"Miałem łzy w oczach i ściśnięte gardło". Borys Szyc w RMF FM o pracy przy "Heweliuszu"

6 dni temu 7

"Mayday, mayday, mayday" - te słowa kapitana Andrzeja Ułasiewicza z 14 stycznia 1993 roku zachowały się na nagraniu. "Kiedy usłyszałem je po raz pierwszy, miałem łzy w oczach i ściśnięte gardło" - mówi w rozmowie z RMF FM grający kapitana Borys Szyc. Serial "Heweliusz" w reżyserii Jana Holoubka przenosi widzów do lat 90 i dramatycznych wydarzeń na Bałtyku. W katastrofie promu zginęło 55 osób. Kapitan został na mostku do samego końca.

  • "Heweliusz" w reżyserii Jana Holoubka 5 listopada zadebiutuje w serwisie Netflix. To miniserial inspirowany prawdziwą historią.
  • Borys Szyc gra w serialu kapitana "Heweliusza" - Andrzeja Ułasiewicza. "Poznano mnie z rodziną, a przede wszystkim z Jolantą Ułasiewicz, żoną kapitana" - opowiada w RMF FM. 
  • "Oglądając ten serial miałem ogromne emocje. Nie mogłem go obejrzeć na raz" - przyznaje w RMF FM Szyc. Wspomina też niezwykle poruszającą scenę tonięcia kapitana na mostku.
  • Więcej informacji znajdziesz na stronie głównej RMF24.pl

13 stycznia 1993 roku pasażerowie i załoga promu "Heweliusz" wypływają z portu w Świnoujściu w Polsce w kierunku szwedzkiego Ystad. Na ich drodze pojawia się potężny sztorm, a morze pokazuje swą wielką siłę. 

Na lądzie zrozpaczone rodziny najpierw próbują dowiedzieć się czegokolwiek o swoich najbliższych. Później podejmują trudną walkę o ujawnienie prawdy o katastrofie, ale też o zachowanie godności i dobrego imienia osób zaginionych na morzu.

Serial "Heweliusz" w reżyserii Jana Holoubka nie dokumentuje katastrofy, a wiele postaci i wątków jest fikcyjnych. Ale kapitan Andrzej Ułasiewicz jest postacią prawdziwą.

Kiedy dowiedziałem się, że będę grał tę postać, mój pierwszy ruch był oczywiście w stronę sieci. Zetknąłem się z czymś, co do tej pory robi na mnie ogromne wrażenie. To oryginalne nagranie kapitana wołającego "Mayday"  - opowiada w rozmowie z RMF FM Borys Szyc. Jak słuchałem tego pierwszy raz, miałem łzy w oczach. I miałem po prostu ściśnięte gardło - dodaje.

Później zaczęła się kolejna niezwykła droga. Poznano mnie z rodziną, a przede wszystkim z Jolantą Ułasiewicz, żoną kapitana (...) Trzecim krokiem było pisanie z Agnieszką, czyli z jego córką - opowiada w RMF FM Borys Szyc. Jak dodaje aktor, córka kapitana Andrzeja Ułasiewicza była dla niego skarbnicą informacji.

Mimo upływu lat od czasu katastrofy udało się odtworzyć klimat rodzinnej bliskości i niezwykłego ciepła. Chodziło o to, by widz zrozumiał, jaka to była pustka - w tej rodzinie i we wszystkich innych. Rozmiar tej tragedii był niewyobrażalny, a rodziny przez długi czas nie dostawały żadnych informacji. 

Mieliśmy też niezwykły skarb w rękach -  kasetę VHS, którą nam dała Jola Ułasiewicz. Tam były nagrania z kamery kapitana, który kupił ją sobie pół roku przed śmiercią - relacjonuje w RMF FM Szyc. Jak każdy, kto kiedykolwiek kupił sobie kamerę, dokumentował wszystko, dokładnie wszystko. Jego kajuta kapitańska jest odwzorowana jeden do jednego, bo on ją całą zdokumentował. Wszystko jest tak, jak było. Na stoliku, na jego biurku, w łazience, i nawet tam, gdzie leży mydło - opisuje.

Szyc podkreśla, że dzięki nagraniom audio i video cały czas słyszał głos kapitana, widział, jak się zachowuje, w jaki sposób się śmieje, jak się porusza. To skarb dla aktora - mówi w RMF FM.

Część bardzo trudnych scen wodnych sfilmowano w największym w Europie studiu pod Brukselą. Tam powstała m.in akcja ratunkowa z użyciem statku "Ariadna", sceny z helikopterem podejmującym pasażerów z tratwy czy tonięcie mostku kapitańskiego, na którym kapitan Andrzej Ułasiewicz został do końca.

Oglądając ten serial miałem ogromne emocje. Nie mogłem go obejrzeć na raz, oglądaliśmy go z żoną na raty - przyznaje w RMF FM Borys Szyc. Scena śmierci robi jakieś gigantyczne wrażenie - dodaje aktor.

Ten moment śmierci, kiedy woda podchodziła mi pod głowę, gdy wiedziałem, że muszę wziąć ostatni oddech, tak jak to zrobił kapitan, był przejmujący. Bo nie ma już nic dalej - opisuje aktor.

Co człowiek wtedy myśli? Czy w ogóle coś myśli? Czy się żegnasz? Czy coś ci przelatuje przez głowę? Trudno to sobie wyobrazić - dodaje gość RMF FM.  

Tutaj żadnej sprawiedliwości nie będzie - mówi podczas posiedzenia Izby Morskiej bohaterka, której mąż w feralną noc z 13 na 14 stycznia 1993 roku płynął promem ze Świnoujścia do Ystad. Jej słowa oddają doświadczenie tych, którzy zostali na lądzie. Musieli zmierzyć się z osobistą tragedią i z systemową obojętnością.

"Heweliusz" w reżyserii Jana Holoubka 5 listopada zadebiutuje w serwisie Netflix. Jest opowieścią o poszukiwaniu sprawiedliwości i o państwie, które nie dało rady.

Każda taka wielka tragedia ma w sobie coś z Szekspira - mówi w RMF FM Borys Szyc. Tu jest i zdrada, i są moce, których człowiek nie rozumie i nie ma na nie wpływu. Jest przyroda, jest żywioł. Jest los, przeznaczenie, a może czy przypadek? Są też mechanizmy władzy. To wszystko jest w tej opowieści. I w tym wszystkim jest ten mały człowieczek, którym targają fale - podsumowuje aktor.

Przeczytaj źródło