Piłkarskie podsumowanie weekendu. Kto morduje futbol?

14 godziny temu 2
Reklama 3 tysiące złotych na miesiąc.

I co powiedzieć o Lechii Gdańsk, która już dobre stała się stacją przesiadkową dla licznych obcokrajowców?

ZOBACZ TAKŻE: Pogoń Szczecin przegrała 1:5! Mamy nowego lidera PKO BP Ekstraklasy

Jeden z trenerów, który szczerze nie dzierży filozofii Rakowa, mawia, że jeśli będzie chciał obejrzeć zagraniczny zespół, to na pewno nie sięgnie po mecze częstochowskiego zespołu, tylko włączy sobie Premier League. Nie dość, że dostanie do oglądania lepszych obcokrajowców, to jeszcze styl będzie dużo bardziej wyrafinowany. Kąśliwy to przytyk, w jakiś sposób zrozumiały, bo Raków w swojej filozofii dopiero od niedawna zaczyna się zmieniać. Oczywiście nie należy zakładać natychmiastowej metamorfozy, sam trener Papszun i jego ludzie wciąż pewnie z trudem przekonują się do polskich piłkarzy, zwłaszcza tych młodych, ale postęp jest i to dość wyraźny.


Na sobotnią inaugurację Ekstraklasy z GKS Katowice wyszło w jedenastce aż sześciu Polaków, a przecież kilku innych, np. Zorana Arsenicia czy Frana Tudora, również możemy potraktować jako zawodników stąd. Pozyskanie tego lata Oskara Repki i Karola Struskiego, którzy byli już w reprezentacyjnej orbicie, podbicie transferowego lata sprowadzeniem znanego już w Polsce Lamine'a Diaby-Fadigi, to ruchy wskazujące na wyraźną korektę koncepcji przyjętej przez właściciela Michała Świerczewskiego i trenera Papszuna. Z premedytacją padają tylko te dwa nazwiska, bo to jedyny klub w Polsce, którego management zamyka się de facto w dwóch stanowiskach. Mówią to ludzie, którzy w Częstochowie pracowali, i nie należy traktować tego jako mankament, choć struktura jest naprawdę osobliwa. Nie wszystkim oczywiście musi się podobać, podobnie jak styl, w jakim porusza się Raków, ale taki już urok klubu z Częstochowy. Co najważniejsze, ma to być styl skuteczny, dający sukcesy w Ekstraklasie i w Europie, a na tym już powinno zależeć wszystkim kibicom, niezależnie od sympatii.


Podsumowując, nawet najbardziej utarte wzorce podlegają korekcie, a w przypadku Rakowa jest to zdecydowanie korekta na plus. Na drugim biegunie można postawić Lechię i już nawet nie chodzi o przejrzystość struktur (finansów też, czego dowodem jest nadzór nad transferami), w jakich funkcjonuje zespół z Trójmiasta, a o konstrukcję samego zespołu. Wprawdzie kadra nie zmieniła się jakoś diametralnie, ale ledwie dziesięciu Polaków w całym zestawieniu i tylko jeden z nich – Tomasz Wójtowicz - w podstawowym składzie na niedzielny mecz z Górnikiem Zabrze, to kolejny dowód na to, że znakomita większość piłkarzy jest tu tylko tranzytem. Zbyt często i zbyt prawdziwie mówi się w polskim futbolu o zarobkach, by uwierzyć, że obcokrajowcy są tańsi i stąd ta zachwiana proporcja. Oczywiście czapki z głów za to, jakiego cudu utrzymania dokonał z zespołem trener John Carver, ale wypada się zastanowić, ile wspomnień zachowa Lechia na kolejne lata i jak niewielu piłkarzy z tego narodowościowego konglomeratu zapamiętamy.


Skoro o trenerach mowa, to słowo o tych, z którymi piłkarze chcą naprawdę pracować. Z sondy Canal+ przeprowadzonej pod koniec ubiegłego sezonu wynika, że najbardziej pożądanym przez zawodników szkoleniowcem jest Adrian Siemieniec z Jagiellonii, najmniej – Marek Papszun. Co ciekawe, w obu przypadkach stanowią oni aż po 40 proc. wskazań wśród 360 piłkarzy. Nowy sezon dał nam trzech beniaminków. Wśród nich Termalica Nieciecza i Wisła Płock, prowadzone odpowiednio przez Marcina Brosza i Mariusza Misiurę. Oczywiście będzie to zależeć w dużej mierze od wyników, ale jestem przekonany, że obaj szkoleniowcy znajdą się na tej liście w pierwszej kategorii naprawdę wysoko. Dlaczego? Choć z oficjalnego przekazu może to nie wynikać, są mocno otwarci dla swoich piłkarzy niezależnie od wieku i wkładu w zespół. Zauważają ich, a nie ignorują w prozaicznych życiowych sytuacjach. Cholernie zależy im na rozwoju podopiecznych na każdym polu. Praca z nimi może być dla wielu graczy gamechangerem.

Przejdź na Polsatsport.pl

Przeczytaj źródło