W sieci rozpętała się burza wokół części dotacji przyznanych w ramach Krajowego Planu Odbudowy. Chodzi o cele, na jakie branża gastronomiczna i hotelarska wyda pieniądze, aby uodpornić się na wypadek kolejnej pandemii. KPO, przypomnijmy, to pieniądze z budżetu Unii Europejskiej na rozruszanie gospodarek państw członkowskich, które ucierpiały wskutek restrykcji wprowadzonych w walce z falami zakażeń COVID-19.
W mediach społecznościowych zwrócono uwagę na bardzo dużą liczbę jachtów, na które przyznano pieniądze przedstawicielom branży HoReCa. Dodajmy, że przypada na nią łącznie 1,2 mld zł z 250 mld zł z całego KPO. Jednym z beneficjentów jest Grzegorz Urbaniak, który wspólnie z małżonką prowadzi restaurację na ul. Piotrkowskiej w Łodzi.
- Nie dostaliśmy tych pieniędzy na wakacje, tylko na uruchomienie drugiej nogi naszej działalności. Prowadzimy z żoną restauracje, które były długo zamknięte w czasie pandemii koronawirusa - podkreśla w rozmowie z money.pl przedsiębiorca z Łodzi.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Praca przyszłości. Jakie kompetencje dają przewagę? Piotr Nowosielski w Biznes Klasa Young
Słowo klucz: dywersyfikacja
Grzegorz Urbaniak zwraca uwagę, że celem dotacji z KPO jest sprawienie, żeby branża gastronomiczna przy okazji kolejnej możliwej pandemii i zamknięć lokali, "nie musiała być utrzymywana przez państwo". Pieniądze były przyznane na dywersyfikację, więc nie mógł za dotacje nabyć np. nowego pieca, jak dodaje.
Dlaczego jachty? Restaurator przypomina, że wskutek restrykcji hotele i kurorty były zamknięte, ale można było wypoczywać m.in. na jachtach i w kamperach. W związku z tym, że pieniądze z KPO miały być wydane na ekologiczne projekty, wybór padł na łodzie.
- Kupiliśmy dwa jachty, które wyprodukowane zostały w Węgorzewie. Pływają na Mazurach od maja i zarabiają na siebie. Mamy kasę fiskalną, odprowadzamy podatek VAT, uiszczamy wszystkie opłaty — te pieniądze zostają w Polsce i napędzają gospodarkę - zaznacza Grzegorz Urbaniak w rozmowie z money.pl.
Łódzki przedsiębiorca dodaje, że wniosek o pieniądze z KPO opiewa na ok. 600 tys. zł netto, z czego refundacja obejmie 90 proc. Stosujemy czas przyszły, bo zainwestowane pieniądze mają być dopiero zwrócone. Restaurator dodaje, że wraz z wszystkimi opłatami dodatkowymi inwestycja opiewa na ok. milion złotych.
Pieniądze na badania nad ziemniakami
W sieci pojawiły się drwiny nie tylko z jachtów, które otrzymać mają dofinansowanie z KPO, ale i np. z dotacji na inwestycję pn. "Laboratorium fenotypowania i genomiki funkcjonalnej odmian ziemniaka". To projekt Instytutu Hodowli i Aklimatyzacji Roślin — Państwowego Instytutu Badawczego.
W obronie projektu stanął Jakub Wiech, redaktor naczelny portalu Energetyka 24. Zaznaczył, że jak najbardziej powinien być dofinansowany z KPO.
"Bo tu nie chodzi o hodowlę ziemniaka, który będzie odporny na mobbing w pracy, tylko o hodowlę ziemniaka, który lepiej poradzi sobie np.z deficytami wody czy innymi zaburzeniami w ilości i częstotliwości opadów" - napisał Wiech na platformie X.
Skontaktowaliśmy się z instytutem, ale odmówiono nam oficjalnego komentarza. Nieoficjalnie jednak usłyszeliśmy, że dotacja — 4 mln 665 tys. zł — to ogromna pomoc dla instytucji na badania i program KPO może jedynie chwalić, przy czym nasz rozmówca nawet nieoficjalnie nie wypowiada się, jak inni beneficjenci wykorzystają te pieniądze.
Premier zabrał głos
Afera, jak się okazało, rozpętała się nie tylko w mediach społecznościowych, ale też w rządzie. "Sprawa jest skandaliczna" - napisał w piątek wiceminister funduszy i polityki regionalnej Jana Szyszko. Polityk poinformował, że są już konsekwencje tej afery. Z końcem lipca odwołana ze stanowiska została prezes Polskiej Agencji Rozwoju Przedsiębiorczości, Katarzyna Duber-Stachurska.
- Nie zaakceptuję żadnego marnowania środków z KPO - zadeklarował z kolei premier Donald Tusk. - Będę chciał, jak najszybciej, aby ta kontrola (PARP - red.) doprowadziła do rzetelnej oceny każdej wydanej złotówki z tytułu tego projektu. Tam, gdzie ten wydatek był nieuzasadniony merytorycznie, będę oczekiwał szybkich decyzji włącznie z odebraniem środków, tam, gdzie one zostały ewidentnie nadużyte - dodał szef rządu.
Jacek Losik, dziennikarz i wydawca money.pl