Opublikowała list do Tomka Jakubiaka. Sześć miesięcy po jego śmierci znowu cała Polska płacze

1 tydzień temu 10

Dwa krótkie listy, które łamią serce. Żona polskiej gwiazdy kulinariów opublikowała w sieci poruszające słowa. Przyznaje, że mierzy się z "najcięższą próbą". Co naprawdę dzieje się w jej życiu?

Ogień w kuchni i wola życia: historia Tomasza Jakubiaka

Tomasz Jakubiak, kucharz i osobowość telewizyjna, który przez lata uczył Polaków, jak cieszyć się jedzeniem, nagle musiał zmierzyć się z najtrudniejszą lekcją życia: złośliwą chorobą. Nie był to zwykły nowotwór, ale bardzo rzadki i agresywny rak jelita i dwunastnicy, zdiagnozowany w marcu 2024 roku. Już to brzmiało jak wyrok, ale Jakubiak, zamiast się poddać, zdecydował się na otwartą walkę, której przebieg szybko stał się tematem publicznym.

Gdy we wrześniu 2024 roku stanął przed kamerami w rozmowie z Dorotą Wellman, jego szczerość była porażająca. Przyznał, że diagnoza przyszła późno. Początkowe, niepozorne bóle brzucha i pleców zostały przeoczone nawet przez lekarzy. Kiedy w końcu postawiono właściwą diagnozę, choroba była już zaawansowana i dała przerzuty do kości, m.in. miednicy i kręgosłupa. To wyjaśniało jego osłabienie i utratę charakterystycznej energii, którą fani znali z ekranu.

Walka, którą podjął były juror "MasterChefa", była wyczerpująca. Intensywna chemioterapia, liczne skomplikowane zabiegi, a nawet konieczność żywienia pozajelitowego z powodu problemów z układem pokarmowym – to była codzienność. Jakubiak nie ograniczał się do leczenia w Polsce. Szukał pomocy w najlepszych, specjalistycznych klinikach za granicą, podróżując do Izraela i Grecji, co pokazywało jego niezłomną determinację.

Przez wiele miesięcy stan kucharza był dramatycznie zmienny. Pojawiały się poważne komplikacje, zwłaszcza ze strony układu oddechowego, co dodatkowo obciążało organizm. Mimo ciężaru choroby, Tomasz Jakubiak nie stracił kontaktu z ludźmi, którzy go podziwiali. Wręcz przeciwnie, w styczniu 2025 roku publicznie zwrócił się do nich o pomoc.

Opublikowała list do Tomka Jakubiaka. Sześć miesięcy po jego śmierci znowu cała Polska płaczeTomasz Jakubiak fot. KAPiF

Wspólny ostatni wysiłek

Organizując zbiórkę na dalsze, kosztowne leczenie, uruchomił lawinę dobra. Odzew fanów i bliskich był ogromny. Pokazał, jak bardzo był lubiany i szanowany w polskim społeczeństwie – nie tylko jako kucharz, ale jako człowiek, który potrafił "zarazić Polaków pasją do gotowania i regionalnych smaków," jak wspomniała jego siostra. Zbiórka ta stała się nie tylko finansowym wsparciem, ale i ogromnym zastrzykiem moralnej siły w nierównej walce.

Niestety, pomimo gigantycznego zaangażowania, determinacji i bezcennego wsparcia, którego doświadczył, Tomasz Jakubiak przegrał walkę z chorobą. Zmarł 30 kwietnia 2025 roku w Atenach, w wieku zaledwie 41 lat. Polska pożegnała go podczas ceremonii w Warszawie, gdzie, zgodnie z jego ostatnią wolą, żałobnicy przyszli ubrani w jasne i kolorowe stroje – chciał, by było to święto życia, a nie tylko smutek po śmierci.

List pół roku po pożegnaniu

Pół roku po jego odejściu, w symboliczny dzień 30 października, głos zabrała jego żona, Anastazja Jakubiak. Zamiast publicznej deklaracji, opublikowała wzruszający i bardzo osobisty list, który doskonale oddał, jak trudnym okresem było dla niej minione półrocze.

Do Tomka: "6 miesięcy. Tyle Cię z nami nie ma. Wyruszyłeś w swoją podróż i chociaż obiecałeś, że spotkamy się kiedyś, tam w kosmosie, to nie potrafię nie tęsknić. Każdego dnia. Wierzę, że patrzysz na mnie i na Bąbla z góry. To daje mi siłę. Aby wstać, uśmiechnąć się i co rano ruszyć w poszukiwaniu radości życia. Byłbyś zadowolony — udaje się coraz częściej. I chociaż wiem, że żałoba nie ma terminu ważności, to moje życie i naszego synka jest TU. Z Tobą na górze, ze wspomnieniami i naszą bezgraniczną miłością. - pisałą Jakubiak

W tych słowach zawarła całą tęsknotę, ale i siłę, którą musiała w sobie odnaleźć, by iść dalej. Wspomniała o obietnicy "spotkania kiedyś, tam w kosmosie", co było pięknym nawiązaniem do ich intymnego języka.

Anastazja Jakubiak nie ukrywała, że to wszystko jest dla niej i dla ich syna "najcięższą próbą", ale zarazem podkreśliła, skąd czerpie energię: "Wierzę, że patrzysz na mnie i na Bąbla z góry. To daje mi siłę. Aby wstać, uśmiechnąć się i co rano ruszyć w poszukiwaniu radości życia". List ten był dowodem na to, że chociaż Tomasz Jakubiak fizycznie odszedł, to jego bezgraniczna miłość i wola życia pozostały z tymi, których kochał.

Drodzy bliscy, przyjaciele i wszyscy Ci, od których otrzymałam bezinteresowne wsparcie: "Dziękuję. Za przestrzeń, za czas, za bycie obok. Ostatnie półtora roku przedefiniowało mnie jako kobietę, żonę, matkę. Towarzyszenie ukochanej osobie w cierpieniu, pożegnanie i szukanie własnej drogi to moja, jak dotychczas, najcięższa próba. Czy jestem po niej silniejsza i mocniejsza? Nie wiem, ale jestem gotowa by podzielić się z Wami tą drogą. Niezależnie jaka ona będzie". — czytamy.

Dla jego żony ostatnie półtora roku, licząc od diagnozy, było "przedefiniowaniem" siebie jako kobiety, żony i matki. Jej słowa: "jestem gotowa, by podzielić się z Wami tą drogą. Niezależnie jaka ona będzie," sugerują, że chociaż ból jest wciąż realny, próbuje znaleźć nowy sens w życiu, jednocześnie pielęgnując pamięć o mężu, który do końca walczył z chorobą z niezwykłą determinacją. 

Opublikowała list do Tomka Jakubiaka. Sześć miesięcy po jego śmierci znowu cała Polska płaczeTomasz i Anastazja Jakubiak fot. Instagram
Przeczytaj źródło