​Paralizator i gaz pieprzowy. Tragiczny koniec policyjnej interwencji w Bydgoszczy

3 tygodni temu 16

Poniedziałkowa interwencja policji w Bydgoszczy zakończyła się tragicznie dla 47-latka. Mundurowi przyjechali na wezwanie ratowników pogotowia, którzy potrzebowali pomocy z agresywnym pacjentem. Funkcjonariusze 3 razy zastosowali wobec niego paralizator. Po chwili jednak 47-latek przestał oddychać, więc przystąpiono do reanimacji. Przewieziono go do szpitala, gdzie tego samego dnia zmarł. Prokuratura ma przeprowadzić śledztwo w tej sprawie, jednak na tę chwilę służby twierdzą, że nie popełniono błędów.

  • Policja wspierająca ratowników pogotowia w Bydgoszczy bezskutecznie próbowała obezwładnić agresywnego 47-latka. Finalnie 3 razy użyto paralizatora.
  • Po chwili mężczyzna przestał oddychać, reanimowano go i przewieziono do szpitala, gdzie wieczorem zmarł.
  • Prokuratura oraz wewnętrzne służby kontroli policji wyjaśniają sprawę. Na tę chwilę służby twierdzą, że nie popełniono błędów.
  • Więcej aktualnych informacji znajdziesz na stronie głównej RMF24.pl.

W poniedziałkowe popołudnie w Bydgoszczy policjanci otrzymali prośbę o wsparcie od ratowników pogotowia. Medycy nie mogli uporać się z agresywnym 47-latkiem. Jego zachowanie miało wskazywać na "problemy natury psychicznej".

Mężczyzna awanturował się, uderzył jedną osobę w twarz, a później zaatakował także policjanta. W oświadczeniu Komendy Wojewódzkiej Policji w Bydgoszczy można przeczytać, że funkcjonariusze kilkukrotnie próbowali obezwładnić mężczyznę, używając siły fizycznej i gazu pieprzowego. Miało to być bezskuteczne i mężczyzna dalej był agresywny oraz stawiał opór.

"Nie reagował na wezwania do zachowania zgodnego z prawem, dlatego policjanci użyli gazu pieprzowego. Niestety bez rezultatu. Przeciwnie, agresor zaatakował funkcjonariusza" - można przeczytać w oświadczeniu KWP w Bydgoszczy.

Policja twierdzi, że do obezwładnienia mężczyzny konieczne było użycie paralizatora, który zastosowano 3 razy. Według relacji mundurowych dopiero to pozwoliło im założyć kajdanki 47-latkowi. Następnie ratownicy mieli podać mu środek uspokajający.

Po chwili okazało się jednak, że mężczyzna przestał oddychać. Policja miała natychmiast zdjąć mu kajdanki i przystąpiono do reanimacji. 47-latka przewieziono do szpitala, lecz nie udało się go uratować. Zmarł tego samego dnia wieczorem.

Policja deklaruje, że o sprawie niezwłocznie poinformowano prokuraturę i wewnętrzne służby kontroli. Teraz zajmie się tym m.in. Wydział Kontroli w KWP w Bydgoszczy oraz inne wewnętrzne organy policji.

"Jak wynika ze wstępnych ustaleń, interweniujący funkcjonariusze działali zgodnie z procedurami i uprawnieniami. Patrol nie posiadał kamerek nasobnych. Natomiast zabezpieczony został materiał wideo z użycia paralizatora. Na podstawie zeznań świadków i zabezpieczonego materiału dowodowego, w tej chwili możemy stwierdzić, że nic nie wskazuje na błędy w działaniu policjantów" - oświadczyła KWP w Bydgoszczy.

Prokuratura ma przeprowadzić w tej sprawie śledztwo. Zbada ona okoliczności zdarzenia, a także dokładną przyczynę śmierci 47-latka.

Przeczytaj źródło