Przez dziesięciolecia Armenia opierała swoje bezpieczeństwo na sprzęcie pochodzącym z Rosji i byłego ZSRR, a także pozostawała lojalnym członkiem kierowanej przez Moskwę Organizacji Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym (ODKB). Sytuacja zaczęła się jednak zmieniać po tym, jak Rosja nie zapobiegła zajęciu Górskiego Karabachu przez Azerbejdżan. Stąd coraz częściej kraj ten interesuje się zachodnim uzbrojeniem.
Sojusznik wbił nóż w plecy Rosji. Francja wkracza do gry
Minister obrony Armenii Suren Papikyan oficjalnie zaprzeczył jakimkolwiek negocjacjom z Indiami w sprawie zakupu myśliwców Su-30. Choć jego oświadczenie mogło być próbą złagodzenia napięć dyplomatycznych przed podpisaniem nowego kontraktu, jest to zarazem pierwsze oficjalne potwierdzenie, że Erywań nie planuje dalszej współpracy w tym zakresie.
Decyzja o odrzuceniu Su-30 ma swoje racjonalne podstawy. Oferowana przez Indie zmodernizowana wersja tych maszyn wciąż pozostaje na etapie rozwoju, co budzi wątpliwości co do jej gotowości operacyjnej i możliwości terminowej dostawy. Dodatkowo Su-30 pozostaje konstrukcją pochodzenia rosyjskiego, zależną od dostaw części z Rosji i ograniczoną przepisami licencyjnymi.
Rosjanie kipią ze złości. Dawny przyjaciel spogląda na Zachód
Dla Armenii, która po konflikcie o Górski Karabach poczuła się przez Moskwę zdradzona, zakup sprzętu rosyjskiego pochodzenia byłby politycznie nie do obrony. Zawiedzione oczekiwania wobec Organizacji Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym (ODKB) oraz brak reakcji Rosji na działania Azerbejdżanu sprawiły, że Erywań coraz śmielej poszukuje alternatywnych sojuszników.
Analitycy przypomina, że w ostatnich latach Francja znacząco zacieśniła współpracę wojskową z Armenią. W 2024 roku Paryż zaoferował Armenii wsparcie militarne oraz zawarł umowę o współpracy obronnej, w ramach której już dostarczono pierwsze partie sprzętu wojskowego. W tym kontekście wybór Rafale wydaje się naturalnym krokiem.
Francuski myśliwiec jest sprawdzonym w boju samolotem wielozadaniowym, który jest zdolny do przenoszenia nowoczesnego uzbrojenia dalekiego zasięgu. Wprowadzenie go do armeńskich sił powietrznych mogłoby znacząco wzmocnić ich potencjał oraz stanowić skuteczną przeciwwagę dla pakistańskich JF-17, które niedawno trafiły do arsenału Azerbejdżanu.
Armenia odwraca się plecami do Rosji. Woli droższe zakupy we Francji
Największym problemem pozostaje jednak koszt zakupu Rafale. Całkowity koszt jednej maszyny, wraz z pakietem szkoleniowym, uzbrojeniem i wsparciem technicznym, mógłby przekroczyć 200 milionów euro. To znacznie więcej niż cena Su-30. Dlatego też potencjalna umowa z Francją mogłaby wymagać udzielenia przez Paryż kredytu obronnego, podobnie jak w przypadku wcześniejszych kontraktów z krajami partnerskimi.
Równie niepewne pozostają terminy dostaw. W normalnych warunkach proces ten mógłby potrwać nawet do dziewięciu lat. Jednak Francja może przyspieszyć realizację, przekazując część maszyn z własnych zasobów sił powietrznych.

6 godziny temu
3





English (US) ·
Polish (PL) ·