Reklama 3 tysiące złotych na miesiąc.
Michał Białoński, Polsat Sport: Dzięki triumfowi na Wimbledonie Iga Świątek awansowała z ósmej na trzecią pozycję w rankingu WTA. Jak pan widzi jej szanse powrotu na fotel liderki? Strata do Aryny Sabalenki jest wciąż ogromna – 5602 pkt.
Artur Szostaczko, pierwszy trener Igi Świątek, Warszawianka: Wierzę w to, że Idze się uda wrócić na pierwsze miejsce. Owszem, Sabalenka jest daleko, ale w tym roku zaskakująco słabo radzi sobie Rybakina, z którą nie tylko Iga miewała sporo problemów. W pewnym momencie była dogadana z Ivaniseviciem, ale do tej współpracy nie doszło. W jej karierze są zawirowania, jeśli one nie miną, to przestanie się liczyć w czołówce.
ZOBACZ TAKŻE: Pierwszy trener Igi Świątek zdradził ważny szczegół! "Mama nie chciała tenisa"
Wróćmy jednak do szans Igi.
Nie możemy zapominać o Coco Gauff, która nie jest specjalistką od trawy, więc na Wimbledonie szybko odpadła, ale potrafiła jednak wygrać US Open, a ostatnio także Rolanda Garrosa.
Także Qinwen Zheng jest w dobrej dyspozycji. Również Anisimova, która po Wimbledonie awansowała na siódme miejsce na świecie, będzie się liczyć. W ten sposób czołówka listy WTA wyrównuje się, robi się ciekawie. Pamiętajmy, że Jessica Pegula ponad trzy tygodnie temu ograła Igę na trawie.
Zatem dobrze dysponowanych zawodniczek w tym roku jest więcej, ale ja uważam, że Iga, przy jej dyspozycji ruchowej, którą ma od zawsze, ma taką przewagę nad resztą zawodniczek, a na pewno będzie utrzymywać wysoką dyspozycję, że pogoń za pozycją numer "jeden" musi się udać! Wygranie Wimbledonu doda mojej byłej podopiecznej sporego wiatru w żagle. Do tego stopnia, że Iga może wygrać nawet US Open.
Tak jak to zrobiła trzy lata temu.
Gdybym miał typować, to obstawiłbym, że Iga na twardej nawierzchni pokona rywalki. To prawda, że strata do Sabalenki jest wciąż duża. Z jednej strony Iga nie ma zbyt wielu punktów do obrony po ubiegłym roku, ale z drugiej, Sabalenka musiałaby przegrywać w początkowych rundach, albo nie grać ze trzy miesiące, by strata topniała znacząco.
Oczywiście, Iga może sporo nadgonić we wrześniu i październiku, podczas turniejów rozgrywanych w Azji. W zeszłym roku nie wystartowała w nich z powodu zawieszenia. Może także wygrać WTA Masters. Pamiętajmy też, że w przyszłym roku Sabalenka ma sporo punktów do obrony: finały Australian Open i French Open, półfinał Wimbledonu, zwycięstwa w Brisbane, Miami i Madrycie. To nie będzie łatwe do powtórzenia. Dlatego podkreślam, że jest możliwe, by w przyszłym roku Iga przeskoczyła Sabalenkę.
Iga Świątek straciła pozycję liderki w październiku ubiegłego roku, po panowaniu trwającym aż 125 tygodni!
Zastanawia mnie tylko, czy dla Igi najważniejsze jest, aby być światową "jedynką". Być może wyższy priorytet zyska zdobywanie brakujących jej trofeów jak Australian Open. Novak Djoković nie zawsze był liderem listy ATP, ale Wielkie Szlemy wygrywał. Dla niego najważniejsze były tytuły. Dlatego dla Igi byłoby najlepsze takie podejście – koncentrowanie się na trofeach, a nie na rankingu. On się poprawi wraz z kolekcjonowanymi tytułami. Ważne, że Iga wspięła się już na trzecie miejsce, co oznacza, że na Sabalenką czy Coco Gauff trafi dopiero w półfinale.
Najważniejsza jest jednak dobra gra, a nie gdybanie kto na kogo, kiedy trafi. Wimbledon pokazał, że w tym roku, w dwóch pierwszych rundach, odpadło najwięcej w historii zawodniczek rozstawionych. Ale to nie był problem Igi. Ona wygrała zasłużenie, cieszmy się z tego, czerpmy dużo radości i trzymajmy kciuki za to, żeby Iga była zdrowa, by omijały ją kontuzje. Wszyscy widzieliśmy, co się stało z Dymitrowem. Prowadził w setach 2:0, ale niestety, doznał kontuzji i tak skończyły się marzenia o podboju Wimbledonu. Mamy przykład Huberta Hurkacza, który właściwie przez rok boryka się z kontuzjami.