Jakie jest główne zadanie robotów sprzątających? Odpowiedź jest prosta: ułatwić nasze życie. Chodzi o to, by nie trzeba było latać po domu z miotłą czy inną szmatą, tylko zaprzęgnąć do tego nowoczesną technologię. W końcu nasz czas jest cenny i można go wykorzystać lepiej niż na ciągłe sprzątanie. Można w tym czasie np. poczytać książkę, pogłaskać kota albo nauczyć się jodłowania – w sumie wszystko wydaje się bardziej atrakcyjne od odkurzania.
Żeby jednak cieszyć się wolnym czasem i czystymi podłogami, potrzeba robota, który faktycznie temu zadaniu podoła. Najlepiej takiego, który wszystko zrobi za nas i nie będzie wymagał żadnej dodatkowej obsługi. No i tutaj rękawicę podjęła firma Dreame, która z roku na rok coraz bardziej zbliża się do tego upragnionego Graala. Ostatnim krokiem na tej drodze jest model Dreame Matrix10 Ultra, który właśnie trafił do polskich sklepów i został wyposażony w rozwiązanie, o którym wielu użytkowników do tej pory mogło co najwyżej nieśmiało pomarzyć.
Skromne początki i małe kroczki
Generalnie sprawa z robotami sprzątającymi wygląda tak, że choć są z nami już od wielu, wielu lat, to z początku korzystanie z tego typu sprzętu wcale nie oznaczało jakichś olbrzymich oszczędności czasu. Jeszcze w minionej dekadzie systemy nawigacji i rozpoznawania przeszkód były na tyle prymitywne, że zostawienie takiego sprzętu bez opieki było tak naprawdę wyrokiem śmierci – dla niego albo naszych mebli.
Problem rozwiązało pojawienie się modeli z modułami LiDAR, ale był to tak naprawdę dopiero początek drogi do pełnej samodzielności. Od tamtej pory doczekaliśmy się lepszych systemów detekcji przeszkód, stacji dokujących z workami na kurz i systemów zapobiegających plątaniu się włosów. Dzisiejsze roboty nie wymagają już niańczenia, a z odkurzaniem radzą sobie z palcem w szczotce. Nawet niedrogie modele takie jak Dreame D10 Plus Gen 2 zmiatają flagowce sprzed dekady pod względem skuteczności i komfortu obsługi.

Trudno jednak mówić o w pełni automatycznym sprzątaniu, jeśli ograniczymy się do samego odkurzania. Właśnie dlatego pojawienie się pierwszych modeli z funkcją mopowania było taką rewolucją… a przy okazji rozczarowaniem.
Pierwsze odkurzacze z funkcją mopowania wykorzystywały mechanizm z podczepianą od spodu szmatką i dozownikiem wody. To proste rozwiązanie, które do dziś widujemy w najtańszych robotach – np. wspomnianym Dreame D10 Plus. Jeśli jednak chodzi o skuteczność sprzątania w ten sposób… cóż, pozostawiała ona wiele do życzenia. Tego typu roboty nie radziły sobie z usuwaniem przyschniętych zabrudzeń. Miewały też tendencję do roznoszenia kurzu i powodowania zacieków.
W 2022 roku nastąpił jednak przełom. Firma Dreame wprowadziła do swojej oferty model W10 z obrotowymi podkładkami mopującymi. Na czym polegała ta rewolucja? Że w ten robot w końcu potrafił umyć, podłogę, a nie jedynie ją „polizać”. Co prawda nowe rozwiązanie wymagało zastosowanie stacji dokującej, w której następowała szybka przepierka padów, ale i to w gruncie rzeczy okazało się zaletą, bo wyeliminowało konieczność ręcznego prania mopa po każdym sprzątaniu.

Wystarczyło raptem trzy lata, by wspomniane rozwiązanie stało się niemalże rynkowym standardem. Każdy kolejny model w ofercie Dreame stanowił jednak wyraźny krok naprzód względem oryginalnego pomysłu. Z czasem stacje dokujące dorobiły się pojemników na detergenty i prania mopów w wysokiej temperaturze, a same roboty nauczyły się zrzucać podkładki, kiedy trzeba było np. odkurzyć dywan. Małe kroczki, dzięki którym mycie podłóg robiło się coraz skuteczniejsze i coraz bardziej bezproblemowe.
Aż tu nagle przyszedł Dreame Matrix10 Ultra…
Dreame Matrix10 Ultra – rewolucja, na którą zasłużyliśmy
Dreame Matrix10 Ultra zdecydowanie nie jest małym kroczkiem w rozwoju robotów sprzątających. To krok co najmniej średni, a osobiście nie zawahałbym się nawet nazwać go krokiem dużym, wręcz wielgachnym. Wszystko za sprawą tutejszej stacji dokującej.
Tak jak wspomniałem, roboty, które potrafią samodzielnie zdejmować podkładki mopujące, są z nami już od jakiegoś czasu. W ofercie Dreame tego typu rozwiązanie po raz pierwszy pojawiło się wraz z debiutem modelu Dreame L20 Ultra. Dreame Matrix10 Ultra idzie jednak o krok dalej, ponieważ potrafi podkładki nie tylko zdjąć, ale i wymienić na zupełnie inny komplet.

Po co? Ano jest kilka powodów, dlaczego tego typu rozwiązanie ma sporo sensu. Już choćby sam fakt, że w miejsce szybkiej przepierki możemy zamontować świeżego, całkowicie czystego mopa będzie dla wielu osób wystarczającym argumentem, by sięgnąć po nowy model w ofercie producenta. W końcu zawsze to bardziej higieniczne rozwiązanie i mniejsze ryzyko roznoszenia brudu między pomieszczeniami.

A idąc za ciosem, skoro możemy wymienić pady podczas sprzątania, to czemu nie używać podkładek dostosowanych do każdego pomieszczenia z osobna? Żaden problem! Producent także o tym pomyślał, dlatego Dreame Matrix10 Ultra wyposażony został w trzy osobne zestawy padów, zaprojektowane pod kątem różnego rodzaju podłóg. Robot sam potrafi rozpoznać, w jakim pomieszczeniu się znajduje i na tej podstawie wybierze np. podkładki z włosia nylonowego do mycia kuchni, dzięki czemu skuteczniej usunie tłuste, przyschnięte plamy, albo podkładki gąbkowe do łazienki, dzięki czemu poradzi sobie z zalegającą w zakamarkach wodą.

Myślę, że zaawansowaną stację dokującą modelu Dreame Matrix10 Ultra śmiało można określić mianem rewolucji. Warto jednak pamiętać, że to tylko jeden z elementów układanki. Nowy robot producenta to także absolutnie topowa wydajność z siłą ssania sięgającą 30 000 Pa, doskonały system nawigacji z chowanym modułem LiDAR czy technologia ProLeap drugiej generacji, umożliwiająca pokonywanie przeszkód o wysokości nawet 8 cm.
Technologia w służbie sprzątania
Dreame Matrix10 Ultra to z jednej strony po prostu kolejny doskonale wyposażony odkurzacz, a z drugiej najlepszy dowód na to, że w temacie rozwoju tego typu urządzeń producent nie powiedział jeszcze ostatniego słowa. To nie tylko postęp dla postępu – to realne rozwiązywanie problemów, które przez lata stanowiły ograniczenie robotów sprzątających. A dla nas? Dla nas to więcej wolnego czasu na to co naprawdę ważne.

Warto też wspomnieć, że aktualnie nowy model kupicie w świetnej promocji. Z okazji swojej premiery do 1 grudnia 2025 Dreame Matrix10 Ultra dostępny jest już za 4699 zł, czyli o 1900 zł taniej niż wynosi jego cena katalogowa. To jedna z tych okazji, na które warto przynajmniej rzucić okiem.
Artykuł sponsorowany na zlecenie Dreame





English (US) ·
Polish (PL) ·