Bilety na ich przedstawienie w Warszawie zniknęły w mgnieniu oka! Para numer 7 udowodniła, że ma oddaną publiczność. Zobacz, jak Kaczorowska komentuje ten sukces i co mówi tym, którzy w nią zwątpili.
Za kulisy parkietu: jak spektakl rodzi się z afery
Show-biznes ma swoje proste zasady: nic nie generuje takiej uwagi, jak kontrowersje. Sprawa Agnieszki Kaczorowskiej i Marcina Rogacewicza po ich udziale w ostatniej edycji "Tańca z Gwiazdami" (TzG) to podręcznikowy przykład, jak można przekuć medialny chaos w twórczy projekt. To, co zaczęło się od zaskakującej eliminacji i wyraźnego rozczarowania na żywo, bardzo szybko zyskało zupełnie nowy, profesjonalny wymiar.
Ich pożegnanie z parkietem było dalekie od kurtuazji. Decyzja widzów, by to właśnie ta para odpadła, stała się dla nich szokiem. Przy ogłaszaniu wyników nie kryli emocji, a tuż po zejściu z anteny opuścili studio bez pożegnania z innymi uczestnikami. Dla wielu, ten gest został odczytany jako skandal, czy wręcz oznaka złej woli. W medialnej narracji natychmiast pojawiały się pytania o to, czy artysta, rozczarowany werdyktem publiczności, ma prawo demonstrować swoje oburzenie. Czy profesjonalizm nie wymaga jednak zachowania zimnej krwi? Niewątpliwie, to głośne trzaśnięcie drzwiami zapewniło im utrzymanie uwagi publiczności na dłużej, co w show-biznesie jest walutą cenniejszą niż złoto.
Agnieszka Kaczorowska i Marcin Rogacewicz, fot. KAPIFZ parkietu na własną scenę
Niedługo po tej medialnej burzy, duet zaczął intrygować tajemniczymi zapowiedziami, sugerującymi jakiś wspólny projekt. Zagadka została rozwiązana 4 listopada, kiedy ogłosili, że ruszają z autorskim spektaklem taneczno-teatralnym pod tytułem "Siedem". Jak sami podkreślili w komunikacie, to przedsięwzięcie jest spełnieniem ich wieloletnich, artystycznych ambicji. Ten nagły zwrot akcji – od dramatu na parkiecie do realizacji własnych marzeń – z miejsca stał się paliwem dla mediów i internautów.
W rozmowie z portalem Pudelek, Agnieszka Kaczorowska wyjaśniła, że projekt nie narodził się z dnia na dzień po odpadnięciu z TzG, ale dojrzewał od miesięcy. Powstał z połączenia jej miłości do teatru i wspólnych rozmów z reżyserem i Marcinem Rogacewiczem. Podkreśliła, że "Siedem" ma być dla niej nie tylko artystycznym wyzwaniem, ale przede wszystkim emocjonalną podróżą, w której taniec odegra kluczową rolę. Planowany czas trwania, około 70 minut, sugeruje intensywną i skondensowaną formę.
Biznesowa lekcja kontrowersji
Ogłoszenie premiery wywołało naturalną falę komentarzy w sieci, co jest nieodłącznym elementem życia celebrytów. Internauci szybko wytknęli parze, że ich wcześniejsze, emocjonalne reakcje i słowa o "schowaniu się przed światem" zatańczeniu dla siebie, nijak się mają do szybkiego ogłoszenia komercyjnego show. To klasyczny schemat: publiczność, nawet ta oglądająca z zaangażowaniem, ma tendencję do dosłownego traktowania emocjonalnych, wypowiadanych pod wpływem chwili deklaracji. W tym przypadku to wyzwanie rzucone przez internautów okazało się doskonałą, darmową promocją dla projektu. Spektakl, który ma premierę w marcu, od początku ma zapewnioną wysoką widoczność.
Bang! Warszawa SOLD OUT w kilka godzin. Jeszcze bardziej cieszy, że jest dla kogo tworzyć. Mnóstwo pytań o inne miasta. Tak, tak, tak! Kochani, zgrywamy terminy i będziemy informować. Wdzięczność MAX - napisali zakochani na Instagramie.
Premiera widowiska "Siedem" zapowiedziana jest w sześciu miastach – między innymi w Warszawie, Gdańsku, Szczecinie i Poznaniu. Ceny biletów, wahające się od 100 do 150 złotych, plasują go w segmencie popularnych wydarzeń artystycznych. Co ciekawe, zainteresowanie jest spore. Wejściówki na warszawski pokaz, będący naturalnym miernikiem popularności, rozeszły się w zaledwie kilka godzin. Pokazuje to, że emocje wzbudzone w telewizji miały bezpośrednie przełożenie na realny biznesowy sukces. Mimo dostępności biletów w innych miastach, szybkie zniknięcie wejściówek w stolicy jest najlepszym dowodem, że "skandal" sprzedał bilety.
Teraz tańczymy na własnych zasadach- ucięła krótko Kaczorowska odpowiadając na zarzuty względem spektaklu
Ostatecznie, historia Kaczorowskiej i Rogacewicza to lekcja na temat współczesnego show-biznesu. Czasem, by zrealizować autorskie marzenia i zapełnić sale, potrzebne jest głośne, telewizyjne pożegnanie. Rozczarowanie, które wydawało się końcem ich przygody z popularnością, okazało się jedynie początkiem nowej, samodzielnej drogi artystycznej. I choć mogło to wyglądać na spontaniczną reakcję na hejt, biznesowo to była bezbłędna strategia.
Agnieszka Kaczorowska i Marcin Rogacewicz fot. KAPiF
2 dni temu
8






English (US) ·
Polish (PL) ·