Joanna Kołaczkowska panicznie bała się raka. "Domagałam się badań, w końcu wysłali mnie do psychologa"

4 dni temu 11
Reklama 3 tysiące złotych na miesiąc.

"Byłam absolutnie przerażona"

Diagnozę czerniaka aktorka kabaretu Hrabi otrzymała przed laty, gdy była w czwartym miesiącu ciąży. Jak opowiedziała później mediom, bała się nie tylko samej choroby, ale też tego, jak leczenie może wpłynąć na jej nienarodzone dziecko.

— Byłam w czwartym miesiącu, kiedy mi go usuwali. Przeżyłam straszliwy szok, kompletna szajba, przez miesiąc nie pamiętałam, że jestem w ciąży, byłam absolutnie przerażona. Nie wiedziałam, co dalej ze mną będzie, co z dzieckiem, czy nie będą mi robić jakiejś chemii, która będzie mogła mu zaszkodzić. To była rozpacz — ujawniła w rozmowie z "Gazetą Prawną".

Dalszy ciąg artykułu pod materiałem wideo

Od tamtej pory, czego nie ukrywała, zmagała się z kancerofobią, czyli lękiem przed zachorowaniem na raka. Kancerofobia stanowi jeden z podtypów nozofobii, czyli lęku przed chorobami w ogóle.

— Ciągle się bałam, że mam gdzieś raka, co chwila chodziłam do lekarzy i domagałam się nowych badań, prześwietleń, rezonansów, tomografów. W końcu wysłali mnie do psychologa — opowiedziała e-teatrowi kabarecistka.

Joanna Kołaczkowska nie żyje

W kwietniu 2025 r. członkowie kabaretu Hrabi podali do publicznej wiadomości, że Joanna Kołaczkowska ponownie zmaga się z nowotworem (nie ujawniono, jakiego rodzaju). Artystka wycofała się z pracy scenicznej i podjęła leczenie.

Fani i środowisko artystyczne bardzo aktywnie wspierali Joanna poprzez udział w koncertach charytatywnych, z których dochód był przeznaczony na jej terapię.

Rankiem 17 lipca media przyjaciele z kabaretu Hrabi zamieścili w sieci informację o śmierci aktorki, podkreślili też, że wszystkie metody leczenia zostały wyczerpane i choć liczyli na cud, ten się nie wydarzył.

"Postawiła po sobie ogromną wyrwę, której niczym nie da się zapełnić. W nas – ludziach, którzy byli z nią blisko, którzy dzielili z nią scenę i życie. I w świecie sztuki, który był jej przestrzenią, jej domem, jej oddechem, a ona była jego najpiękniejszym uosobieniem.

Jej talentu nie da się porównać – był zjawiskiem. Jej obecność – darem. Jej odejście – stratą nie do ogarnięcia. Dziękujemy ci, Asiu. Za śmiech, za wzruszenie, za piękno i dobro, które nosiłaś w sobie i dawałaś światu. Za dobro.

Zostajesz z nami – w każdym wspomnieniu, w każdym wersie, w każdej ciszy, która dziś boli bardziej niż kiedykolwiek. Wierzymy, że gdziekolwiek teraz jesteś – roześmiana, jasna, wolna – niesiesz innym swój śmiech, tak jak nam niosłaś nadzieję i radość, nawet w najciemniejsze dni" — czytamy w treści komunikatu.

Przeczytaj źródło