Matka pięcioraczków z Horyńca o Polsce. „Błagałam prezydenta, premiera. Prośby zostały bez echa”

1 miesiąc temu 23

Matka pięcioraczków z Horyńca w dramatycznym nagraniu poinformowała o skutkach walki z hejterką i donosach. Dominika Clarke obawiała się, że odbiorą jej dzieci. Mail od Biura RPD o potencjalnym zaniedbaniu w rodzinie dotyczył jednak „szkodliwości internetu”.

„Wygrałaś – złamałaś mnie, a ja nie mam już siły walczyć. Udało ci się zniszczyć rodzinę – weź to zwycięstwo i bądź dumna – jest z czego. Ja nie mam już siły, próbowałam walczyć, cieszyć się życiem, nawet ubogim i prostym – a ty dopięłaś swego, codzienne donosy do polskich służb w końcu przyniosły efekt. Pozostaje mi czekać, aż zabiorą dzieci, wrzucą je w system lepszej opieki niż prosty, radosny dom rodzinny” – napisała w mediach społecznościowych Dominka Clarke.

„Drodzy widzowie, to już jest koniec, nie mam siły walczyć ze światem, który zatracił ludzkie uczucia. Nie mam siły walczyć z Panią N. i jej krucjatą przeciwko mnie. Donosy i oskarżenia zbierają realne żniwo. Bez odbioru” – napisała matka pięcioraczków z Horyńca w poruszającym wpisie z wtorku 23 września. W dołączonym nagraniu odniosła się do głosów dotyczących jej powrotu do Polski.

Dramatyczne nagranie Dominiki Clarke. „Nie wiedziałam, jak damy radę”

– Mieszkałam w Polsce siedem lat. Kiedy urodziły się pięcioraczki, błagałam o pomoc, bo nie wiedziałam, jak damy radę. Z trójką maluchów w domu, jednym w szpitalu, a ja na wózku inwalidzkim. z bólem, bez możliwości dodatkowego zarobku, błagałam o pomoc prezydenta, premiera. Prośby zostały bez echa – zaznaczyła Dominika Clarke.

W dalszym ciągu matka pięcioraczków z Horyńca wspomniała, że jej „naczelna hejterka próbuje zwerbować służby społeczne, by zabrać jej dzieci”. – Czekam zatem, że przyjadą. Wejdą, zabiorą – relacjonowała Dominika Clarke. W kolejnym wideo wspomniała z kolei o „mailu od Rzecznika Praw Dziecka”, który nie mogła od raz odczytać z uwagi na brak hasła, które to mogła dostać dopiero po kilkunastu godzinach.

Matka pięcioraczków z Horyńca o donosach. Bała się, że zabiorą jej dzieci

Matka pięcioraczków z Horyńca opowiedziała o mrocznych myślach, które jej wówczas towarzyszyły, łącznie z obawą o odebranie dzieci. – Codzienne donosy, e-maile wysyłane do instytucji, raporty, które ktoś tworzy za moimi plecami. To nie jest już internetowy hejt. To realne próby zniszczenia domu, który buduje własnymi rękami – powiedziała Dominika Clarke. W dalszej części zaznaczyła, że „to tylko reakcja na donosy, a Biuro RPD musi odpowiedzieć, bo to ich praca”.

– To przypomnienie o niebezpieczeństwach sieci, o tym, że dzieci mogą być źle traktowane przez rówieśników – kontynuowała matka pięcioraczków z Horyńca. Dominika Clarka na koniec poprosiła „o świadomość i refleksję, że w systemie oceniania donosów i nienawiści gubimy coś, co powinno być fundamentem – człowieczeństwo”.

Pięcioraczki z Horyńca o zaniedbane?. „Sprawa rozwiązała się sama”

W czwartek poinformowała jednak, że „sprawa, która tyle emocji wywołała, rozwiązała się sama”. „Okazało się, że to wiadomość o ‘szkodliwości internetu’ – wysłana w związku z licznymi donosami o rzekome zaniedbania w naszej rodzinie. Nie mam o to żalu. Uważam, że każdy urząd powinien reagować na zgłoszenia – i to jest dobre. Te dwa dni były trudne, ale też mnie wzmocniły” – podsumowała.

Czytaj też:
„Szon patrol” pod lupą Rzeczniczki Praw Dziecka. Podjęła interwencję
Czytaj też:
Nawrocki znów wetuje. Tym razem nowelizację „lex Kamilek”

Przeczytaj źródło