Grudzień może przesądzić o przyszłości wiatraków na Bałtyku. W grze państwowi giganci i ogromne pieniądze

16 godziny temu 22

- Wierzę, że grudniowa aukcja dla morskiej energetyki wiatrowej przełamie europejski impas w sektorze. Pozyskamy nowe inwestycje i będziemy je realizować w dobrej cenie dla polskiego podatnika i polskiej gospodarki - mówiła we wtorek na konferencji branżowej wiceministerka klimatu i środowiska Paulina Hennig-Kloska. 

Zobacz wideo Budowa wiatraków na Morzu Bałtyckim! Tusk: Energia będzie tańsza

W tym roku na Bałtyku zaczęły powstawać pierwsze morskie turbiny wiatrowe. Apetyt na kolejne farmy mają giganci sektora energetycznego, którzy budują pierwsze instalacje. Jednak to, czy powstaną kolejne, zależy od rozstrzygnięcia aukcji dla morskich farm wiatrowych. To rodzaj przetargu na prawo do budowy i eksploatacji wiatraków na morzu. Firmy, które spełniają warunki i wygrywają aukcję, otrzymują gwarantowane kontrakty na energię elektryczną. To zapewnia im stabilne i przewidywalne przychody. I pozwala na zrealizowanie inwestycji. 

Wiatr w oczy morskim wiatrakom 

Wiatraki na morzu przez lata były przedstawione jako alternatywa, która ma kilka przewag nad turbinami lądowymi. Po pierwsze - dzięki większej wietrzności mogą pracować przez dłuższy czas. Ponadto możliwe jest stawianie turbin większych niż na lądzie, które wyprodukują więcej prądu. Po drugie mogą być mniej kontrowersyjne. W polskich warunkach wiatraki będą ledwo widoczne z wybrzeża, ich dźwięk nikomu nie będzie przeszkadzał. 

Z drugiej strony ich budowa oraz serwisowanie są wyraźnie droższe, a w ostatnich dwóch latach morska energetyka wiatrowa w krajach Zachodu znalazła się w trudnym miejscu. Za oceanem administracja Donalda Trumpa otwarcie atakuje tę branżę i stara się wstrzymać nawet już realizowane inwestycje. W Europie problemem stały się koszty i niekorzystne przepisy. Niedawne aukcje na morskie farmy wiatrowe w Niemczech i Danii nie udały się - nie złożono w nich żadnych ofert. 

Perspektywa zbliżającej się polskiej aukcji wydaje się być bardziej optymistyczna niż to, co branża widziała w tym roku np. w Niemczech. W planowanej na 17 grudnia aukcji Urząd Regulacji Energetyki będzie rozstrzygał w sumie o 4 gigawatach potencjalnych mocy - to tyle, co bardzo duża elektrownia węglowa. 

Branża dość dobrze odbiera ostatnie ułatwienia dotyczące aukcji, które wprowadziła rządowa ustawa. Pozytywnie postrzegane jest nie tylko jak zmieniono przepisy, ale też fakt, że przyjęto je przy szerokim poparciu w Sejmie, a ustawę podpisał prezydent Karol Nawrocki. To sygnał, że morska energetyka wiatrowa (w przeciwieństwie do lądowej) ma szerokie poparcie polityczne i nie należy spodziewać się zwrotu w jej sprawie, jeśli za kilka lat zmieni się władza.

Giganci energetyczni gotowi do aukcji

W trwającej obecnie pierwszej fazie budowy morskich farm wiatrowych inwestycje realizują trzy podmioty i każdy z nich deklaruje, że chce wziąć udział w aukcji na drugą fazę. Nowe inwestycje będą warte po kilkadziesiąt miliardów złotych.

Orlen razem z kanadyjską firmą Northland Power buduje farmę Baltic Power. To najbardziej zaawansowany obecnie projekt - na morzu stoją już pierwsze wiatraki. Państwowy gigant energetyczny chce stanąć do aukcji z projektem Baltic East. Druga farma wiatrowa Orlenu ma być nieco mniejsza od pierwszej, jednak z całkowitą mocą około 1 gigawata energia z niej pozwoli wg inwestora na zasilenie nawet 1,25 mln gospodarstw domowych. 

Drugim graczem jest inny państwowy potentat energetyczny, Grupa PGE (właściciel m.in. elektrowni Bełchatów) z projektem Baltica 1. Już teraz PGE buduje farmę Baltica 2, z której prąd ma popłynąć w 2027 roku. Z mocą w sumie 1,5 gigawata to największa z trwających obecnie inwestycji w morskie wiatraki. Mniejsza farma Baltica 1 - jeśli firma wygra kontrakt w aukcji - ma powstać do 2032 roku. 

Wreszcie do aukcji planuje stanąć też Polenergia, największa polska prywatna grupa energetyczna, kontrolowana przez Dominikę Kulczyk. W tej chwili razem z norweskim Equinorem pracują nad dwiema farmami wiatrowymi (Bałtyk 2 i Bałtyk 3) o łącznej mocy 1,44 gigawata. Przygotowany przez prywatną firmę do aukcji projekt Bałtyk 1 z łączną mocą 1,56 gigawata byłby największym realizowanym na polskim morzu.

Aby wziąć udział w aukcji, inwestorzy muszą spełnić szereg warunków. Udział tych firm jest kluczowy, bo zgodnie z przepisami aukcja może być rozstrzygnięta tylko wtedy, jeśli zostaną złożone co najmniej trzy ważne oferty. Muszą to być projekty, które są gotowe do realizacji, a więc mają m.in. niezbędne pozwolenia. Zaoferowana przez inwestorów cena prądu z morskich wiatraków nie może przekraczać ustalonego pułapu (od 485,71 zł do 512,32 zł/MWh zależnie od lokalizacji wiatraków) - może być za to niższa ze względu na konkurencyjny charakter aukcji. 

Co, jeśli aukcja jednak nie zostanie rozstrzygnięta? Zdaniem branży będzie to nie tylko negatywny sygnał dotyczący nowych inwestycji, ale też praktyczne utrudnienie ich realizacji. Opóźnienie może sprawić, że dojdzie do nagromadzenia budowy wiatraków w Europie pod koniec lat 30., a zasoby do ich realizacji (np. specjalistyczne statki) są ograniczone. Do tego firmy przekonują, że stałość rozbudowy wiatraków pozwoli stopniowo obniżać koszty i zwiększy korzyści dla gospodarki.

Nawet jeśli aukcja się nie uda, nie oznacza to jeszcze, że wszystko stracone. Nowe przepisy wprowadziły możliwość zorganizowania w takim wypadku dodatkowej aukcji interwencyjnej w przyszłym roku. 

Branża: Morskie wiatraki motorem rozwoju

Na wtorkowej konferencji branżowej Offshore Wind Poland przedstawiciele firm i reprezentującego je Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej (PSEW) wielokrotnie podkreślali, że pozytywne rozstrzygnięcie aukcji - i idący za nim rozwój wiatraków na morzu - to ogromna szansa rozwojowa dla polskiej gospodarki.

W ramach obecnie realizowanej pierwszej fazy morskich farm wiatrowych ma powstać niespełna 6 gigawatów farm wiatrowych. Tymczasem według szacunków branży potencjał sektora w Polsce to aż 33 gigawaty.

- Całkowita wielkość programu rozwoju morskiej energetyki wiatrowej jest warta trzy razy tyle, co cały projekt CPK - mówił na konferencji Janusz Gajowiecki, prezes PSEW. - Mamy szanse stać się regionalnym centrum rozwoju morskich wiatraków, a także zasilać inne kraje energią z Bałtyku - przekonywał.

Według szacunków stowarzyszenia, wartość dodana do gospodarki przy 10 gigawatach morskich farm wiatrowych to prawie 55 mld zł, a przy 33 gigawatach - blisko 300 mld. Rosnące korzyści wiążą się z tym, że im więcej wiatraków będzie powstawać na polskim wybrzeżu, tym większy będzie udział polskich firm w łańcuchu dostaw.

Z kolei Paulina Hennig-Kloska zwracała uwagę na rolę morskiej energetyki wiatrowej w całym systemie energetycznym. - Wiatraki na morzu są dziś nie tylko potrzebne, ale wręcz niezbędne, żebyśmy mogli z systemu wyłączyć najdroższe, wyeksploatowane elektrownie węglowe - mówiła. Podkreśliła, że Polska zapłaciła wysoką cenę za uzależnienie od zagranicznych, w tym rosyjskich paliw kopalnych. Odnawialne źródła energii mają za to dać nam "suwerenność energetyczną".

Na konferencji podkreślano, że duża ilość zielonej energii z farm wiatrowych będzie Polsce potrzebna - i to z wielu powodów. Wśród nich wymieniano na konferencji nie tylko zastępowanie elektrowni węglowych, ale też centra danych, wykorzystanie energii elektrycznej w przemyśle (zamiast paliw kopalnych), a nawet produkcji syntetycznych paliw na potrzeby wojska. 

Przeczytaj źródło