"Mój brat zignorował nietypowe objawy. Okazało się, że to był zawał" [LIST]

15 godziny temu 2

SPIS TREŚCI

  1. "Wskazał na klatkę piersiową, okolice mostka"
  2. Jeden pacjent, dwa i pół tygodnia, trzy zawały

"Wskazał na klatkę piersiową, okolice mostka"

Pierwszy zawał mój brat miał tuż po świętach Bożego Narodzenia w 2017 r. Drugiego dnia świąt, po kilku godzinach spędzonych razem, wstał i zaczął zbierać się do wyjścia. Podczas wkładania butów zachwiał się. Podeszłam i zapytałam, czy wszystko w porządku, odpowiedział, że nic się nie dzieje, ot zrobiło mu się słabo.

Wtedy zauważyłam, że miał całą twarz zlaną potem, wyglądał jakby wyszedł z wody. Sam zwrócił na to uwagę, a jak zaczęłam dopytywać, przyznał, że miał tak od pewnego czasu. Powiedziałam, że to nie jest normalne i musi coś z tym zrobić. W przypływie szczerości Romek dodał, że od dwóch dni jakoś podejrzanie często chodzi "za potrzebą" (później doczytałam, że zwiększone parcie na mocz może poprzedzać zawał, zwłaszcza u mężczyzn). Chciałam wiedzieć, czy zaobserwował coś jeszcze. Wskazał na klatkę piersiową, okolice mostka i wyznał, że "jakoś mu tu tak ciężko". Stwierdziłam, że nie ma na co czekać, powinien go obejrzeć lekarz.

— Nie, nigdzie nie będę chodził, zresztą to już jakiś czas trwa. Jakby coś się miało stać, toby się stało — usłyszałam w odpowiedzi.

— Nie chcę cię straszyć, bo to może być wszystko, ale mnie się to kojarzy z zawałem — ja na to. I zawołałam z salonu naszą siostrę, emerytowaną pielęgniarkę.

Przypomniała sobie, że ma w domu nitroglicerynę. Stwierdziła, że mu ją przyniesie, żeby zaaplikował sobie "pod język" na wieczór.

"Wsiadłyśmy" na niego obie, powtarzając w kółko: "do lekarza, koniecznie do lekarza". Zgodził się chyba dla świętego spokoju, ale zaznaczył, że dopiero jutro, po pracy.

— A jak mi przejdzie, to nie pójdę — uciął. I pojechał do domu.

Dalszy ciąg artykułu pod materiałem wideo

Jakie nietypowe objawy miał brat przed zawałem?

Co brat zrobił, gdy poczuł się źle?

Ile zawałów przeszedł brat?

Jakie zmiany wprowadził brat po zawałach?

Jeden pacjent, dwa i pół tygodnia, trzy zawały

Następnego dnia zadzwonił do nas (oboje z mężem mieliśmy jeszcze wolne) i powiedział, że źle się czuje i nie wie, co ma robić. Okazało się, że miał duszności, trudno mu było oddychać. Nawoływaliśmy, jedno przez drugie, żeby dzwonił do zwierzchnika, powiedział, że ma zawał i wzywał pogotowie. Tak tez zrobił. Na miejsce zajechała karetka i go zabrała, a na zmianie zastąpił go sam szef. Ratownicy potwierdzili, że to zawał. W szpitalu spędził kilka dni, założyli mu stenty i wypuścili do domu.

Po dwóch tygodniach brat ponownie zadzwonił i stwierdził, że nie wie, co się dzieje, ale czuje "szczypanie" wokół serca. Mój mąż zawiózł go do szpitala na SOR, gdzie stwierdzono kolejny zawał. I prawie deja vu — szpital, stenty. Prawie, bo tym razem w szpitalu miał kolejny zawał, już trzeci.

Teraz brat jest pod stałą kontrolą kardiologiczną. Ma siedem stentów. Co pół roku chodzi do specjalisty prywatnie i raz w roku przysługuje mu wizyta na fundusz — wybiera wtedy tego samego lekarza. Trafił nawet do sanatorium specjalizującego się w kurowaniu "sercowców" (przepraszam, ale już nie pamiętam, w jakiej miejscowości), gdzie pouczono go, jak ma o siebie dbać — jaka dieta, jaki ruch. Wystraszył się, potraktował to poważnie.

Teraz bada się regularnie, teoretycznie jest dobrze. Wyniki ma książkowe. Jego lekarz przyznał, że gdyby nie wiedział, że Romek jest po zawałach, to nigdy by tego nie stwierdził. Jednak widzimy, że wracają dawne przyzwyczajenia. Chyba poczuł się trochę zbyt pewnie. Owszem, zaczął więcej chodzić i trzyma się tego, ale nic poza tym. Na obiad potrafi zjeść dwa dania i doprawić deserem. Po posiłku się kładzie. Nawet będąc w gościach — kiedyś przeprosił mnie i zapytał, czy może się położyć. Znowu tyje i przyznaje, że fizycznie jest mu coraz ciężej. Pozostaje nam tylko apelować do jego rozsądku.

MedonetPRO OnetPremium

MedonetPRO OnetPremiumMedonet

Nikt w naszej rodzinie nie chorował na serce, więc brat nie sądził, że może to spotkać jego. W ogóle nie kojarzył swoich objawów ze sprawami sercowymi. Przez całe życie wmawiał sobie, że jest "za szczupły" (nie wiem, skąd mu się to wzięło, jego posturę można było opisać wieloma różnymi określeniami, ale na pewno nie "szczupła"), aż doprowadził się do tego, że miał trudności z zawiązaniem sznurowadeł.

Piszę ku przestrodze, żeby uczulić innych na te lub podobne objawy. Gdyby mój brat od razu poszedł do lekarza, zamiast je "przechodzić", kto wie, może dziś nie byłby po trzech zawałach.

Przeczytaj źródło