Po incydencie w Wyrykach: Potrzeba nowych procedur

2 tygodni temu 12

Do dziś nie zaczęła się odbudowa domu zniszczonego przez wojskową rakietę wymierzoną w jeden z dronów, które w nocy z 9 na 10 września wleciały nad Polskę zza wschodniej granicy. "Balansujemy na granicy przepisów" - mówi wójt gminy Wyryki, który stara się pomóc właścicielom domu w przebrnięciu przez procedury i apeluje o zmianę prawa, aby można było szybciej pomagać w takich przypadkach. "Jestem na to bardzo otwarty" - deklaruje po interwencji RMF FM szef Ministerstwa Obrony Narodowej.

  • Więcej aktualnych informacji na stronie RMF24.pl

Obejście Wesołowskich z pozoru wygląda tak, jakby nic się nie wydarzyło. Po skromnym podwórku krzątają się kury, w niewielkim ogródku rosną warzywa, a czarno-biały kundelek dzielnie stara się odgrywać groźnego. Ale wystarczy podnieść wzrok i nie jest już tak sielankowo.  

Nieotynkowany dom wygląda niemal tak samo, jak w dniu, w którym mówił o nim cały kraj: zniszczony dach, uszkodzona ściana… Pojawiła się za to folia mająca chronić wnętrza przed zalaniem. Wnętrza, w których Wesołowscy jeszcze na początku września prowadzili spokojne życie starszych ludzi. 

Ten spokój legł w gruzach 10 września, gdy nad Polskę wleciało zza wschodniej granicy 19 dronów, a nad wsią rozległ się huk myśliwców broniących polskiego nieba. W ramach tej obrony wojskowi postanowili zestrzelić część dronów, w tym również tego, który przelatywał w rejonie Wyryk. 

Wystrzelona z myśliwca rakieta nie sięgnęła celu i przebiła dach domu, wpadając do sypialni Wesołowskich, którzy ocaleli dzięki temu, że chwilę wcześniej zeszli na parter na herbatę. Kilka godzin później o ich domu mówiły polskie i światowe media. Poszkodowani trafili do zastępczego lokum zorganizowanego przez gminę Wyryki do czasu odbudowy domu. O koszty odbudowy, jak kilka dni później zapowiedział rząd, Wesołowscy mieli się nie martwić. 

"Niezależnie od ostatecznych ustaleń organów państwa, zniszczony dom w miejscowości Wyryki zostanie odbudowany na koszt państwa. Niepotrzebne są zatem zbiórki na ten cel" - ogłosiło 16 września Ministerstwo Obrony Narodowej. Komunikat nie precyzował jednak, jak szybko to nastąpi. 

A odbudowa nawet się nie zaczęła. Na razie cisza. Na razie radzą się, a co oni się tam radzą, to niewiadome - mówi jeden z mieszkańców wsi. Tu prac żadnych nie było - dodaje inny mieszkaniec. Potwierdza to zresztą najbliższy sąsiad rodziny, która straciła dom.

Sam poszkodowany jest mocno rozgoryczony. Skoro rząd się przyznał, że wina wojska, to nie powinni na nic się oglądać, tylko przyjeżdżać, to mi zburzyć, zrównać z ziemią, drugie budować - mówi Tomasz Wesołowski.

Są określone procedury i dyrektor departamentu prawnego (MON) jest w stałym kontakcie i z rodziną, i z osobami zainteresowanymi - mówi reporterowi RMF FM minister obrony narodowej Władysław Kosiniak-Kamysz. Udzielimy wszelkiej pomocy i wszystko zostanie odbudowane. Tak, jak obiecaliśmy.

Ja tylko tyle wiem, co mi wójt przekaże - stwierdza tymczasem Wesołowski. Pewnie procedury takie są urzędnicze, że każdy ma jakiś czas na podjęcie decyzji. Tylko mi się spieszy. 

Do odtworzenia domu potrzeba projektu, pozwoleń i ekipy budowlanej. Jednak przepisy są takie, że formalnie to wszystko powinni zorganizować sami poszkodowani.

Żebym ja jeszcze jeździł, szukał, załatwiał formalności? To nie powinno tak być - wzdycha Tomasz Wesołowski, którego w tych formalnościach stara się odciążyć wójt gminy Wyryki. Samorządowiec przyznaje, że jest to trudne z powodu obowiązujących przepisów, bo do tej nadzwyczajnej sytuacji trzeba przykładać “zwyczajne” prawo

Tutaj, niestety, mamy w kilku przypadkach ręce i nogi związane, a musimy biec - podkreśla wójt Bernard Błaszczuk i dodaje, że krępują go głównie zasady wydawania publicznych pieniędzy przez gminy. Jako urząd, tak naprawdę musimy balansować na granicach prawa finansowego.

Wójt zżyma się na przepisy, ale stara się na nich, jak to określił, „balansować”. 

Znaleźliśmy biegłego kosztorysanta dla poszkodowanych, znaleźliśmy też biuro projektowe, które mogłoby się zająć sprawami pozwoleń budowlanych, więc to biuro podjęło pierwsze kroki, zrobiło szacunek na miejscu, przygotowało przedmiar, który trafił do kosztorysanta. Znaleźliśmy nawet firmę, która mogłaby pomóc przy odbudowie tego budynku - wylicza Błaszczuk.

Dopiero zatwierdzony kosztorys będzie można zanieść do wojewody z wnioskiem o dotację celową. Jak już będziemy mieli decyzję kwotową, czyli zatwierdzenie szacunków, akceptację z Urzędu Wojewódzkiego, być może nawet ministerstwa, jeżeli to wszystko zostanie zaakceptowane, ruszymy z pozwoleniami - mówi wójt. 

Obecne przepisy nie pozwalają gminie, żeby to ona zlecała odbudowę domu. 

To poszkodowani będą inwestorem, bo musimy przestrzegać procedur finansowych, więc wszystko musi po szczeblach przebrnąć. Wypłynąć z urzędu gminy, popłynąć do urzędu wojewódzkiego, który sprawdzi, czy może mieć takie środki i być może będzie się posiłkować ministerstwem - tłumaczy Błaszczuk. Później to wraca, wpływa do urzędu gminy, my przelewamy tę sumę do Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej i dopiero GOPS może bezpośrednio to przelać poszkodowanym.

Na pewno powinno to szybciej iść, a nie odwlekać, z urzędnika na urzędnika przerzucać, a w końcu spada to na mnie - ocenia właściciel uszkodzonego domu. Liczy się z tym, że w tymczasowym lokalu będzie musiał spędzić rok. 

Cała biurokracja i konieczność poruszania się w granicach dyscypliny finansów, powoduje to, że ta procedura nie może być zrobiona natychmiastowo - podkreśla wójt. Wiemy, jak wygląda gospodarka finansowa, dyscyplina finansów, więc tak naprawdę jest bardzo dużo niuansów, z którymi musimy się zmierzyć. My, jako pierwsi w Polsce, jako Urząd Gminy Wyryki, wydepczemy pierwsi ścieżkę, jak z tej sytuacji wybrnąć.

Wydeptywanie jest niełatwe, bo fałszywy krok, choć w słusznej sprawie, może ściągnąć na gminę zarzut naruszenia dyscypliny finansowej, czyli wydania publicznych pieniędzy na coś, czego nie przewidują przepisy lub w sposób, którego nie przewiduje prawo.

Nie powinni się mnie pytać o zgody, powinni przyjeżdżać, robić. Dla mnie na zakończenie robót oddać klucze, "proszę wchodzić do mieszkania", koniec - mówi Wesołowski. Tak powinno to wyglądać, a nie “bo nie było takich przypadków”, bo to, bo tamto.

Wnioski trzeba wyciągnąć - mówi Bernard Błaszczuk i zapowiada, że będzie zabiegać o zmianę przepisów i stworzenie łatwiejszej ścieżki postępowania w podobnych przypadkach. Chodzi między innymi o kwestie dyscypliny finansowej. Wyjaśnia, że dziś łatwiej jest pomóc ofiarom anomalii pogodowych lub innych zdarzeń obejmujących większy obszar, a trudniej, gdy uszkodzony jest jeden dom. Ten wachlarz trzeba rozszerzyć o finansowanie pojedynczych przypadków - ocenia samorządowiec. W sytuacji pojedynczych przypadków ten wachlarz nam się strasznie zamyka. To jest do przebrnięcia, jeżeli chodzi o przyszłość.

Wójt Wyryk zapowiada, że stworzy specjalny poradnik dla samorządowców, aby wiedzieli, jak mogą działać w takich sytuacjach. Zamierza w nim też zapisać rekomendacje dotyczące zmiany przepisów na szczeblu centralnym. Aby razem, wspólnie, wyjść z tej sytuacji i przygotować się na następną, która, chciałbym, aby nigdy więcej się nie powtórzyła - dodaje Błaszczuk.

Czy państwo zamierza wypracować nowe, specjalne procedury zapewniające szybszą pomoc w takich przypadkach? O to pytamy szefa resortu obrony. 

Jak wyjdą jakiekolwiek wnioski, które pozwolą usprawnić ten proces, to jak najbardziej - deklaruje Władysław Kosiniak-Kamysz reporterowi RMF FM. Zachęcam pana wójta o przesłanie mi tych wniosków, które ma. Będziemy je implementować, jestem na to bardzo otwarty.

Dom Wesołowskich najprawdopodobniej trzeba będzie zburzyć i zbudować od podstaw, chociaż nie wynikało to z decyzji nadzoru budowlanego wydanej tuż po wrześniowym zdarzeniu. Wtedy nadzór stwierdził, że parter nadaje się do użytku. Trzy dni później, jak potwierdza wójt, zaczęły osiadać podłogi i pękła konstrukcja budynku.

Przeczytaj źródło