- Ministerstwo Zdrowia chce zmienić zasady zatrudniania lekarzy na kontraktach. Planuje m.in. wprowadzić limit wynagrodzenia: maks. 240 zł brutto za godzinę oraz zakaz tzw. procentu od procedury
- Damian Patecki z Prezydium Naczelnej Rady Lekarskiej ostro ocenia pomysł i brak dialogu ze środowiskiem. - O wszystkim dowiadujemy się pokątnie - ubolewa
- Alarmuje, że ustanowienie limitu zarobków medyków na proponowanych przez resort zasadach ograniczy pacjentom dostęp do publicznych świadczeń, zwłaszcza do zabiegów
- - Powiatowe szpitale zamkną się i to jest główny cel tej reformy. Ministerstwo swoimi działaniami stawia sprawę na głowie, bo wszystkie problemy dałoby się rozwiązać lepszą wyceną świadczeń - komentuje
Maksymalnie 40 tys. zł za etat. Limity dla kontraktów lekarskich
- Trudno odnieść się do propozycji Ministerstwa Zdrowia, o których dowiadujemy się pokątnie - mówi w rozmowie z Rynkiem Zdrowia Damian Patecki z Prezydium Naczelnej Rady Lekarskiej, były przewodniczący Porozumienia Rezydentów. Chodzi o planowane przez resort zmiany w zasadach wynagradzania medyków.
MZ podczas ostatniego posiedzenia Trójstronnego Zespołu ds. Ochrony Zdrowia przedstawiło propozycje zmian w ustawie podwyżkowej oraz nowych zasad dotyczących wynagradzania lekarzy zatrudnionych na kontraktach.
Resort chciałby, przypomnijmy, odejść od podpisywania umów cywilno-prawnych z podmiotami zbiorowymi, skupiającymi grupy lekarzy. Proponuje także, aby zawarcie kontraktu w ramach standardowej ordynacji z lekarzem wykonującym procedury zabiegowe było możliwe tylko, gdy świadczy już pracę co najmniej na pół etatu.
Dodatkowo wysokość wynagrodzeń medyków zatrudnianych w sektorze publicznym na podstawie umów cywilno-prawnych miałaby być limitowana. Zgodnie z propozycją resortu zdrowia stawka godzinowa wynosiłaby 1/20 minimalnego wynagrodzenia, które w 2026 r. ma wynieść 4 806 zł. Wówczas maksymalna miesięczna kwota w przeliczeniu na etat wynosiłaby ok. 36,5 tys. zł miesięcznie, a w uzasadnionych przypadkach mogłaby zostać podniesiona do 48 tys. zł.
- Ministerstwo Zdrowia dotąd nie przedstawiło oficjalnie środowisku lekarskiemu żadnych propozycji dotyczących wynagrodzeń. Nie prowadzi z nami żadnego dialogu. O wszystkim dowiadujemy się pokątnie, z mediów i kserówek otrzymanych od przedstawicieli zaprzyjaźnionych samorządów. Trudno zatem cokolwiek komentować, poza nieeleganckim zachowaniem pani minister - podkreśla Damian Patecki.
"Przedstawiciele prywatnego sektora mogą już otwierać szampana"
Zdaniem lekarza postępowanie resortu zmierza do niepotrzebnego konfliktu ze środowiskiem medyków, który może mieć dotkliwe konsekwencje. Ograniczanie elastyczności w kształtowaniu stawek i możliwości zatrudniania na kontrakcie spowoduje bowiem, że część lekarzy, którzy uzupełniają dziś grafiki dyżurów w szpitalach czy wykonują dużą liczbę procedur, będzie musiała ograniczyć czas pracy i liczbę wykonywanych zabiegów. Stracą na tym przede wszystkim pacjenci.
- Na razie mogę jedynie powiedzieć, że Ministerstwo Zdrowia w związku z tym, że brakuje mu środków na finansowanie świadczeń i funkcjonowanie części szpitali, planuje przerzucić na lekarzy odpowiedzialność za to, że nie będą się odbywać zabiegi, a szpitale będą zamykane. Temu tak naprawdę ma to służyć. Przedstawiciele prywatnej opieki zdrowotnej, do których w konsekwencji popłynie większy strumień pacjentów, mogą już otwierać szampana - komentuje Patecki.
- Jeśli ograniczymy pacjentom dostęp do publicznej opieki zdrowotnej, będą częściej leczyć się prywatnie - dodaje.
Dlatego w opinii eksperta ministerstwu nie chodzi wcale o ratowanie szpitali powiatowych, na których finansach coroczne podwyżki płac medyków i wysokie kontrakty lekarzy najmocniej się odbijają.
- Powiatowe szpitale zamkną się i to jest główny cel tej reformy. Ministerstwo swoimi działaniami stawia sprawę na głowie, bo wszystkie problemy dałoby się rozwiązać lepszą, uczciwą wyceną świadczeń. Wtedy nie byłoby kominów placowych ani procentów od procedury, bo dyrektor nie miałby motywacji do wysokiego wynagradzania lekarzy. Państwo ma takie narzędzie, ale z niego nie korzysta. W efekcie jeśli dyrektor jest w stanie zapłacić dużo lekarzowi i wyjść na tym na plusie, to z punktu widzenia ekonomii jest to optymalne rozwiązanie dla wszystkich zainteresowanych - ocenia.
Materiał chroniony prawem autorskim - zasady przedruków określa regulamin.
Dowiedz się więcej na temat:

1 tydzień temu
10




English (US) ·
Polish (PL) ·