Kilkadziesiąt lat po zakończeniu wojny domowej Hiszpania nadal nie uporała się z demonami frankizmu. Rodziny ofiar prowadzą heroiczną walkę o sprawiedliwość.
Hiszpańska wojna domowa i reżim generała Francisco Franco pochłonęły niemal pół miliona ofiar. Często byli to niewinni cywile, którzy znaleźli się w niewłaściwym miejscu i w niewłaściwym czasie. W niektórych przypadkach wystarczyło wywiesić „nieodpowiednią” flagę w oknie lub mieć w swoim życiu „nieprawidłowy” epizod, aby trafić do więzienia lub zginąć.
Za sprawą masowych egzekucji, wiele ofiar zostało pochowanych w zbiorowych grobach, których lokalizacje pozostawały nieznane. Kwestia rozliczeń z brutalnym reżimem generała Francisco Franco nigdy nie została do końca domknięta przez Hiszpanię.
Pisarka i reporterka Katarzyna Kobylarczyk dotarła do rodzin ofiar, które od lat prowadzą walkę o ustalenie miejsc pochówków swoich bliskich i odzyskanie ich ciał. Chociaż po kilkudziesięciu latach nie jest to łatwe zadanie, dzieci i wnuki ofiar reżimu Franco nie ustają w swoich próbach ustalenia prawdy.
Anna Mokrzanowska, Wprost.pl: W 2023 roku z inicjatywy Pedro Sancheza ruszyły ekshumacje ofiar reżimu generała Franco. Jak ta decyzja została odebrana przez hiszpańskie społeczeństwo?
Katarzyna Kobylarczyk: Hiszpańskie społeczeństwo jest w tej kwestii mocno podzielone, dlatego ten odbiór był bardzo różny. Są tacy, którzy uważają, że ekshumacje powinny być przeprowadzone już dawno, ponieważ jest to obowiązek państwa i dobrze, że w końcu udało się doprowadzić tą sprawę do końca.
Znaleźli się również Hiszpanie, którzy głośno mówią, że jest to „wyciąganie trupa z szafy”, którego celem jest tylko i wyłącznie dzielenie społeczeństwa. Pojawiają się także głosy, że to jest zasłona dymna dla różnych nieudanych posunięć politycznych Pedro Sancheza, kryzysów gospodarczych czy ekonomicznych. To jest taka hiszpańska karuzela, która zawsze wraca.To, co mocno mnie zaskoczyło to fakt, że nie wszystkie organizacje, które zajmują się pomocą rodzinom ofiar reżimu frankistowskiego, są zadowolone.
Rozmawiałam o tym z Emilio Silvą, hiszpańskim socjologiem i działaczem na rzecz przywracania pamięci historycznej, który uważa, że same ekshumacje to krok w dobrą stronę, jednak jest mocno krytyczny wobec sposobu ich przeprowadzenia.
Chodzi o to, że ekshumacje są prowadzone przez podmioty trzecie. Państwo uruchamia cały proces, ogłasza przetarg oraz to, że daje pieniądze na ekshumacje i ktoś wyciąga po te pieniądze ręce.
Oczywiście tych pieniędzy jest za mało, żeby wszyscy mogli z nich skorzystać, więc skorzysta ten, kto ma szczęście albo kto jest szybszy. W ten sposób robi się z tego taki trochę biznes, przemysł.
W niektórych przypadkach mamy groby, gdzie przeprowadza się ekshumacje, ale – ponieważ robi się to bez kontaktu z rodzinami – właściwie z góry wiadomo, że się nie uda tych osób zidentyfikować. Więc widać, że coś się dzieje wokół tego tematu, ale nie do końca jest to prowadzone tak, jak powinno.
Wrócę do tematu reakcji społeczeństwa na decyzję Pedro Sancheza. Gdzie przebiegają te „linie podziału”?
Hiszpańskie społeczeństwo dzieli się tutaj niemal po równo. Wśród wyborców lewicy jest duża część zwolenników i oczywiście jest ta prawica, która krzyczy, że to jest dzielenie społeczeństwa i że właściwie powinniśmy to jak najszybciej przerwać.
Młodzi też są bardzo podzieleni. Najmłodsza część hiszpańskiego społeczeństwa, ci, którzy dopiero co uzyskali prawa wyborcze, nie do końca patrzą na to przychylnym okiem.
Dla nich kwestia rozliczeń z frankizmem jest już przeszłością i wracaniem do zamierzchłych czasów oraz dyskusji, które uważają za zamknięte i wyczerpane. Trudno spodziewać się, żeby tutaj nagle nastąpił nagły zwrot.
Odnośnie regionów trudno tutaj mówić o konkretnych podziałach, ale są w Hiszpanii prowincje, w których organizuje się bardzo mało ekshumacji. To są te części kraju, które są tradycyjnie prawicowe i gdzie prawica, a obecnie Vox, zdobywa najwięcej głosów. Galicja, La Rioja, ale też okolice Madrytu to są takie tereny, gdzie się tych ekshumacji praktycznie nie przeprowadza.
Jak do tematu ekshumacji podchodzą hiszpańscy politycy? Można dostrzec wyraźne podziały, a może mówią tym samym głosem?
Na linii politycznej przebiega chyba najbardziej wyraźny rozłam. Partido Popular, czyli Partia Ludowa, to tacy trochę pogrobowcy frankizmu, którzy nie chcą być otwarcie przeciw. Natomiast w ich działaniach politycznych na przestrzeni lat można dostrzec wiele sygnałów, że nie popierają pomysłów ekshumacji. Gdy PP było u władzy, zawsze ucinało finansowanie na ekshumacje i wycofywało ze wszystkich programów pomocowych.
Członkowie tej formacji otwarcie nie mówią, żeby zatrzymać cały proces, raczej sugerują, że Hiszpania ma aktualnie dużo ważniejsze problemy.
Otwarty sprzeciw wobec ekshumacji wyraża natomiast skrajnie prawicowa partia Vox,któracały czas gra na tej nucie, że to jest niepotrzebne antagonizowanie społeczeństwa. W wypowiedziach członków partii przewijają się poglądy, że frankizm nie był wcale aż taki zły.
Czy w kampaniach wyborczych w Hiszpanii kwestie rozliczeń z frankizmem, ekshumacji są w ogóle poruszane? Są partie, które traktują te tematy jak paliwo polityczne, które może im przysporzyć głosów?
To na pewno nigdy nie jest główny wątek kampanii wyborczych. PSOE Pedro Sancheza właściwie jako jedyne ugrupowanie uczyniło sprawę pamięci historycznej jednym ze swoich symboli. Tutaj jednak warto podkreślić, że socjaliści niejako zostali zmuszeni przez swoich wyborców, żeby się tymi kwestiami zająć.
Taką tęsknotę nostalgików frankizmu wziął na siebie Vox, który jasno odwołuje się w swoim programie do generała Franco stwierdzając wprost, że był to polityk silnej ręki, jakiego nam potrzeba na trudne czasu.
Nie wiem na ile tego typu publiczne twierdzenia odzwierciedlają rzeczywiste poglądy polityków, ale oni na pewno widzą, że jest kilka procent społeczeństwa, które tęskni za tymi czasami, kiedy Hiszpania była jedna, wielka i katolicka i na tej nostalgii próbują zbijać polityczny kapitał.
Partido Popular prowadzi znacznie bardziej zachowawczą politykę.Do kwestii pamięci historycznej podchodzą z dystansem i z reguły wstrzymują się od głosu.
Jaką rolę w kwestii ekshumacji i rozliczeń z frankizmem odgrywa Kościół katolicki?
Kościół całkowicie się wycofał. Było to szczególnie widoczne przy ekshumacji generała Franco, że hierarchowie nie chcą się w to w ogóle angażować. Hiszpański kościół absolutnie umył ręce od kwestii ekshumacji i w ogóle nie zabiera głosu w sprawach polityki pamięci historycznej.Byli oczywiście przedstawiciele Kościoła związani z Doliną Poległych, którzy byli bardzo mocno zaangażowani politycznie w kwestie ekshumacji – mówię tu o Santiago Canterze, ultrakonserwatywnym opacie Doliny – ale zostali oni przywołani do porządku przez hiszpańską kurię.
To, w co angażują się biskupi, to wyszukiwaniekolejnych błogosławionych z czasów wojny domowej, których można wynosić na ołtarze. W domyśle to są oczywiście te osoby, które były ofiarami Czerwonego Terroru.
Aktualnie mamy już ładnych kilka tysięcy błogosławionych – takich osób, które zginęły podczas wojny domowej albo tuż przed nią. Chodzi o takie przypadki, w których udaje się udowodnić, że było to męczeństwo za wiarę a powodem śmierci było wyznawanie wiary katolickiej i że nie było żadnej winy po stronie ofiary.
Ten ruch beatyfikacyjny jest naprawdę masowy. W Tarragonie w 2013 roku podczas jednego nabożeństwa wyniesiono na ołtarze aż 522 osoby. Hiszpański Kościół dobrze radzi sobie z upamiętnieniem jednej ofiar strony wojny domowej. W przywracanie pamięci o drugiej woli się nie angażować.
Wspomniała pani o Dolinie Poległych. Wokół tego szczególnego miejsca narosło sporo krytyki, głównie z uwagi na fakt, że ofiary zostały pochowane obok swoich oprawców.
Sytuacja w Dolinie jest bardzo dynamiczna. W 2019 roku ekshumowano stamtąd generała Franco, a dwa lata temu Jose Antonio Primo de Riverę, założyciela Falangi.
Z jednej strony miejsce to ma swoich bardzo zażartych obrońców, którzy mówią, że to jest najpiękniejsze na świecie miejsce pojednania, które porównują z amerykańskim Arlington. Podkreślają, że to miejsce powstało właśnie po to, żeby wszyscy polegli w tej wojnie, mogli wreszcie spocząć razem pod tym wielkim krzyżem, Dodają, że codziennie są odprawiane msze w ich intencji.
Natomiast ta druga strona tego sporu politycznego uważa, że jest to mocne nadużycie. Nie brak głosów, że część osób, które tam spoczywają, wzięto do Doliny Poległych bez zgody rodzin, że pochowano rzeczywiście ofiary i katów w tym samym miejscu, w tych samych kryptach. Część rodzin nie życzy sobie tego, żeby ich bliscy leżeli tuż obok tych, którzy doprowadzili do ich śmierci.
Co więcej, ponieważ to często są osoby, które były zaangażowane w ruch republikański i z tego powodu poniosły śmierć, w wielu przypadkach jasne jest, że nie życzyłyby sobie one mieć katolickiego pogrzebu oraz tych mszy, którymi wymachują tak troszkę przed nosem obrońcy Doliny.
Hiszpańskie władze planują wprowadzenie zmian w Dolinie Poległych, aby uspokoić nico nastroje i spróbować zadowolić obie strony?
Kiedy kończyłam pierwsze wydanie „Strupa…”wydawało mi się, że w ogóle nie będzie możliwe wejście do krypty, że proces zniszczenia jest na tyle posunięty, że przeprowadzenie ekshumacji w ogóle nie będzie możliwe.. Natomiast okazało się, że nie jest tak źle, że można te krypty otworzyć, można do nich wejść, można wyjąć ciała.
Te ciała spoczywają w takich skrzyniach i te skrzynie są dość dobrze opisane, więc można próbować nawet dokonywać identyfikacji. Rzeczywiście udało się kilka tych skrzyń otworzyć, udało się te kości porozdzielać i zidentyfikować ofiary, które tam leżą. Te pozostałości zostały zwrócone rodzinom, więc to był ogromny przełom.
Wiem, że Dolina Poległych ma zostać zmieniona. Ma być rozpisany konkurs architektoniczny, tylko nikt nie wie co tak naprawdę te zmiany będą w praktyce oznaczać. Tymczasem to jest miejsce jest bardzo mocno wypełnione symboliką frankistowską, od wejścia po kopułę.
Cała świątynia sprawia zaskakujące wrażenie, kiedy na przykład widzi się potężną mozaikę w kopule od środka i na tej mozaice są frankistowscy żołnierze idący do ataku z bronią. Niektóre elementy zdecydowanie nie pasują do definicji szeroko rozumianej sztuki kościelnej.
Jedni chcą, żeby Dolina Poległych bardziej przypominała muzeum, ale nie można zapomnieć, że to wciąż jest cmentarz i to wciąż jest kościół, który nie będzie zdesakralizowany.
W 2019 roku przeprowadzono ekshumację generała Franco. Pojawiły się wówczas głosy, że jest to symboliczny koniec frankizmu w Hiszpanii. Zgadza się pani z tą opinią?
W tej współczesnej Hiszpanii te ślady frankizmu nadal są zauważalne. Moim zdaniem ekshumacja Franco to był spektakl.Nie byłam w tym czasie w Hiszpanii, ale telewizja hiszpańska publiczna przeprowadziła sześciogodzinną retransmisję tego wydarzenia, co było wielką sztuką, biorąc pod uwagę, że na miejsce nie wpuszczono dziennikarzy.
Jedni uważali, że to jest epokowe wydarzenie, że to jest właśnie symboliczny koniec frankizmu, a drudzy mówili, ale wcale tak nie jest, że jest to tylko konieczny, ale mocno spóźniony krok i że to właściwie wstyd, że dzieje się to dopiero teraz.
Natomiast, mimo zmian w prawie o pamięci demokratycznej, które nakazuje usunąć symbolikę frankistowską z przestrzeni publicznej, wciąż bardzo łatwo takie elementy znaleźć. I nie mówię nawet o zapomnianych tabliczkach czy detalach architektonicznych, ale choćby o Łuku Zwycięstwa, który się znajduje w Madrycie. To potężna budowla upamiętniająca zwycięstwo generała Franco w wojnie domowej. W dyskusji publicznej nawet nie pojawia się pomysł przebudowy łuku.
A inne dziedziny życia społecznego? Czy tutaj także można dostrzec pozostałości frankizmu?
To, co mi się wydaje ważniejsze niż kwestie architektoniczne to fakt, że w hiszpańskim społeczeństwie nadal mocno widoczne są wpływy czasów wojny domowej a reżim Franco odcisnął na obywatelach mocne piętno. Ma to nawet swoją nazwę – tzw. frankizm socjologiczny.On nie jest materialny, ale on został w strukturze społecznej, w układzie sił, w pewnych powiązaniach polityki z biznesem. Transformacja hiszpańska też była robioną metodą tzw. grubej kreski. Nie było rozliczeń, nie było szukania i karania winnych. Zgodzono się, że to wszystko zostanie przeprowadzone bezkrwawo i efekty tego nadal przejawiają się w społeczeństwie.
Czy w kwestiach hiszpańskiej pamięci historycznej i sposobu mówienia o niej możnadostrzec jakieś podobieństwa do Polski?
Wydaje mi się, że w historii zarówno Polski, jak i Hiszpanii, mamy ten moment przejścia między reżimem autorytarnym a demokracją. Te reżimy autorytarne, o których mówiłam, one mają oczywiście przeciwne wektory, ponieważ u nas był komunizm a w Hiszpanii dyktatura nacjonalistyczna, prawicowa, faszyzująca.
Jeśli chodzi o całą transformację, tym punktem wspólnym jest to, że cała transformacja odbyła się na mocy umowy społecznej. W Hiszpanii to zawsze było mocno fetowane,że udało się osiągnąć tak dojrzały kompromis, usiąść do stołu i nie mieliśmy do czynienia ze scenami, które rozgrywały się chociażby w Rumuni..
To z pewnością jest dla Polski i Hiszpanii punktem wspólnym. Natomiast wspólne mamy też to, że takie podejście ma swoje konsekwencje, bo te niezałatwione sprawy wracają i odbijają się na atmosferze politycznej i społecznej.W trakcie pracy nad książką rozmawiała pani z wieloma rodzinami ofiar. Czy któraś historia szczególnie utkwiła pani w pamięci?
Nie mogę tutaj nie wspomnieć o Fausto, mężczyźnie, który jest jednym z właściwie głównych bohaterów „Strupa”....
Ten człowiek miał dwa lata, kiedy jego ojciec został aresztowany, on go w ogóle nie pamięta i nie ma z nim praktycznie żadnych wspomnień. Mimo tego opowiadał, że przez całe życie ma poczucie obecności, bliskości ojca.
Fausto całe swoje dorosłe życie podporządkował szukaniu ciała ojca. Aktualnie jest już człowiekiem w bardzo podeszłym wiekiem. I u schyłku życia wreszcie udało mu się, nie dość że zlokalizować ciało ojca (zostało ono wyjęte z anonimowej mogiły i przeniesione do Doliny Poległych), to jeszcze zdołał go pochować z honorami.
Widziałam ten pogrzeb, kiedy Fausto sam będący naprawdę człowiekiem podeszłym już w wieku, zmęczonym, pewnie też chorym, niesie trumnę ze szczątkami swojego ojca.
Było to dla mnie niezwykle poruszające, że udało mu się odzyskać ciało ojca i że zamknął ten okres i i doprowadził tą swoją walkę do końca. To dawało takie poczucie sprawiedliwości, że jednak ta walka była zakończona sukcesem i że Fausto nie zmarł nie odzyskawszy wcześniej ciała ojca.
Na czym przede wszystkim zależy rodzinom ofiar frankistowskiego reżimu?
Rodziny ofiar nie dostają żadnych odszkodowań. Hiszpańskie władze nie mogą pozwolić sobie na ich przyznanie z prostego powodu. Jeśli przyznają je jednej osobie, to będzie to precedens i później pójdzie to już lawinowo. Natomiast myślę, że to co jest najważniejsze dla większości rodzin ofiar, to po prostu móc godnie pochować swoich bliskich. Wiele osób chce mieć po prostu miejsce, na które może pójść się pomodlić i pożegnać z nimi.
Często jest tak, że na przykład kobiety robią podwójny grób dla siebie i dla męża i ta druga połówka zostaje pusta. Dla rodzin ofiar ważne jest to, żeby mieć takie poczucie, że dochowało się tych wszystkich obowiązków wobec zmarłych.
Zależy im również na sprawiedliwości. Na tym, żeby ktoś to głośno powiedział, że ich bliscy byli niewinnymi ofiarami reżimu, że nie zginęli, bo popełnili jakąś zbrodnię, że to było po prostu zabójstwo z pełną premedytacją. To, że władze państwowe mówią wprost o niewinnych ofiarach jest dla tych osób niezwykle ważne.
Czy w bliskiej przyszłości władze Hiszpanii planują podjęcie jakichkolwiek innych kroków poza ekshumacjami, których celem byłoby upamiętnienie ofiar?
Wiem, że szykowane są w niedalekiej przyszłości kolejne ekshumacje i że państwo hiszpańskie uchwaliło taki plan działania który ma doprowadzić do tego, że wszystkie znane i możliwe do ekshumacji miejsca pochówku zostaną ekshumowane. Jest to olbrzymie przedsięwzięcie.
I tak jak wspominałam, zmienić ma się Dolina Poległych. Pozostałe kroki zależą od woli politycznej.
Jeśli w przyszłości dojdzie do zmiany na hiszpańskiej scenie politycznej i rząd Pedro Sancheza upadnie a władze przejmie prawica, to możemy się spodziewać bardzo różnych kroków.
W tej kwestii wszystko jest niestety bardzo zależne od tego, z której strony wieje wiatr politycznych zmian w Hiszpanii i kto akuratjest u władzy. To zawsze tak było i chyba do końca już tak pozostanie.
24 września nakładem wydawnictwa Czarne ukazała się nowa, rozszerzona wersja książki „Strup. Hiszpania rozdrapuje rany” Katarzyny Kobylarczyk. W 2020 roku autorka otrzymała za nią Nagrodę im. Ryszarda Kapuścińskiego w kategorii Reportaż Literacki.
Czytaj też:
Złoty pociąg w sercu Dolnego Śląska. Poszukiwacze przerwali milczenieCzytaj też:
Tajemnica Całunu Turyńskiego rozwiązana. Naukowiec znalazł „ukrytą twarz”







English (US) ·
Polish (PL) ·