Magdalena Stępień powróciła do tematu zbiórki pieniędzy. "Nigdy więcej"

5 dni temu 11
Reklama 3 tysiące złotych na miesiąc.

Magdalena Stępień (34 l.) 3 lata temu straciła ukochanego synka. Wcześniej przez wiele miesięcy walczyła o jego życie, błagając ludzi o pieniądze na leczenie Oliwiera. Jak właśnie ujawniła, nigdy nie poprosiłaby ponownie. ”Wolałabym umrzeć”– wyznała.

W styczniu 2022 roku Magdalena Stępień, modelka, uczestniczka 5. edycji "Top Model" zamieściła w mediach społecznościowych dramatyczny wpis. Jak poinformowała zrozpaczona mama, u jej synka, półrocznego wówczas Oliwiera,  podczas rutynowych badań wykryto 12-centymetrowy guz na wątrobie. Okazał się złośliwy. 

Jak zapewniała Magdalena Stępień na Instagramie, nic nie wskazywało na to, że maleństwu cokolwiek dolega:

"Nie miał żadnych niepokojących objawów, rozwijał się prawidłowo, był zawsze pogodny, uśmiechnięty, ciekawy świata, nigdy na nic nie chorował!"

Stępień znalazła klinikę w Izraelu, która podjęła się leczenia jej synka. Wstępny koszt terapii, która miała powstrzymać namnażanie komórek chorobowych, został oszacowany na kilkaset tysięcy złotych. Zorganizowana przez Stępień internetowa zbiórka pieniędzy przebiegła błyskawicznie. Wystarczył jeden dzień, by zebrać zakładaną kwotą, a potem się zaczęło…

W internecie pojawiły się opinie kwestionujące moralny aspekt przedsięwzięcia i pytania, czy modelka, chętnie chwaląca się zdjęciami z dalekich podróży i tata Oliwiera, piłkarz Jakub Rzeźniczak naprawdę nie mogli sami postarać się o niezbędną kwotę, w ostateczności nawet pożyczając od bogatych znajomych. Wśród osób, które wpłaciły pieniądze, pojawiły się wątpliwości, czy aby nie dały się nabrać. 

Walka o życie Oliwiera zakończyła się klęską. Chłopczyk zmarł w izraelskiej klinice kilka dni po swoich pierwszych urodzinach. 

Stępień, obok żałoby, musiała mierzyć się z zarzutami, jakoby nie rozliczyła się z pieniędzy z internetowej zbiórki i wątpliwościami, czy na pewno nie wydała pieniędzy na swoje fanaberie. Jak wyznała w podcaście "Tak Mamy":

"Ludzie odbierają mi nadzieję, że jeszcze mogę jakoś żyć. Ja bym się bała robić coś takiego, bałabym się mieć kogoś na sumieniu". 

Z perspektywy czasu Stępień uznała proszenie ludzi o pieniądze na ratowanie życia za swój największy błąd. W programie Mateusza Szymkowiaka ujawniła:

"Naprawdę wolałabym umrzeć, niż drugi raz prosić o pomoc ludzi po tym, co przeżyłam. To jest coś, co chciałam, żeby wybrzmiało. To są mocne słowa, ale przysięgam, że prosić drugi raz i przeżywać to piekło?. Nigdy w życiu!"

Magdalena Stępień 3 lata temu, gdy padły zarzuty, że mogła zawczasu zadbać o oszczędności na czarną godzinę, tłumaczyła, że osoby przed 30-tką rzadko wykazują się taką zapobiegliwością, bo raczej nikt w tym wieku nie zakłada, że będzie musiał mierzyć się ze śmiertelną chorobą. Jak teraz zapewnia, wyciągnęła wnioski:

"Zabezpieczyłam siebie na tyle, ile mogłam. To samo powiedziałam mojej rodzinie, że nie chcę prosić nigdy już o pomoc. To nie wynika z tego, że ja się czegoś boję, że coś zrobiłam nie tak, tylko to, jakie miałam chwilami myśli, że już naprawdę myślałam, że to już jest koniec, że już nie dam rady, że tego nie dźwignę, to tylko ja wiem, co przeżywałam". 

Po śmierci synka Magdalena Stępień odkryła swoje nowe powołanie we wspieraniu małych pacjentów onkologicznych oraz ich rodziców. Jak wyznała w rozmowie z Szymkowiakiem:

"Ja nie poszłam w kierunku takiego crazy lifestyle, że teraz mogłabym być zrozumiana, no bo przecież straciłam dziecko. Nie, właśnie, że poszłam w kierunku pokory i takiego pokazywania światu, że można się podnieść, ale naprawdę trzeba dalej uważać. Tych emocji we mnie jest mniej. To też mnie kosztowało bardzo dużo, bo kiedyś to ja byłam taka emocjonalna, tu płakałam, tu gadałam. Ja widzę teraz różnicę tej Magdy". 

Zobacz też:

Magdalena Stępień skończyła 34 lata. Tak podsumowała pod palmą

Stępień zaniosła się łzami w "Królowej przetrwania". Teraz się tłumaczy

Magdalena Stępień nie wytrzymała w programie. Polały się łzy

Przeczytaj źródło