Kiedyś w fartuchu i w ukryciu, dzisiaj z tysiącami lajków na IG. "To naprawdę wartościowy zawód"

4 dni temu 11
Kiedyś w fartuchu i w ukryciu, dzisiaj z tysiącami lajków na IG. "To naprawdę wartościowy zawód"
Kiedyś w fartuchu i w ukryciu, dzisiaj z tysiącami lajków na IG. "To naprawdę wartościowy zawód" Fot. naTemat.pl / Wygenerowane w Canva AI

Justyna, gdy była małą dziewczynką, marzyła o tym, żeby zostać lekarzem weterynarii. Dziś sprząta domy i mówi o swojej pracy z dumą. Edyta Razik z miłości do porządku stworzyła prężnie działającą firmę, a jej zasięgi w mediach społecznościowych doganiają influencerów. Kim są sprzątaczki XXI wieku?

Daj napiwek autorowi

Kiedyś w fartuchu i w ukryciu, dziś z zasięgami, kontami na Instagramie i tysiącami lajków. Prowadzą własne biznesy, dzielą się poradami online i przyciągają rzesze obserwatorów. O swoim zawodzie opowiadają z pasją.

Rzadko mówią o sobie "sprzątaczka". Nazywają siebie ekspertkami od czystości i mistrzyniami organizacji. Jedno jest pewne: kobiety, które dziś oferują usługi sprzątania, na zawsze zmieniły wizerunek tego zawodu.

To ludzi kręci

– A pani jak o sobie mówi? – pytam Edytę Razik. – Przedsiębiorczyni!

Edyta ma poczucie misji. Mówi, że robi coś ważnego: ułatwia ludziom życie, a oni potem jej za to dziękują. Słyszy od nich, że gdyby nie ona, nie byliby w stanie posprzątać za pralką czy w kątach mieszkania. Bo Edyta nie tylko sprząta w cudzych domach, ale także edukuje. Na Instagramie pokazuje, jak wprowadzać porządek skutecznie, profesjonalnie i z satysfakcją. Jej profil śledzi ponad 18 tys. osób

– Bycie pomocą domową to naprawdę wartościowy zawód. Jeśli nie będziemy o tym głośno mówić, to zawsze będziemy postrzegane tylko jako "panie od mopa i ściery" – podkreśla.

Ludzie lubią podglądać na Instagramie, jak radzi sobie z bałaganem. Są ciekawi trików, sposobów i drobnych patentów, które ułatwiają codzienne porządki. 

– Ten temat naprawdę ich kręci – zauważa. –  Dzięki temu zyskałam nie tylko nowych klientów, ale też pokazałam, że nie ma się czego wstydzić – ani świadczenia usług sprzątania, ani korzystania z nich.

Bo, jak opowiada Edyta, wstydzą się i jedni i drudzy. Kobiety, które dopiero rozpoczynają pracę w branży usług porządkowych, często czują zakłopotanie. Wciąż silne są stereotypy, że to zawód mało prestiżowy, że sprząta się wtedy, gdy nic innego się nie potrafi. Edyta z tym się nie zgadza. Zaznacza, że sprzątać nie każdy potrafi. To umiejętność, do której nierzadko potrzebna jest wiedza – jakie środki można zastosować i na jakich powierzchniach, jak poradzić sobie z uporczywymi zabrudzeniami, a jednocześnie nie uszkodzić mebli czy sprzętów.

Ale wstydzą się też kobiety, które za sprzątanie płacą. Czują się winne i mają potrzebę tłumaczenia się: "Bo ja nie mam czasu", "bo dzieci", "bo się staram, ale nie nadążam".

 – Jakby potrzebowali rozgrzeszenia – uśmiecha się Edyta. – A ja zawsze powtarzam: proszę się zrelaksować, ja tu jestem po to, żeby pani pomóc.

I dodaje: – Jest już lepiej, ale to wciąż proces. Trzeba to normalizować – tak samo jak zarobki w tej branży.

Wciąż wiele osób uważa, że sprzątanie nie powinno kosztować dużo. 

– A przecież, kiedy idziemy do fryzjera, powierzamy mu swoje włosy i  płacimy za to setki złotych. Blond może kosztować nawet 700 zł, a mimo to wracamy co trzy miesiące, żeby odświeżyć fryzurę. To dlaczego, kiedy powierzamy komuś swój dom – miejsce, w którym żyjemy, odpoczywamy, nasz azyl – nagle zaczynamy oszczędzać? – porównuje. – Dlaczego skąpimy na kimś, kto ma sprawić, że będziemy żyć w czystej, uporządkowanej przestrzeni?

Edyta podkreśla, że w swojej branży cały czas się uczy. Chodzi na webinary i poszerza wiedzę, bo sprzątanie też daje możliwość rozwoju. I sama się też swoją wiedzą dzieli. Stworzyła e-booka.

Opowiada w nim o swojej drodze zawodowej i sprawdzonych sposobach na rozwinięcie własnej działalności. Regularnie otrzymywała te same pytania: jak zacząć, jak wyceniać swoje usługi, jak stawiać granice. Dlatego wpadła na pomysł napisania praktycznego przewodnika dla innych.

– To nie jest zawód, w którym przez 15 lat można robić wszystko tak samo – tłumaczy. Sama zauważa, że dziś sprząta zupełnie inaczej niż trzy lata temu, kiedy zaczynała swoją karierę.

Czy jest coś, co ją zaskakuje w pracy? Przede wszystkim ilość rzeczy w domach – sprzętów, książek, zabawek i gadżetów.

– Myślę sobie czasem, że gdyby człowiek pozbył się choć połowy, wszystkim żyłoby się lżej – i jemu, i mnie, bo łatwiej by się sprzątało – mówi. – Ale nigdy nie oceniam. Każdy ma inną sytuację, inny charakter. Dla jednych to przedmioty z sentymentem, dla innych po prostu brak czasu, żeby wszystko ogarnąć.

Za sprzątanie Edyta wzięła się po tym, jak odchowała dziecko. Chciała pogodzić obowiązki zawodowe z przedszkolem. Przyznaje, że nuży ją praca intelektualna, ślęczenie przy komputerze czy w papierach. Całe życie pracowała fizycznie, w ruchu. I od małego lubiła porządek. Pewnego dnia zaczęła przeglądać ogłoszenia w internecie, sprawdzając, czy w ogóle jest zapotrzebowanie na usługi sprzątania. Okazało się, że jest – i to spore.

– Tak nieśmiało zapytałam męża, czy może by nie spróbować. I tak się zaczęło. Najpierw jedna klientka, potem druga. Na początku to były trzy zlecenia w tygodniu. Uczyłam się wszystkiego sama, metodą prób i błędów – wspomina. 

Dziś ma terminy zajęte aż do stycznia przyszłego roku. Ale sprzątanie ma też swoje ciemne strony – to ogromny wysiłek fizyczny. Dwa duże zlecenia jednego dnia – dom 180 metrów, a potem drugi 120 – to wyzwanie, które Edyta potem czuje w każdym mięśniu. Starsze koleżanki z branży skarżą się, że z czasem pojawiają się problemy z kręgosłupem, nadgarstkami czy kolanami.

Jednak nawet w tak wymagającej pracy najważniejsza jest relacja z klientem.

– Kiedy wchodzi się do czyjegoś domu i dotyka jego rzeczy osobistych, musi istnieć zaufanie i sympatia – mówi. – Nie wyobrażam sobie pracować u kogoś, kto mi nie ufa. I działa to w obie strony – ja też wybieram, z kim chcę współpracować.

Czytaj także:

logo

Stres

Justyna firmę sprzątającą prowadzi ze wspólniczką. Obie są mamami i uznały, że póki dzieci są małe, trzeba znaleźć sposób na pracę elastyczną i niezależną. Wcześniej 37-latka pracowała w hotelach i przy sprzątaniu klatek schodowych – zawsze na umowach zlecenie, bez prawa do zwolnienia, gdy dzieci chorowały.

– Dlatego pomyślałyśmy, że najlepiej będzie stworzyć własny biznes – opowiada.

Powoli zaczynają działać w mediach społecznościowych, pokazując efekty swojej pracy. W planach mają, podobnie jak Edyta, kręcenie rolek i dzielenie się swoimi trikami na utrzymanie porządku w domu. Na razie koncentrują się na pracy u klienta w domu.

Justyna zawsze ustala stawkę, zanim wkroczy do mieszkania. Jeśli klient nie jest pewny, jak ocenić stopień zabrudzenia, prosi go o przesłanie zdjęcia. – Kluczem do sukcesu jest rozmowa – podkreśla.

Stres w jej pracy jest nieodłączny. – Nie chodzi nawet o to, że coś zostanie niedopracowane, ale że klient może to zauważyć i poczuć się niezadowolony. Zawsze uprzedzamy, że smugi czy drobne niedoskonałości czasem trudno dostrzec – w cieniu czy przy deszczu mogą być niewidoczne. Dopiero gdy wychodzi słońce, wszystko staje się wyraźne.

Zawsze dodajemy: jeśli coś trzeba poprawić, proszę śmiało dzwonić – przyjedziemy i naprawimy wszystko.

Justyna

pracuje jako pani od sprzątania

Cieszy ją, że zmienia się podejście społeczne do zawodu sprzątaczki. – Kiedyś, gdy dwie dorosłe osoby rozmawiały – jedna pracowała w urzędzie, a druga przyznawała, że sprząta, od razu wyczuwało się pewną hierarchię: "Ja jestem wyżej, bo pracuję w biurze, a ty sprzątasz".

Jak mówi dalej, tego już nie ma. To raczej dobrze, że ktoś ma znajomą, która może przyjść i posprzątać dom.

– Czasem samemu trudno wszystko ogarnąć, zwłaszcza z dziećmi. Profesjonalna pomoc naprawdę się przydaje – podkreśla.

Justynę już prawie nic nie zaskakuje po tym, jak kiedyś sprzątała wymiociny i odchody na klatkach schodowych. No, może to, że czasem u kogoś, kto prosi ją o usługę, jest po prostu... czysto.

– Łazienka była brudna, ale reszta mieszkania całkiem w porządku. Ludzie czasem proszą nas o sprzątanie, choć wcale nie jest źle.

Kiedy pytam, co w pracy jest najtrudniejsze, odpowiada, że kontakt ze środkami czyszczącymi. Musi być przy tym bardzo ostrożna. Zawsze ma przy sobie rękawiczki, które stały się jej nieodłącznym atrybutem.

– Czasem trzeba używać naprawdę mocnych środków, na przykład z chlorem, które aż duszą – wspomina. – Trzeba było wyjść z pomieszczenia, przewietrzyć je, i dopiero potem wrócić do sprzątania. Z czasem człowiek przyzwyczaja się do wszystkiego.

Osoba sprzątająca to zawód niemal całkowicie zdominowany przez kobiety: aż 92 proc. pracowników tej branży to panie. Ponad połowa z nich – 55 proc. – pracuje w sektorze publicznym, dbając o porządek w miejscach, z których korzystamy na co dzień.

Mimo odpowiedzialności i ciężkiej pracy, ich wynagrodzenia wciąż pozostają daleko w tyle za średnią krajową – przeciętna pensja jest aż o 38 proc. niższa. To statystyki, które mówią same za siebie, pokazując, jak niedoceniana bywa codzienna praca utrzymująca naszą przestrzeń w czystości.

Przeczytaj źródło