Dwutygodniowy Brendon zmarł na oddziale intensywnej terapii szpitala w Yeovil po tym, jak jego ojciec wyjął go z inkubatora i rzucił nim o podłogę. 27-letni Daniel Gunter został skazany na dożywocie z możliwością ubiegania się o warunkowe zwolnienie najwcześniej po 20 latach.
Avon and Somerset Police
Makabryczna noc w szpitalu
Do tragedii doszło 3 marca 2024 roku. Brendon przyszedł na świat jako wcześniak 20 lutego i od razu trafił do inkubatora. Tej marcowej nocy jego matka, 21-letnia Sophie Staddon, zaniepokoiła się stanem synka i poprosiła pielęgniarki o sprawdzenie stanu chłopca. Następnie wyszła na papierosa wraz z ojcem dziecka. W tym czasie pielęgniarki odkryły brutalne obrażenia na ciele noworodka. Okazało się, że wcześniej ojciec wyjął dziecko z inkubatora i brutalnie nim potrząsał. Według ustaleń śledczych w pewnym momencie rzucił nim o podłogę. Kiedy pielęgniarki znalazły noworodka, nie dawał oznak życia. Pielęgniarki zeznały, że niezwłocznie rozpoczęły resuscytację, ale obrażenia były tak poważne, że nie miały żadnych szans na uratowanie życia dziecka.
"Obrażenia jak po upadku z budynku"
Sekcja zwłok wykazała, że Brendon miał złamaną czaszkę, żuchwę, szyję, rękę oraz nogi. Na jego ciele nie było ani jednego miejsca wolnego od sińców. Eksperci określili obrażenia jako "podobne do tych, jakie powstałyby w wyniku upadku z wielopiętrowego budynku". Sędzia podczas ogłaszania wyroku podkreślił skalę okrucieństwa. - Brendon doznał licznych obrażeń głowy, twarzy, szyi i kończyn. Mówiąc prościej, został uderzony z ogromną siłą. Jego czaszka została roztrzaskana, a szyja złamana - opisał sędzia. Według ekspertów jedną z możliwych metod zadania obrażeń było wymachiwanie dzieckiem trzymanym za nogi i wielokrotne uderzanie jego głową o twardą powierzchnię. - Jedynym logicznym wnioskiem jest to, że oskarżony działał z premedytacją i zamiarem pozbawienia syna życia - dodał sędzia.
Zobacz wideo W szlafroku przyjechał na stację paliw. Rozlał benzynę i podpalił
Zeznania świadków i rodziny
W trakcie procesu przedstawiono wiele świadectw dotyczących zachowania Guntera. - Czułam, że nie miał cierpliwości. Był dla Brendona naprawdę szorstki - mówiła Louise Besica, ciotka oskarżonego. Ojciec Daniela, Simon Gunter, opisał w sądzie swoje wspomnienia o wnuku. - Był taki malutki, ale taki piękny, po prostu idealny. Cała rodzina była szczęśliwa, że mogliśmy go poznać, choć na tak krótko. Czas zatrzymał się w miejscu, gdy usłyszałem o jego śmierci - skomentował dziadek dziecka. - Nigdy nie zobaczymy jego pierwszego raczkowania, pierwszych kroków ani pierwszego słowa. Nie miał nawet szansy na swój pierwszy uśmiech - dodał.
Oskarżony nie przyznał się do winy
Mimo druzgocących dowodów Gunter przez cały proces nie przyznawał się do winy. - Nigdy nie skrzywdziłbym mojego synka. Byłem przy Sophie cały czas i ona też nic nie zrobiła - zapewniał przed sądem. Podobnie mówiła matka dziecka. - Nie zrobiłam nic, by skrzywdzić Brendona. Kocham go. Był dla mnie wszystkim - tłumaczyła Sophie Staddon, która została ostatecznie oczyszczona z zarzutów.
Wyrok
Śledztwo prowadzone przez policję w Avon i Somerset nazwano jednym z najbardziej wstrząsających w historii jednostki. - Serce pęka, gdy widzi się, jak ktoś robi coś tak okrutnego wobec niewinnego dziecka. Brendon został zawiedziony za życia. Po śmierci jedyne, co możemy mu dać, to sprawiedliwość - podkreślała nadinspektor Nadine Partridge. Sąd skazał Guntera na dożywocie, jednak ustalił minimalny wymiar kary na 20 lat. Gunter ma za sobą już ponad rok spędzony w areszcie, który został mu zaliczony na poczet kary. Najwcześniej wolność będzie mógł więc odzyskać w 2044 roku.







English (US) ·
Polish (PL) ·