Mówili, że wymyśliliśmy dziecku chorobę. A Kinga krzyczała: "Ratuj mnie, mamo!"

1 dzień temu 7
Reklama 3 tysiące złotych na miesiąc.

- Pierwszy raz trafiliśmy do szpitala, bo Franek miał okropne zaparcia. Siadał, żeby się załatwić, ale w połowie mu zostawało i krzyczał, płakał. Pękała śluzówka, leciała krew. Był dwulatkiem i ważył mniej niż roczne dziecko — mówi Gosia, mama nastolatka. Wkrótce poznali diagnozę, która wywróciła ich życie do góry nogami.

Czytaj w Newsweeku

Marzena, mama Kingi:

U Kingi zaczęło się, gdy była w przedszkolu. Zawsze w środku miesiąca — luty, marzec, kwiecień, maj – wymioty i biegunka. Najpierw lekarz zdiagnozował rotawirusa. Ale żeby łapać go cztery razy pod rząd? W szpitalu okazało się, że to celiakia. Na diecie ból brzucha minął, choć nie od razu. Lekarka tłumaczyła nam – najpierw te toksyny muszą z organizmu wyjść – jak u narkomana.

Przeczytaj źródło