Ojciec ją bił i przypalał, w rodzinnym domu przeszła piekło. „Przemoc nie ma narodowości”

1 miesiąc temu 38

Głównie widoczne były blizny po przypaleniu na moich dłoniach i na mojej stopie. Ale nawet one zostały przez ojca wytłumaczone tym, że oblałam się wrzątkiem, sama sobie to zrobiłam. Jako dziecko cały czas przebywałam w otoczeniu dorosłych, którzy bagatelizując moje sygnały o przemocy, próbowali mi wmówić, jaki ojciec jest dla mnie dobry i jak bardzo mnie kocha – mówi Zeinab Hashmat-Pache, autorka książki „Córka dwóch światów. Moja opowieść o dzieciństwie naznaczonym przemocą, walce o siebie i nadziei”. Historia Zeinab oparta jest na medialnej sprawie z przełomu lat 90., gdy jej ojciec – po śmierci matki – uprowadził rodzeństwo do Egiptu. Zeinab jako jedyna została w Polsce. Przez lata próbowała ich odnaleźć.

Paulina Socha-Jakubowska, „Wprost”: Czy po latach rozmawiała pani z dziennikarkami, które w przeszłości w sumie dość jednogłośnie stanęły za pani ojcem, przemocowcem, który zniszczył życie rodzinie?

Zeinab Hashmat-Pache: Nigdy nie udało mi się spotkać z osobami zaangażowanymi w całą tę sprawę. Jedną z dziennikarek znalazłam na Facebooku, wymieniłyśmy wiadomości, opowiedziałam o tym, że piszę książkę, bo chciałabym pokazać tę historię z mojej perspektywy. Po prostu życzyła mi powodzenia.

Wielu dorosłych panią zawiodło.

Złożyło się na to na pewno wiele czynników. Choćby bariera językowa. Ojciec nie mówił po polsku, miał tłumacza, wszystko co mówił przechodziło przez filtr kolejnej osoby. Poza tym był artystą, profesorem, erudytą, osobą która wzbudzała zaufanie, umiał manipulować ludźmi. Media w pewnym momencie mu uwierzyły, bo robił wszystko, by pokazać tęsknotę za rodziną.

Ale narracja wokół waszej sprawy nie wyglądała tak od początku.

Nie. Najpierw media były przeciwko ojcu. Narracja była taboidowa. Potem, w którymś momencie, choć nie bardzo wiem, w którym, bo przecież byłam dzieckiem, ona się odwróciła. Ojciec zaskarbił sobie zaufanie instytucji, dziennikarzy, autorytetów. Był członkiem Związku Polskich Artystów Plastyków, co było nie bez znaczenia. Wiem, że również był w kontakcie z Helsińską Fundacją Praw Człowieka.

Ojciec – przemocowiec stał się bohaterem walki o prawo do opieki nad dziećmi.

To była jedna z pierwszych tak głośnych spraw międzynarodowych. Być może Polacy, dziennikarze opisujący naszą historię, chcieli pokazać, że Polska jest już otwarta na inność?

Cała ta burza w pewnym momencie była już tak ogromna i tak rozbuchana, że – pomimo tego, że ja mieszkałam w domu dziecka – ojciec dostał zgodę na „urlopowanie dzieci” do domu rodzinnego, a że on był w Kairze, to właśnie tam zabrał moje rodzeństwo.

Zanim dojdziemy do ich wyjazdu… Wielu dorosłych funkcjonowało na waszej orbicie, od sąsiadów po nauczycielki w szkole, ale ostatecznie nie zrobili nic, by wam pomóc. Tylko babcia Alfreda podejmowała próby.

Z perspektywy czasu, uważam, że zbyt wielu dorosłych... Babcia swoim hardym charakterem i walecznością próbowała krzyczeć, ale tak naprawdę przeciwko wszystkim stawała tylko babcia, stereotypowo traktowana „starsza pani” i stawałam ja, dziecko.

Domyśla się pani, jakie były reakcje.

Nie wierzono wam.

Do tego pojawiło się przekonanie, że babcia robi to na złość, bo nie akceptuje zięcia, jego kultury… Zresztą nie do końca bezpodstawne. Gdy media ją nagrywały, była bardzo emocjonalna i niestety ten rasizm werbalizowała.

Z drugiej strony był mój ojciec, który spokojnie, niczym świetny aktor, odpowiadał na kolejne oskarżenia stojąc na tle księgozbioru, utrwalając przekonanie, że świetnie wykształconemu artyście zrobiono w Polsce krzywdę.

Jako specjalistka od wizerunku i komunikacji dzisiaj widzę, jak duży dysonans był pomiędzy tymi dwoma postawami, tym jak byli pokazywani. Mój ojciec przed kamerami potrafił powiedzieć: „Nie wiem, dlaczego moja teściowa tak mnie nienawidzi, ona nienawidzi mnie od pierwszego spotkania, a ja ją kocham”.

© ℗ Materiał chroniony prawem autorskim. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.

Przeczytaj źródło