Reklama 3 tysiące złotych na miesiąc.
Grzegorz Michalewski, Polsat Sport: Do rozpoczęcia igrzysk olimpijskich pozostaje nieco ponad pół roku. Czy to dużo czy mało czasu na zbudowanie olimpijskiej formy przez Biało-Czerwonych?
Łukasz Kuczyński, reprezentant Polski w short tracku: Dużo czasu. Już poświęciliśmy sporo czasu, jesteśmy naprawdę gdzieś tam w połowie drogi budowania tej formy. Zostały nam tak naprawdę dwa miesiące do końca przygotowań takich wstępnych letnich, jak my to nazywamy. Praca idzie dobrze, cały team jest porządnie nastawiony na ten sezon. Mamy jeden cel i patrzymy świetliście w przyszłość, więc jak najbardziej wystarczy nam tego czasu.
Za wami treningi wysokościowe w tureckim Erzurum, na wysokości ponad dwóch tysięcy metrów mieliście dostęp do lodu, więc część formy jest już zbudowana. Przed wami zgrupowanie we włoskim Bormio, ale teraz w środku lata przygotowujecie się w Białymstoku. W twoich rodzinnych stronach macie dostęp też do treningów na lodzie, więc spokojnie możecie przygotowywać formę do nowego sezonu.
Tak, Erzurum było dla nas kompletnie czymś nowym. Pierwszy raz pojechaliśmy na tak wysoki teren, ale tak, jak widzieliśmy właśnie przez pierwsze półtorej miesiąca, dało nam to porządnego kopa. Wróciliśmy teraz na "nizinę" do naszego domu w Białymstoku i bardzo dobrze nam się tutaj również trenuje. Teraz czeka nas wyjazd do Bormio, które jest nam bardzo dobrze znane. Od trzech, czterech lat jeździmy tam bardzo regularnie. Właśnie podczas tych obozów przygotowawczych, ale również i w sezonie czasem udaje nam się znaleźć tam czas, żeby pojechać na trzy i pół tygodnia treningu, więc to też jest dla nas bardzo dobre miejsce. Wspominam je bardzo dobrze i świetnie nam się tam trenuje. Na razie te wszystkie puzzle bardzo fajnie nam się łączą, więc tak naprawdę zobaczymy, co przyniesie Bormio. Obecnie Białystok wypada bardzo dobrze, w tym roku stworzono nam znakomite warunki do treningu. Wszyscy czujemy, że są igrzyska i powinniśmy trenować w jak najlepszych warunkach i w tym momencie Białystok jak najlepiej się z tego wywiązał, dając nam po prostu świetne warunki na lato, bo to nie jest taka prosta sprawa, aby ten lód był w tak dobrej kondycji, kiedy jest gorąco na zewnątrz.
Najważniejsze, że nie ma na lodzie tej "kaszy", to widać podczas waszych treningów. Dla was to duży komfort, gdy macie możliwość trenowania na takim lodzie. Wiadomo, że nie jest idealnie, ale tak jak wspomniałeś, jest połowa lipca, więc temperaturę na zewnątrz są zupełnie inne. Tegoroczne starty w zawodach z cyklu World Tour będą dla was takim testem sprawdzającym waszą dyspozycję przed igrzyskami olimpijskimi. Zresztą jedne z World Tourów tuż przed igrzyskami olimpijskimi odbędą się w Gdańsku, więc to chyba dla was takie wymarzone miejsce, aby się przygotować mentalnie do tego, co czeka was w lutym we Włoszech.
Jak najbardziej! Cały World Tour polega też na tym, że z trzech, czterech zawodów będziemy rozliczani pod względem rankingu. Właśnie ten ranking będzie decydował, ile miejsc wywalczymy na igrzyskach olimpijskich i ilu zawodników tam pojedzie. Zatem jak najbardziej robimy porządne przygotowania pod Word Tour, musimy już tam bardzo mocno powalczyć i wywalczyć jak największą liczbę miejsc. A to, że jeden z tych pucharów "worldtourowych" będzie rozgrywany w Gdańsku, to wydaje mi się, że to tylko doda nam wiatru w skrzydła, bo to jednak jesteśmy u siebie, na naszej polskiej ziemi. Tak, jak obserwuję, to zawsze wpływa pozytywnie na nasz team. Wszyscy są podekscytowani i nasze rodziny przyjeżdżają do Gdańska, więc wydaje mi się, że na pewno da nam to kopa. A Gdańsk z tego, co pamiętam, to zawsze jest dla nas takim dobrym miejscem, z którego udaje nam się wywieźć jeden, dwa, bądź trzy medale, czy to przez mistrzostwa Europy czy World Toury, więc wydaje mi się, że to dobry znak, że w tym sezonie będą zawody rozgrywane w Gdańsku.
Dla każdego sportowca marzeniem jest start w igrzyskach olimpijskich. Wy już to macie za sobą, więc wiecie, jak smakuje rywalizacja w takich zawodach. Nie da się ukryć, że każdy z was marzy o zdobyciu przynajmniej jednego, historycznego medalu dla krótkiego toru. Mistrzostwa Świata w Pekinie, które odbyły się w marcu, pokazały, że jesteście w stanie na te najważniejsze imprezy zbudować formę medalową.
Ostatnie mistrzostwa świata w Pekinie były dla nas bardzo dobre, trzy medale przywiezione przez nasz team. Jeżeli byśmy spojrzeli na to szerzej, czyli przez ostatnie cztery lata, co się działo od ostatnich igrzysk, to nasz team bardzo mocno rozwinął skrzydła na arenie międzynarodowej. Nie tylko "mix", nie tylko sztafety kobiet i mężczyzn, ale po prostu całym teamem jako polscy łyżwiarze z krótkiego toru tworzymy naprawdę silną ekipę. Jesteśmy w stanie zdobyć z chłopakami medal mistrzostw świata, czy drużyna dziewczyn jest w stanie stanąć na podium i to jest właśnie świetne, bo chcielibyśmy "wymaksować" nasz potencjał. Wiemy, że te ostatnie sezony między igrzyskami pokazały nam, na co nas stać, teraz po prostu musimy bardzo mądrze i zgrabnie połączyć te wszystkie puzzle, które mamy już tak naprawdę w kieszeni i ulepszyć jeszcze to, co mamy, tak żeby po prostu wejść na te igrzyska i rozegrać to tak, jak mistrzostwa świata. Przywieźć stamtąd powiedzmy jeden medal. Byłoby to ogromne szczęście i wielki sukces dla nas, ale przywieźć dwa lub trzy krążki to piękne marzenia, ale jest to wszystko do zrobienia.
Piękne powiedziane o tym "maksowaniu", więc zapytam o marzenia związane ze startem w Mediolanie.
Na pewno gdzieś tam się przewija ten medal olimpijski, ale to o czym marzę to tak naprawdę, żeby zdobyć go razem z teamem. Indywidualne medale są świetne, ale trenuję z tym teamem już tak naprawdę ósmy rok. On się trochę zmienia, ja to widzę, ja się zmieniam i tak naprawdę największym moim szczęściem i marzeniem byłoby zdobycie tego medalu właśnie z ekipą. Czy to z chłopakami czy z dziewczynami w "miksie", ewentualnie "dociągnąć" te trzy medale w sztafetach, niech one zdobędą jeden, my drugi i razem w "miksie". To by było coś wspaniałego i wydaje mi się, że to jest takie moje największe marzenie, żeby z tymi ludźmi, z którymi pracuje na co dzień od ośmiu lat i wspólnie tworzymy taką sportową rodzinę, dociągnąć ten "performance" na najwyższym poziomie, przypieczętować te osiem lat naszej pracy i pokazać coś niesamowitego. I cieszyć się tym, bo to są ludzie, którzy naprawdę ciężko trenują i przez których ja też ciężko pracuję, bo motywują mnie do tej pracy i przez to też staram się dać dla nich najlepsze to, co mam w sobie. Tak naprawdę wisienką na torcie byłoby właśnie dla mnie to zdobycie z nimi medalu olimpijskiego.