- Akt wielkiego zuchwalstwa, na coś takiego nie jest uodpornione żadne muzeum świata - tak kradzież w Luwrze oceniła prof. Małgorzata Omilanowska, dyrektorka Zamku Królewskiego w Warszawie. Jej zdaniem napad na paryskie muzeum był "akcją na rympał".
Fot. REUTERS/Benoit Tessier
Luwr zamknięty dla zwiedzających
Wbrew wcześniejszym zapowiedziom paryskie muzeum drugi dzień z rzędu jest w poniedziałek nieodstępne dla zwiedzających. Trwają poszukiwania czterech włamywaczy, którzy ukradli osiem cennych klejnotów z kolekcji regaliów rodu Bonapartów. Zabezpieczenie Luwru będzie tematem pilnej narady zwołanej przez francuskie MSW z udziałem minister kultury i przedstawicieli państwowych służb. - Pewne jest, że zawiedliśmy - przyznał minister sprawiedliwości Gérald Darmanin. - Można postawić windę towarową na środku paryskiej ulicy, dzięki której w kilka minut ludzie mogą ukraść bezcenną biżuterię - co daje fatalny wizerunek Francji - dodał.
Dyrektorka Zamku Królewskiego: Nie jesteśmy odporni na taką zuchwałość
- Akt wielkiego zuchwalstwa, na coś takiego nie jest uodpornione żadne muzeum świata. Jedne można łatwiej sforsować, drugie trudniej, ale nie jesteśmy twierdzami, nie jesteśmy Fortami Knox. Jesteśmy instytucjami kultury otwartymi na dziesiątki, setki tysiące zwiedzających. Każdy z nich może mieć jakieś złe zamiary, nie możemy ich wszystkich odgrodzić szybą pancerną i przy każdym z nich postawić byłego agenta FBI z karabinem maszynowym - komentowała na antenie TVN24 prof. Małgorzata Omilanowska, dyrektorka Zamku Królewskiego w Warszawie i była ministerka kultury. Dodała, że placówki "nie są odporne na taką zuchwałość, bezczelność i brutalność".
Zobacz wideo Awantura o wystawę "Nasi chłopcy". Muzeum tłumaczy. "Tytuł nie jest przypadkowy"
Kradzież na sprzedaż czy na przetopienie?
Jak wyjaśniła, skradzione przedmioty mogą być sprzedane nieuczciwemu kolekcjonerowi. - Jest na świecie iluś ludzi, którzy mają pieniądze, by mieć rzeczy tylko dla siebie - mówiła. Druga możliwość, którą Omilanowska określiła jako "dużo smutniejszą", to pocięcie i przetopienie eksponatów. W tym kontekście dyrektorka Zamku Królewskiego wspomniała o innych znanych kradzieżach. - Napad sprzed kilku lat na Gruenes Gewoelbe w Dreznie skończył się znalezieniem tych przedmiotów, złota solniczka, saliera z Muzeum Historii Sztuki w Wiedniu - nie próbowano jej przetopić, tylko szantażowano muzeum. Napady tak zuchwałe z reguły nie są obliczone na materialną wartość tych przedmiotów, tylko nieobliczalną wartość niematerialną i prędzej czy później te przedmioty się znajdują - powiedziała.
Omilanowska o kradzieży: Przyjeżdżamy, wpadamy, zastraszamy, tniemy
Prof. Omilanowska oceniła, że na Luwr przeprowadzono "bezczelny napad". - Ja raczej widzę w tym hazard, ryzyko, akcję - przed wojną we Lwowie nazywano to - na rympał. Przyjeżdżamy, wpadamy, zastraszamy, tniemy. Taki akt terroru. Przecież tam byli zwiedzający, byli strażnicy na sali - powiedziała. - To jest zaplanowane, ale to nie jest taka koronkowa robota, jaką znany z filmów, gdzie piękna aktorka ubrana w ubranko czarnego kota skrada się pomiędzy promieniami laserowymi. Chłopaki wpadają ze szlifierką, rozwalają szybę, zastraszają wszystkim samym faktem, że są zamaskowani, poubierani na czarno, wszyscy w stuporze patrzą, jak oni rozwalają gablotę, wypadają i po zawodach - dodała. Była ministerka wyjaśniała również, że polskie instytucje kultury są szczególnie mocno strzeżone ze względu na wojnę za naszą granicą. - Mamy bardzo wiele działań przeprowadzonych w ostatnich latach, specjalnych instrukcji i szkoleń, ponieważ jesteśmy przygotowani nie tylko na napad w wykonaniu złodzieja, ale też na zagrożenie wojną, ostrzałem, dronami - mówiła.
Czytaj również: Skandal w Wielkiej Brytanii. Policja bada sensacyjne doniesienia ws. brata króla
Źródło: TVN24, IAR








English (US) ·
Polish (PL) ·