Pies miał rzucić się na 7-latkę. Ranne dziecko zabrano na SOR

1 miesiąc temu 16

Groźny incydent w Wałbrzychu. Pies ze schroniska miał rzucić się na siedmioletnie dziecko. Wszystko zadziać miało się na oczach opiekuna czworonoga.

O zdarzeniu, do którego doszło na terenie Dolnego Śląska, poinformowała stacja TVN24. Pies, który miał zaatakować dziewczynkę, mieszka na co dzień w jednym z wałbrzyskich schronisk.

Feralnego dnia opiekun wyprowadził do na spacer. W jego trakcie czworonóg zerwał się ze smyczy.

Dolny Śląsk. Wstrząsający incydent w Wałbrzychu. Pies miał pogryźć 7-latkę

Do zdarzenia doszło w pierwszej połowie września, w godzinach popołudniowych. Dziewczynka bawiła się wtedy z przyjaciółkami – znajdowały się na łące, w okolicy schroniska dla bezdomnych zwierząt. O szczegółach zdarzenia opowiedziała redakcji mama poszkodowanego dziecka.

Kobieta obserwowała swoją córkę z okna. W pewnym momencie krzyknęła – w międzyczasie pies skoczył na nią i przewrócił. W konsekwencji uderzyła się o ziemię. Zwierzę na tym nie poprzestało – szarpało swoją ofiarę za ubrania.

Siedmiolatka ma obrażenia klatki piersiowej i ramienia. Część odniesionych ran wymagało szycia – pomocy udzielili jej specjaliści na samodzielnym oddziale ratunkowym. Otrzymała również dawki szczepionek – na tężec i wściekliznę.

TVN24 ustalił, że pies był wyprowadzany przez wolontariusza, który stracił nad nim kontrolę. Podczas spaceru zwierzęciu nie założono kagańca (uniemożliwiającego ugryzienie człowieka czy innego zwierzęcia).

Jedna z byłych pracownic schroniska przekazała, że zwierzę było w przeszłości źle traktowane – m.in. bite młotkiem.

Rodzice żadają zadośćuczynienia

Matka dziecka domaga się, by osoby odpowiedzialne za zdarzenie „poniosły konsekwencje”. Schronisko przeprosiło za atak i przekazało, że opiekun czworonoga wyszedł z nim na spacer nie po raz pierwszy. Miał jednak nie zauważyć bawiących się dzieci. Kierownik placówki chce „wprowadzić zmiany i dodatkowe mechanizmy zabezpieczające”. Miejsce pozostaje w kontakcie z rodzicami poszkodowanego dziecka.

Sprawę analizuje także lokalna policja, która ma ustalić, czy czyn można podpiąć pod zarzut narażenia osoby na niebezpieczeństwo utraty życia lub zdrowia. Grozi za to do trzech lat pozbawienia wolności (według Kodeksu karnego).

Czytaj też:
Tragedia na terenie kościoła. Nie żyje 56-letni ksiądz
Czytaj też:
Groźny incydent nad międzynarodowym lotniskiem. To rosyjskie drony?

Przeczytaj źródło