- Resort planuje, że zatrudnienie lekarza na podstawie kontraktu na wykonywanie procedur zabiegowych będzie możliwe tylko wówczas, gdy lekarz ten związany jest już z jakąś placówką medyczną w wymiarze odpowiadającym co najmniej połowie etatu. Jednocześnie ma zostać wprowadzony limit wynagrodzenia: maksymalnie 240 zł brutto za godzinę oraz zakaz tzw. procentu od procedury
- Resort chce też zmienić współczynniki pracy dla grup 5 i 6 oraz przesunąć coroczne podwyżki z lipca na styczeń od 2027 roku
- Zdaniem dyrektorów szpitali proponowane ograniczenia mogą ustabilizować finanse placówek, ale bez podniesienia wycen świadczeń doprowadzą do spadku dostępności i odpływu kadry. Zarządzający wskazują też na brak dialogu z NFZ i niedoszacowanie świadczeń jako główne źródło problemów finansowych szpitali
Rewolucja w wynagrodzeniach medyków. Oto, co proponuje Ministerstwo Zdrowia
Ministerstwo Zdrowia od dawna, ze względu na trudną sytuację finansową Narodowego Funduszu Zdrowia, sygnalizowało konieczność zmian w ustawie o minimalnym wynagrodzeniu oraz zasadach wynagradzania medyków na kontraktach. 27 października w tej właśnie sprawie odbyło się posiedzenie Prezydium Trójstronnego Zespołu do Spraw Ochrony Zdrowia.
Resort przedstawił szczegóły swoich propozycji. Podczas zaplanowanego na 18 listopada posiedzenia zespołu trójstronnego mają być przedyskutowane ze stroną związkową i społeczną.
Zgodnie z nimi waloryzacja najniższych wynagrodzeń byłaby powiązana z innym wskaźnikiem o niższej dynamice wzrostu, takim jak wskaźnik wzrostu wynagrodzeń w państwowej sferze budżetowej. Zmniejszyłoby to dynamikę wzrostu wynagrodzeń.
Ministerstwo Zdrowia zaproponowało także zmianę współczynników pracy dla grupy 5 i 6. Współczynniki miałyby wzrosnąć dla grupy 5 z 1,02 na 1,19, natomiast dla grupy 6 z 0,94 na 1,09.
Od 2027 roku resort chce też przesunąć termin realizacji corocznych podwyżek z lipca na styczeń.
Ale najwięcej emocji i komentarzy budzi kwestia ograniczeń dla lekarzy pracujących na kontraktach. Resort chciałby odejść od podpisywania umów cywilno-prawnych z podmiotami zbiorowymi, skupiającymi grupy lekarzy. Poza tym, zgodnie z propozycjami MZ, podpisanie kontraktu w ramach standardowej ordynacji będzie możliwe tylko wtedy, gdy lekarz pracuje w jakiejś placówce w wymiarze co najmniej połowy etatu. To realnie mogłoby utrudnić tzw. turystykę zabiegową, czyli wykonanie określonych procedur w kilku placówkach jednocześnie.
Co ważne, AOTMiT uzyskałaby wgląd w to, ile zarabia każdy lekarz: w sprawozdaniach finansowych szpitale miałyby wykazywać te kwoty wraz z numerami Prawa Wykonywania Zawodu lub numerami PESEL wykonujących świadczenia medyków.
Ministerstwo chce również zakazać określania wynagrodzenia w umowach cywilnoprawnych jako procentu od wartości kontraktu z NFZ (tzw. procentu od procedury).
CAP może ułatwić dyrektorom negocjacje płacowe, ale nie wszędzie
Co o zaproponowanych rozwiązaniach sądzą dyrektorzy szpitali? Zdaniem Anny Gil, dyrektorki Szpitala im. św. Łukasza w Końskich, propozycje MZ to realna zmiana kierunku w kwestii tzw. sufitów płacowych w ochronie zdrowia, o których mówi się od dawna.
- Może to przynieść stabilizację finansową placówek publicznych, ale żeby rozwiązanie miało sens, musi iść w parze z podniesieniem i urealnieniem wycen świadczeń, elastycznym podejściem do specjalizacji deficytowych i deregulacją części wymogów formalnych. Bez tego system zyska chwilowy oddech finansowy, ale może stracić na dostępności świadczeń, przez co wydłużą się kolejki - ocenia Anna Gil.
Czy zaproponowana przez MZ stawka 240 zł za godzinę (ok. 36–40 tys. zł miesięcznie) odpowiada realiom rynkowym? - Częściowo tak. Ta kwota jest wyższa niż mediana kontraktów, czyli ok. 24,6 tys. zł miesięcznie, ale niższa niż stawki w deficytowych specjalizacjach i na dyżurach, gdzie kontrakty potrafią sięgać 100–300 tys. zł miesięcznie. W wielu poradniach i oddziałach taka stawka będzie akceptowalna, ale np. w SOR, anestezjologii, radiologii czy intensywnej terapii może być zbyt niska, by utrzymać kadrę - zauważa nasza rozmówczyni.
Wiele wątpliwości budzi realna możliwość wprowadzenia tych rozwiązań do systemu. Jak mówi Anna Gil, w praktyce mogą pojawić się wyzwania: spory prawne dotyczące swobody działalności gospodarczej oraz trudności z egzekwowaniem limitów tam, gdzie braki kadrowe są największe.
- CAP może ułatwić negocjacje i zakończyć „spiralę licytacji” między szpitalami, co w wielu miejscach jest problemem. Jednak w placówkach, które już dziś płacą więcej niż proponowany limit, może utrudnić rekrutację i utrzymanie personelu — zwłaszcza na dyżurach i w specjalizacjach deficytowych. Może też prowadzić do sytuacji, w której wszyscy lekarze będą zarabiać maksymalną kwotę z widełek - ocenia.
Zdaniem Krzysztofa Żochowskiego, dyrektora szpitala powiatowego w Garwolinie, MZ nie doprecyzowało wystarczająco, jak miałoby to wyglądać w praktyce.
- Mam ogromne wątpliwości co do tego, jak można byłoby to wprowadzić w życie. W Polsce mamy przecież wolność prowadzenia działalności gospodarczej. Wielu lekarzy współpracuje przecież z kilkoma szpitalami. Według mnie to działanie pod publiczkę, które ma wyjść naprzeciw społecznym oczekiwaniom, ale realnie nic nie zmieni - uważa dyrektor Żochowski.
To nie na wynagrodzeniach powinno się skupić Ministerstwo Zdrowia?
Głównym problemem w ocenie dyrektorów pozostaje fakt, że wyceny świadczeń w podstawowych obszarach, takich jak np. te realizowane na SOR-ach, od lat są niedoszacowane.
- Jeśli wyceny zostaną urealnione, szpitale będą mogły płacić konkurencyjne wynagrodzenia bez generowania długu i bez konieczności wprowadzania sztywnych limitów. To rozwiązanie byłoby bardziej trwałe i motywujące niż administracyjne ograniczenia płac. Najbardziej racjonalny byłby model mieszany — urealnienie wycen świadczeń i jednoczesne wprowadzenie rozsądnych ram finansowych, z możliwością większej elastyczności w deficytowych specjalizacjach - uważa Anna Gil.
Podobnie ocenia sytuację dyrektor Żochowski. Jego zdaniem źródłem problemów finansowych szpitali powiatowych jest nierówność w zakresie wyceny świadczeń.
- Doskonale wiemy przecież, że istnieją świetnie wycenione obszary, ale są i takie świadczenia, których realizacja pogrąża szpitale finansowo. W mojej ocenie to na tym Ministerstwo Zdrowia powinno się skupić - podkreśla.
Dyrektorzy: o wielu decyzjach dowiadujemy się z mediów
Oboje przyznają, że sytuacja finansowa szpitali w ich regionach jest bardzo trudna, choć oczywiście na Mazowszu i w województwie świętokrzyskim są też takie placówki, którym udaje się zbilansować.
- Z wielkim zaniepokojeniem śledzimy więc doniesienia dotyczące np. zmniejszenia finansowania, które może dotyczyć umów zawartych przez Mazowiecki Oddział NFZ ze szpitalami na świadczenia poza ryczałtem w listopadzie i grudniu. Dochodzą do nas sygnały z regionu o takich decyzjach płatnika. Szpital w Garwolinie otrzymał propozycję obniżenia kontraktu, ale obejmuje ona najbliższy miesiąc, cięcia nie są drastyczne. Pogorszenie finansowania dramatycznie odbiłoby się to na dostępności do opieki dla pacjentów - mówi dyrektor Żochowski.
Szpital w Końskich zakończył rok 2024 z dodatnim wynikiem finansowym, jednak bieżący zakończy ze stratą. Wynika to przede wszystkim z faktu, że NFZ wciąż nie zapłacił placówce za zrealizowane w tym roku nadwykonania oraz świadczenia w ramach programów lekowych. Łączna kwota należności przekracza 8 mln zł. Kontrakt szpitala z Funduszem opiewa na kwotę ok. 300 mln zł.
- Szczególnie trudnym elementem zarządzania w takich warunkach jest brak realnej komunikacji z Funduszem. O wielu decyzjach dowiadujemy się z mediów. Jako dyrektorzy mamy prawny obowiązek terminowego regulowania zobowiązań wobec pracowników i dostawców, tymczasem nie wiemy, kiedy środki z NFZ wpłyną na konto szpitala. W takiej sytuacji często jesteśmy zmuszeni przesuwać w czasie przyjęcia pacjentów. Warto podkreślić, że szpitale, które z powodów finansowych zmuszone są do ograniczenia lub przesunięcia przyjęć, później tłumaczą się z tych decyzji przed płatnikiem i Rzecznikiem Praw Pacjenta. Zamrożenie tzw. ustawy podwyżkowej z pewnością poprawiłoby sytuację finansową szpitali. Jeśli wynagrodzenia rosną o 14 proc., a wartość kontraktów z NFZ jedynie o 4–5 proc., to jasno widać, gdzie leży źródło corocznych problemów finansowych placówek ochrony zdrowia - podsumowuje dyrektor Anna Gil.
Materiał chroniony prawem autorskim - zasady przedruków określa regulamin.
Dowiedz się więcej na temat:

1 tydzień temu
8






English (US) ·
Polish (PL) ·