"

Policjantka wyraża przekonanie, że informacje na jej temat zostały "wyniesione z komendy". — Te rzeczy powinny być objęte tajemnicą służbową. Nie wiem, dlaczego pojawiły się w mediach. Może komuś zależało na tym, żeby mnie zniszczyć? — mówi.

Kinga B. twierdzi, że po ujawnieniu sprawy padła ofiarą fali hejtu i że jej wizerunek został upubliczniony bez możliwości wcześniejszej obrony. Jak dodaje, odczuwa to również jej rodzina, w tym córeczka.

Reakcje przełożonych: zawieszenie i możliwe wydalenie

Komenda Miejska Policji w Tarnobrzegu zawiesiła dzielnicową w czynnościach służbowych. Podjęto również działania dyscyplinarne.

— Komendant skierował wniosek do komendanta wojewódzkiego o zwolnienie jej ze służby — informowała podinsp. Beata Jędrzejewska-Wrona.

Z nieoficjalnych informacji przekazywanych przez media wynika, że sąd nie wykluczył możliwości przywrócenia funkcjonariuszki do służby. Ona sama nie chciała tego komentować.

Dalej w cieniu zarzutów

Dzielnicowa służyła w policji przez ponad siedmiu lat. Obecnie nie wykonuje obowiązków służbowych.

— Mam dziecko, muszę je chronić. Życie nie kończy się na mundurze. Może znajdę inną drogę — mówiła w wywiadzie.

Zarówno postępowanie karne, jak i dyscyplinarne nadal trwa.

— Jedyne, co można mi zarzucić, to kołderka — podsumowuje policjantka z Tarnobrzega.

/1

- / Materiały policyjne

Pani Kinga w wywiadzie na Kanale Zero. Twierdzi, że nie wynosiła żadnych informacji z komendy.

Przeczytaj źródło