- Ministerstwo Zdrowia proponuje, aby ciężarne z powiatów, w których zamkną się oddziały położnicze, mogły liczyć całodobowo na opiekę położnej dyżurującej w szpitalach z izbą przyjęć lub oddziałem ratunkowym, oddalonych o minimum 25 km od najbliższej porodówki
- Pomysł wywołał kontrowersje i obawy. - A jak poród okaże się trudny? Albo dziecko mniej zdrowe niż się wydawało na USG? - zwracała uwagę na platformie X lek. Anna Bazydło
- - To postawienie bezpieczeństwa kobiet, dzieci i medyków na głowie - komentował lek. Michał Bulsa, specjalista ginekolog i prezes Okręgowej Rady Lekarskiej w Szczecinie
- Prof. Ewa Wender-Ożegowska, która brała udział w opracowywaniu projektu, bierze go w obronę. - Ma zapewnić pacjentce pomoc położnej, kiedy po zamknięciu oddziału położniczego, zostałaby pozostawiona sama sobie - wyjaśnia
- Opiekę nad ciężarnymi zgodnie z założeniami prowadziłyby natomiast poradnie przyszpitalne. Z kolei dyżurna położna, w razie zgłoszenia się ciężarnej ze skurczami, decydowałaby, po zbadaniu, czy powinna być już zawieziona karetką w asyście położnej do szpitala z porodówką
- - Szpital (w którym dyżuruje położna - przyp. red.) zobowiązany będzie tak zorganizować warunki, aby w sytuacji ewentualnego porodu, zagwarantować przyjęcie go na miejscu. Zarówno warunki lokalowe, jak i sprzęt (m.in. KTG) mają zapewnić intymność - zapewnia ekspertka
Spada liczba porodów. "W dwa lata zamknęło się kilkadziesiąt oddziałów"
Zmiany w organizacji opieki nad kobietami rodzącymi wymusza demografia. Konsultant krajowa w dziedzinie położnictwa i ginekologii prof. Ewa Wender-Ożegowska podkreśla w rozmowie z Rynkiem Zdrowia, że 2024 był rokiem, w którym urodziło się w Polsce najmniej dzieci w całym okresie powojennym. Rok wcześniej liczba urodzeń żywych wynosiła jeszcze ok. 272 tys., podczas gdy w 2024 już tylko 252 tys., a 2025 - według dostępnych danych będzie pod tym względem prawdopodobnie jeszcze gorszy. - W pierwszych trzech kwartałach zarejestrowano ok. 181 tys. urodzeń, co pokazuje, że mamy tendencję spadkową - zwraca uwagę.
Sytuacja ta odbija się zarówno na oddziałach położniczych w dużych, wysokospecjalistycznych szpitalach, jak również a może i przede wszystkim, na porodówkach w najmniejszych placówkach.
- Z danych statystycznych, jakie posiadamy, w wielu szpitalach pierwszego stopnia referencji liczba porodów spadła gwałtownie, co daje liczbę poniżej 300 porodów rocznie. Dodać należy, że w tych małych ośrodkach kobiety wybierają już od lat szpitale większe, lepiej wyposażone. W wielu gminach czy powiatach liczba dzieci urodzonych w lokalnych szpitalach, nie przekracza 40-50 proc. noworodków pochodzących z tych miejscowości - wylicza konsultantka krajowa.
W konsekwencji szpitale te muszą utrzymywać w stałej gotowości zespoły lekarskie - położników, neonatologów, anestezjologów i położnych, ponosząc olbrzymie koszty, których nie mogą pokryć wobec niewykonanych procedur.
Rocznie daje to, jak wymienia prof. Wender-Ożegowska, kilkumilionowe straty.
Zwraca też uwagę, że "wraz z niewykonywaniem zawodowych procedur, spada sprawność operacyjna zespołów, co wiąże się z większym ryzykiem dla rodzących, jak i ich noworodków".
- W ostatnich dwóch latach doszło do zamknięcia lub zawieszenia kilkudziesięciu oddziałów porodowych i neonatologicznych w Polsce, wobec faktu ogromnego zadłużenia szpitali i spadającej liczby porodów. Oddziały te zamykają się ze względów ekonomicznych, niejednokrotnie bez uwzględnienia lokalizacji innych oddziałów porodowych. Działania te, poza medialnym rozgłosem w niektórych przypadkach, odbywają się na mocy decyzji kierownika placówki i nie przebiegają w sposób kontrolowany przez płatnika publicznego ani Ministerstwo Zdrowia - opowiada.
Dlatego MZ wspólnie z konsultant krajową zaproponowało projekt, który ich zdaniem może zapewnić bezpieczeństwo rodzących w rejonach, w których zamykają się oddziały położnicze i neonatologiczne. - To próba interwencji w sytuacji wykluczenia komunikacyjnego ciężarnych - podkreśla konsultant.
W projekcie rozporządzenia konsultanci i resort proponują, aby zawsze przy podejmowaniu decyzji o zamknięciu oddziału porodowego, uwzględnić możliwość dojazdu do innego dedykowanego szpitala, w czasie ok. 30-45 minut.
Takie standardy są bowiem rekomendowane przez większość krajów europejskich. Stąd w niektórych rejonach, gdzie czas dojazdu byłby dłuższy konsultant wojewódzki będzie proponował ewentualne utrzymanie oddziału, nawet jeśli nie jest rentowny, dla bezpieczeństwa pacjentek.
Ekspertka: położna zbada pacjentkę, w razie porodu zostanie odwieziona na porodówkę
Rynek Zdrowia: Pojawiły się głosy, w tym także lekarzy, że zaproponowane przez panią i MZ nowe świadczenie - opieka nad kobietą w ciąży lub kobietą rodzącą realizowana przez położną, nie zagwarantuje należytego bezpieczeństwa pacjentkom.
Prof. Ewa Wender-Ożegowska, konsultant krajowa w dziedzinie położnictwa i ginekologii: Zaproponowany projekt jest bezpieczny dla pacjentek. Proszę pamiętać, że zamykane oddziały porodowe, to najczęściej oddziały o bardzo małej liczbie porodów, do których zgodnie z rekomendacjami i ustalonymi od lat stopniami referencji nie były kierowane ciężarne z ciążami powikłanymi. Propozycja likwidacji małych oddziałów położniczych i porodowych jest zatem odpowiedzią na potrzebę zapewnienia bezpiecznych porodów zarówno samym rodzącym, jak i noworodkom (1,5 porodu na dobę jest czynnikiem ryzyka narastania w tych ośrodkach powikłań okołoporodowych). Ponadto oddziały takie nie spełniają warunków szkolenia dla rezydentów.
Ale czy obawy o zagwarantowanie bezpieczeństwa matki i dziecka w takim
modelu opieki są uzasadnione? Co jeśli noworodek będzie wymagał
specjalistycznej opieki?
Proszę pamiętać, że po zamknięciu oddziału porodowego, szpital przestaje pełnić funkcję jednostki przyjmującej porody. W tym rejonie porody mają odbywać się w dedykowanym, innym szpitalu. Opieka nad ciężarną zgodnie z tymi założeniami jest prowadzona przez poradnię przyszpitalną lub poradnię działającą w ramach AOS, z którą szpital ma podpisaną umowę, codziennie do godz. 18, a w soboty do godz. 14 lub 16.
Z kolei dyżurna położna, w razie zgłoszenia się ciężarnej ze skurczami, decyduje, po zbadaniu, czy pacjentka jest rzeczywiście rodzącą, czy może wrócić do domu, czy może jechać własnym transportem do szpitala, czy w razie zaawansowania porodu powinna być zawieziona karetką w asyście położnej.
Zgodnie z obowiązującymi obecnie standardami ciąże i porody fizjologiczne mogą prowadzić położne.
Poród przy SOR-ze to scenariusz awaryjny
Mówimy tu jednak o ciąży donoszonej, przebiegającej bez powikłań.
Tak, mówimy o ciąży donoszonej, bowiem porody przedwczesne na tych oddziałach z założenia nie mogły się odbywać.
Szpital zobowiązany będzie tak zorganizować warunki dla zgłaszającej się ciężarnej, aby w sytuacji ewentualnego porodu, zagwarantować przyjęcie go na miejscu. Zarówno warunki lokalowe, jak i sprzęt (m.in. KTG) mają zapewniać intymność i bezpieczeństwo pacjentce. Podobnie jak do tej pory działo się to w tzw. punktach przyjęć do porodu.
Gdyby już doszło do porodu w szpitalu bez oddziału położniczego i neonatologicznego, położnica wraz z noworodkiem będzie transportowana do najbliższego szpitala karetką. Całodobowa dostępność karetki transportowej, w razie konieczności dowiezienia rodzącej do pobliskiego szpitala z towarzyszącą położną, gwarantuje transport powrotny położnej do izby porodowej.
Ile takich porodów będzie odbieranych ostatecznie w punktach przy izbach szpitalnych czy SOR-ach?
Z danych, które posiadam, wynika, że przypadki konieczności przyjęcia porodu w szpitalach, w których zamknięto porodówki, są incydentalne (w szpitalu w Chodzieży, gdzie zamknięto porodówkę, od kwietnia br. były dwa). Rodzące wiedzą, dokąd mają się udać.
Musimy też pamiętać, że poród nie trwa kilka minut i rolą nas lekarzy, jak i pań położnych jest omawianie z ciężarnymi mechanizmu porodu, objawów, które świadczą o jego początku i objawach, które wskazują na konieczność udania się do szpitala.
Zaproponowane rozwiązanie ma właśnie zapewnić pacjentkom pomoc położnej, w sytuacjach, kiedy po zamknięciu oddziału położniczego, zostałaby pozostawiona sama sobie. To interwencja będąca odpowiedzią na realia medyczne.
"Porody w taksówkach lub w drzwiach izby przyjęć już dzisiaj nie są rzadkością"
W jakich sytuacjach może się to zdarzyć?
Niespodziewane sytuacje będą się zdarzać, gdy pacjentka nie będzie objęta opieką w ciąży, jak również gdy ciężarna chce jak najpóźniej przybyć do szpitala, bo boi się tzw. medykalizacji porodu. Niestety porody w taksówkach lub w drzwiach izby przyjęć już dzisiaj nie są rzadkością.
Projekt rozporządzenia ws. nowego świadczenia jest w konsultacji. Dostrzega Pani w propozycjach obszary do poprawy?
Każdy projekt, nowe rozwiązanie, wzbudza emocje. Zespół konsultantów wojewódzkich to grono osób czujących się odpowiedzialnymi za los swoich ciężarnych. Przygotowanie tego projektu to efekt wielu naszych dyskusji, które następnie przedstawiliśmy Ministerstwu Zdrowia.
Chcemy, aby rodzące były bezpieczne i wydaje nam się, że ta zaproponowana reorganizacja daje to poczucie bezpieczeństwa. Musimy jednak pamiętać, że żaden system nie daje stuprocentowej gwarancji bezpieczeństwa.
Aby to ryzyko minimalizować, musi być jednak zagwarantowany: całodobowy transport dla rodzących, dobrze wyedukowane położne, których na szczęście nie brakuje, ale i odpowiednia edukacja ciężarnych, za którą jesteśmy odpowiedzialni, my położnicy i panie położne.
W nowym standardzie opieki okołoporodowej edukacja ciężarnych będzie prowadzona od początku ciąży właśnie przez położne.
Czy trend zamykania porodówek w szpitalach będzie przybierał na sile?
Niestety wydaje się, że tak, wobec obecnej sytuacji demograficznej. W wielu krajach przyjęto bardzo podobny standard, jaki proponuje MZ.
Materiał chroniony prawem autorskim - zasady przedruków określa regulamin.
Dowiedz się więcej na temat:

13 godziny temu
1




English (US) ·
Polish (PL) ·