Małysz traci cierpliwość. Oto jego żądania

5 dni temu 12

- Uważam, że tak strategiczne decyzje, jak podpisanie kontraktu ze sponsorem głównym i dodawanie do nazwy Centrum Olimpijskiego im. Jana Pawła II nazwy kryptowaluty powinny być omawiane i konsultowane. A dzisiaj jedna czy dwie osoby coś tam sobie wymyślają i tyle - mówił oburzony Adam Małysz. W rozmowie z "Przeglądem Sportowym Onet" odniósł się do afery, jaką zaledwie jedną decyzją wywołał Radosław Piesiewicz. Były skoczek narciarski ujawnił, co go w tej sprawie zabolało najbardziej.

Adam Małysz Fot. Paweł Małecki / Agencja Wyborcza.pl

"Wtf?", "Czekaj, chwila, czyli olimpijczycy/sportowcy będą reklamować krypto? Co jest?!", "Nazwać to skandalem to jak nic nie powiedzieć" - w taki sposób na decyzję Radosława Piesiewicza zareagowało wielu internautów. Byli oburzeni postępowaniem prezesa PKOl-u. A co takiego zrobił działacz? Poinformował, że nowym sponsorem PKOl-u została... Zondacrypto - licencjonowana giełda kryptowalut.

Zobacz wideo Artur Szpilka szczerze o Tomaszu Oświecińskim: To jest aktor, a nie fighter

Problem w tym, że, jak się okazuje, nie skonsultował tej decyzji ze współpracownikami, w tym z  wiceprezesami PKOl-u i członkami zarządu, którzy domagają się wyjaśnień. Wystosowali nawet list otwarty do prezesa. - Zazwyczaj o tak istotnych sprawach, jak nowy sponsor PKOl-u dowiadujemy się z mediów, co jest grane i jak jest grane. Cały nasz zarząd jest bardzo temu przeciwny - mówił Adam Małysz w rozmowie z Polsatem Sport.

Adam Małysz nie gryzie się w język. "To mnie boli najbardziej"

Ale Małysz nie zamierza milczeć w sprawie. Udzielił kolejnego wywiadu, tym razem dla "Przeglądu Sportowego Onet", w którym po raz kolejny wyraził niezadowolenie z działań Piesiewicza. Odniósł się też do zarzutów, że list ma charakter polityczny. - Co jest niby tu politycznie? To, że nie wiemy, co się dzieje w organizacji, którą tworzymy, bo informacje są blokowane? Co to ma wspólnego z polityką? - mówił wyraźnie poirytowany szef Polskiego Związku Narciarskiego. 

- Jestem członkiem zarządu PKOl, a nie wiem nic o kluczowych decyzjach. To mnie boli i denerwuje od samego początku najbardziej. (...) To nie powinno tak wyglądać - podkreślał. - Jestem w tej organizacji, a tak naprawdę o niczym nie wiem. Nawet kiedy spotyka się zarząd, to o niektórych sprawach po prostu nikt nas nie informuje. Uważam, że tak strategiczne decyzje, jak podpisanie kontraktu ze sponsorem głównym i dodawanie do nazwy Centrum Olimpijskiego im. Jana Pawła II nazwy kryptowaluty powinny być omawiane i konsultowane. A dzisiaj jedna czy dwie osoby coś tam sobie wymyślają i tyle - dodawał.

Czego więc działacze oczekują w tej sytuacji? - 4 listopada jest prezydium. Chcieliśmy tego listu także po to, żeby zwołano normalny zarząd i wszystko wyjaśnić. Skąd, jak, dlaczego. Statut PKOl jest, jaki jest. Powinien być zmieniony, bo zapisy prawne w nim są przestarzałe, a świat się zmienił. Dzisiaj właściwie nie jesteśmy w stanie nic zrobić. Możemy jedynie prosić o wyjaśnienia - puentował.

Zobacz też: Ulubienica Putina wpadła w poważne kłopoty. Jest reakcja Kremla. 

Tajner i spółka zniesmaczeni decyzją Piesiewicza

Nie tylko członkowie zarządu czy wiceprezesi PKOl-u są rozczarowani działaniami Piesiewicza. List otwarty do prezesa wysłała też Kapituła Honorowych Prezesów Sportu, na której czele stoi Apoloniusz Tajner. Im również nie spodobał się sposób podjęcia decyzji o nawiązaniu współpracy ze sponsorem, a także dość kontrowersyjny rodzaj działalności, którą owy sponsor świadczy. "Polski Komitet Olimpijski to nie prezes, to ludzie, którzy od lat pracują na jego autorytet - często po cichu, z pasją, w cieniu wielkich nazwisk. Dla nich, dla sportowców i dla Polski - ruch olimpijski musi odzyskać zaufanie, wiarygodność i moralny kompas" - pisali.

Google News Facebook Instagram YouTube X TikTok
Przeczytaj źródło