W nocy w Polsce i większości europejskich krajów zmienimy czas na zimowy. Są jednak miejsca, gdzie podejście do czasu jest zupełnie inne. W Chinach zmiany czasu nie ma, co więcej - ogromne państwo od 70 lat funkcjonuje w jednej strefie czasowej. Decyzja ta miała wzmocnić jedność narodową, ale dziś przynosi szereg wyzwań. Jak wygląda codzienne życie w kraju, gdzie zegar państwowy nie zawsze idzie w parze ze słońcem?
- Chiny od 1949 roku funkcjonują w jednej strefie czasowej, mimo że ich terytorium obejmuje pięć naturalnych stref.
- Ujednolicenie czasu miało wzmocnić jedność narodową i centralizację władzy.
- W zachodnich regionach kraju codzienne życie jest niedopasowane do naturalnego rytmu dnia i nocy.
- "Społeczny jetlag" prowadzi do problemów zdrowotnych, takich jak większe ryzyko depresji i otyłości.
- W Sinciangu funkcjonuje podwójny czas - oficjalny pekiński i lokalny, przesunięty o dwie godziny.
- Różnice czasowe utrudniają koordynację pracy i obniżają efektywność firm działających w całych Chinach.
- Ciekawe informacje z różnych zakątków świata znajdziesz na stronie głównej RMF24.pl.
Chiny to kraj o imponujących rozmiarach - rozciągają się na ponad 5 tysięcy kilometrów ze wschodu na zachód. Naturalnie taki obszar powinien być podzielony na kilka stref czasowych. Przed 1949 rokiem istniało ich aż pięć, ale wraz z powstaniem Chińskiej Republiki Ludowej władze zdecydowały się na radykalny krok: wprowadzenie jednej, wspólnej godziny dla całego państwa. Tak narodził się tzw. czas pekiński (China Standard Time, CST), który obowiązuje do dziś i jest przesunięty o osiem godzin względem czasu uniwersalnego (UTC+8).
Decyzja ta miała wymiar nie tylko praktyczny, ale przede wszystkim polityczny. Ujednolicenie czasu stało się symbolem narodowej jedności i centralizacji władzy. Władze w Pekinie chciały, by zegar - podobnie jak język czy waluta - był jednym z fundamentów spajających ogromne i zróżnicowane terytorium.
Choć na pierwszy rzut oka jedna strefa czasowa może wydawać się wygodna, w praktyce prowadzi do poważnych komplikacji, zwłaszcza na zachodzie kraju. W regionach takich jak Sinciang czy Tybet, gdzie słońce wschodzi i zachodzi nawet o trzy godziny później niż w Pekinie, codzienne życie toczy się w rytmie narzuconym przez odległą stolicę.
Oficjalne godziny pracy - na przykład od 9 do 17 - oznaczają, że mieszkańcy zachodnich prowincji zaczynają dzień w ciemnościach, a ich zegar biologiczny jest w ciągłym konflikcie z zegarem społecznym. Naukowcy określają to zjawisko mianem "społecznego jetlagu". Badania naukowe opublikowane m.in. w czasopiśmie "Sleep Medicine" dostarczają dowodów na jego szkodliwość.
Analiza danych z 31 chińskich prowincji wykazała, że pozycja geograficzna w ramach jednej strefy czasowej wyjaśnia 15-18 proc. zmienności w oczekiwanej długości życia, z wyraźną niekorzyścią dla mieszkańców zachodu. Inne badania korelują stałe niedopasowanie rytmu dobowego ze zwiększonym ryzykiem depresji i otyłości.
Aby poradzić sobie z narzuconą odgórnie godziną, mieszkańcy zachodnich Chin wypracowali własne rozwiązania. W Sinciangu funkcjonuje system podwójnego czasu. W sprawach oficjalnych, na dworcach i w urzędach obowiązuje czas pekiński. Jednak w codziennych rozmowach, na lokalnych bazarach i wśród społeczności dominuje tzw. "czas Sinciangu", przesunięty o dwie godziny względem oficjalnego (UTC+6).
Taki dualizm może prowadzić do nieporozumień - umawiając się na spotkanie, trzeba zawsze doprecyzować, o którą godzinę chodzi. Lokalne firmy i urzędy często dostosowują godziny pracy, zaczynając dzień później, by lepiej odpowiadać naturalnemu rytmowi dobowemu.
Dla Ujgurów, muzułmańskiej mniejszości zamieszkującej Sinciang, używanie lokalnego czasu stało się także formą cichego sprzeciwu wobec dominacji Pekinu i sposobem na podkreślenie własnej tożsamości kulturowej.
Zdecydowana większość Chińczyków - aż 94 procent - mieszka we wschodniej części kraju, gdzie czas pekiński jest zbliżony do naturalnego. Jednak dla firm działających na skalę ogólnokrajową, koordynacja pracy między wschodem a zachodem to nie lada wyzwanie.
Kiedy biura w Szanghaju kończą dzień pracy, w Kaszgarze słońce wciąż świeci wysoko, a lokalny dzień trwa w najlepsze. Raporty międzynarodowych firm doradczych, takich jak Deloitte czy KPMG, zwracają uwagę, że zarządzanie operacjami i spotkaniami na linii wschód-zachód jest nieefektywne i wpływa negatywnie na produktywność.
W latach 1986-1991 Chiny eksperymentowały z wprowadzeniem czasu letniego, licząc na oszczędności energii. Choć udało się zaoszczędzić setki milionów kilowatogodzin, administracyjne i logistyczne komplikacje okazały się zbyt duże. Sprzeczne harmonogramy lotów, kursów pociągów i autobusów były nie do pogodzenia z potrzebą centralizacji i kontroli.
Ostatecznie władze uznały, że stabilność i jednolitość są ważniejsze niż potencjalne korzyści ekonomiczne. To pokazuje, że dla chińskiego rządu priorytetem jest utrzymanie kontroli i porządku.
Dyskusje o zmianie czasu trwają także w Europie. Przykład Chin pokazuje, że rezygnacja z sezonowych przesunięć to dopiero początek. Kluczowe jest, jaki czas zostanie wybrany na stałe - zbyt duże oderwanie od naturalnego rytmu dnia i nocy może prowadzić do poważnych konsekwencji zdrowotnych, społecznych i ekonomicznych.

2 tygodni temu
19



English (US) ·
Polish (PL) ·