Odcięła ręce 10-miesięcznej córce. Zawiniły psychoza religijna i depresja poporodowa

2 tygodni temu 23

Okrutne drwiny

Pochodząca ze stanu Nowy Jork Dena Leitner nie miała łatwego startu. Jako ośmiolatka otrzymała diagnozę potwierdzającą wodogłowie — choć nie wiadomo tego na pewno, można domyślać się, że było to tzw. wodogłowie nabyte, które może wystąpić u pacjentów w każdym wieku, np. po infekcji lub urazie. Jeśli jednak brać pod uwagę hipotezę, że było to wodogłowie wrodzone, oznaczałoby to, że schorzenie miało stosunkowo łagodny przebieg, bez wyraźnych objawów.

W wieku szkolnym pacjentka przeszła osiem zabiegów operacyjnych, polegających na wszczepieniu zastawki umożliwiającej odpływ nadmiaru płynu mózgowo-rdzeniowego. Obyło się bez komplikacji, jednak zabiegi oznaczały przymusowe ogolenie głowy, przez co dziewczynka stawała się obiektem drwin ze strony rówieśników.

Mimo trudności — zdrowotnych i towarzyskich — wytrwała i przeszła przez wszystkie szczeble edukacji, udało jej się nawet ukończyć studia na kierunku psychologia. Na uczelni poznała przyszłego męża, Johna Schlossera. Uczucie dwojga młodych kwitło, a chłopak poczuł się w tym związku na tyle pewnie, że pożyczył pieniądze na czesne od rodziców Deny, po czym rzucił szkołę.

Dalszy ciąg artykułu pod materiałem wideo

Dlaczego Dena odcięła ręce swojej córce?

Jakie problemy zdrowotne miała Dena?

Co się stało z pozostałymi córkami Deny?

Jakie były warunki opieki nad dziećmi po rozwodzie Deny?

Seria bardzo złych decyzji

Niezręczna pożyczka nie najwyraźniej nie zaszkodziła ich relacji, bo zakochani wzięli ślub, przeprowadzili się do Teksasu i doczekali trzech córek. John, niedoszły psycholog, szukając pomysłu na życie, zainteresował się, dla odmiany, branżą informatyczną. Założył własną firmę, w interesach początkowo mu się wiodło. Zarabiał dobrze i przekonał żonę (a według niektórych źródeł — zmusił), by nie podejmowała pracy, tylko została w domu z dziećmi.

Małżeństwo z czasem dołączyło do miejscowej wspólnoty religijnej "Woda Życia", której przewodził charyzmatyczny lider, Doyle Davidson, utrzymujący, że sam Pan Bóg przemawia do niego w wizjach. Choć zgromadzenie ujawniało pewne cechy grupy destrukcyjnej, parze zdawało się to nie przeszkadzać.

John, ośmielony biznesowym powodzeniem, zapragnął wyższych zarobków. Zaryzykował, zmieniając profil działalności i nieco się przeliczył. Seria złych decyzji mocno nadwątliła budżet rodziny i nie mogło być już nawet mowy o życiu na poziomie, do jakiego przywykła. Schlosserów nie było stać na utrzymywanie okazałego domu, musieli się więc wyprowadzić. Jako wierni członkowie organizacji postanowili skorzystać z okazji i przenieść się bliżej głównej siedziby "Wody Życia", do Plano w Teksasie.

Szatańskie wymysły

Niepowodzenia finansowe poszły w parze z dramatami w życiu rodzinnym. Nim Dena urodziła córki, trzykrotnie poroniła. Po przyjściu na świat córki Margaret cierpiała na depresję poporodową i próbowała popełnić samobójstwo. Została znaleziona w porę i odratowana w szpitalu, gdzie medycy zdiagnozowali u niej chorobę afektywną dwubiegunową z cechami psychotycznymi.

Rok przed dokonaniem zbrodni Dena trafiła pod skrzydła instytucji Texas Child Protective Services — stało się to po tym jak doświadczyła epizodu psychotycznego. Interwenci, widząc, w jakim jest stanie, zakazali jej przebywania sam na sam z dziećmi. Mimo to John stanowczo zakazał żonie dalszego korzystania z jakiejkolwiek pomocy psychologicznej, powołując się na nauczanie ich kościoła, które miało zabraniać wszelkich form terapii, traktując je jako szatańskie wymysły. Doyle Davidson, guru, a z wykształcenia lekarz weterynarii, przekonywał, że "nie istnieją żadne inne choroby psychiczne niż wpływy demoniczne i nie ma żadnego innego leczenia niż moc Boża". Twierdzenie to miał później powtarzać przed sądem.

W noc poprzedzającą morderstwo, na oczach dzieci, brutalnie pobił Denę drewnianą łyżką. Powód? Podobno wyznała, że chciałaby oddać 11-miesięczną wtedy Margaret Davidsonowi. Niewykluczone, że gdyby wtedy mąż, zamiast brać się do bicia, zaalarmował odpowiednie służby, zgłaszając niepokojące zachowanie żony, tragedii można byłoby uniknąć.

MedonetPRO OnetPremium

MedonetPRO OnetPremiumMedonet

I stało się najgorsze

22 listopada 2004 r., jak później zeznała Dena, zobaczyła w telewizyjnych wiadomościach, jak lew atakuje małe dziecko. Widok ten podobno tak nią wstrząsnął, że uznała to za znak zbliżającej się apokalipsy. Wtedy też miała usłyszeć głos samego Boga, nakazujący jej odciąć ręce Margaret, a następnie swoje własne, w hołdzie.

Wersję tę otrzymał też David Self, psychiatra badający Denę miesiąc po aresztowaniu. Lekarz zdiagnozował u pacjentki wtedy psychozę poporodową, z czasem okazało się jednak, że rozpoznań było jeszcze więcej.

Dena nie zdążyła zrobić sobie większej krzywdy, choć zraniła się boleśnie w ramę, bo na miejsce przyjechała zaalarmowana przez pracowników przedszkola policja. Nauczycieli zaniepokoiło zachowanie matki, która tego dnia przyprowadziła do placówki dwie starsze córki i uznali, że do domu Schlosserów powinien przyjechać policyjny patrol.

Mundurowi zastali sprawczynię wymazaną krwią, własną i dziecka. Kiedy wyprowadzali ją z domu, miała śpiewać religijne pieśni. 11-miesięczna Margaret nie przeżyła brutalnego ataku i zmarła z powodu wykrwawienia.

Pod pewnymi warunkami

Pozostałe przy życiu dziewczynki sąd umieścił tymczasowo w rodzinie zastępczej. John złożył pozew o rozwód z Deną i choć udowodniono mu, że w przeszłości przynajmniej raz pobił żonę, udało mu się ostatecznie uzyskać prawo do opieki nad ich dwiema córkami. Stało się to jednak pod pewnymi warunkami — pracownicy Texas Child Protective Services ocenili bowiem, że nie uchronił dzieci przed żoną wykazującą oznaki zaburzeń psychicznych. Musiał więc zobowiązać się, że razem z nim i dziewczynkami zamieszka jeszcze jeden, zaaprobowany przez instytucję członek rodziny, a także uczęszczać na zajęcia dla rodziców i podjąć psychoterapię. Wywiązał się z tego wszystkiego i wychował dzieci jako samotny ojciec.

Dena nie została skazana za okaleczenie i w konsekwencji zamordowanie córki — uznana za niepoczytalną. Obok depresji i psychozy poporodowej oraz wykrytej wcześniej choroby afektywnej dwubiegunowej, eksperci zdiagnozowali u Deny psychozę religijną, wzmacnianą treściami zasłyszanymi za zebraniach zgromadzenia. Sprawczyni otrzymała zakaz kontaktowania się z Johnem oraz ich córkami i została umieszczona w szpitalu stanowym.

Szpitalną salę przyszło jej dzielić z Andreą Yates, która utopiła pięcioro swoich dzieci w wannie. Obie kobiety połączyły nie tylko spowodowane przez nie rodzinne tragedie, ale i przyjaźń.

— Jesteśmy prawie identycznymi osobowościami, myślę, że na zawsze zostaniemy przyjaciółkami — opowiadała Dena. — Wierzę, że ona myśli tak samo.

Po czterech latach hospitalizacji Dena otrzymała zgodę na leczenie ambulatoryjne. I tu też pojawiły się warunki — musiała raz w tygodniu stawiać się na wizytach u psychiatry, przyjmować przepisane leki oraz środki antykoncepcyjne. Mogła widywać dzieci, ale tylko z dozorem.

Dwa lata później ponownie trafiła do placówki stacjonarnej, by kontynuować leczenie w dawnym trybie. Stało się to po tym, jak sąsiedzi spotkali ją błąkającą się o 2.00 w nocy po ulicy bez celu i wezwali straż. Było jasne, że stan pacjentki znowu się pogarsza. Po kolejnych dwóch latach terapii mogła podjąć pracę w ograniczonym wymiarze. Została zatrudniona w jednym z supermarketów sieci Walmart. Mimo plakietki z nazwiskiem panieńskim została rozpoznana, a informację o tym, gdzie pracuje podała jedna z lokalnych stacji telewizyjnych. Sieć natychmiast rozwiązała zawartą z pacjentką umowę.

Ostatnie wzmianki o Denie pochodzą z 2020 r. — amerykańskie media doniosły wówczas, że sąd nakazał jej dalszy pobyt w szpitalu.

Przeczytaj źródło