Reklama 3 tysiące złotych na miesiąc.
Ludzie związani z Legią, w przeszłości lub obecnie, są mocno „grani” w kontekście doboru sztabu szkoleniowego dla przyszłego selekcjonera Jana Urbana. Niby nie wiadomo, kto zostanie kolejnym trenerem reprezentacji Polski, a jednak wiadomo. Nominacja dla Jana Urbana, byłego trenera Legii, jest właściwie przesądzona. Sprawy nieco się odwlekają, bo obie strony – czyli PZPN i sam Urban – mają delikatnie odmienne wizje sztabu, czy to asystentów, czy to tzw. team menedżera. Jednak niezależnie od opcji aż trzy nazwiska, które były przedmiotem sobotnich rozmów prezesa Cezarego Kuleszy z trenerem Urbanem, to ludzie związani z Legią. W przeszłości - bądź obecnie - i na tym poprzestańmy, bo korowód spekulacji w związku z wyborem selekcjonera kibicom wylewa się już uszami. Tak na koniec tego wątku niemal na pewno jednym z członków sztabu będzie też polski trener pracujący ostatnio za granicą i jest to bardzo dobry wybór…
ZOBACZ TAKŻE: Pierwsze trofeum w nowym sezonie dla Legii! Superpuchar Polski pojedzie do Warszawy
Wróćmy do samej Legii i tego, co pokazała w pierwszych dwóch meczach. Po czwartkowym boju z Aktobe FK nawet najwięksi legijni optymiści musieli popaść w niepokój, bo mecz choć mecz z Kazachami ostatecznie był jedną bramką zwycięski, to jednak z większości fragmentów wybrzmiewała troska o najbliższą przyszłość niż optymizm. Łatwo też sobie wyobrazić, jak mocno podcięta zostałaby pewność "legionistów", gdyby rywal wykorzystał jedną z sytuacji bramkowych, gdyby nie był na spalonym, kiedy gola strzelił, gdyby sędzia podyktował rzut karny, który nie był wcale taki wątpliwy. Mimo wygranej, zespół Iordanescu i tak z duszą na ramieniu pojedzie na rewanż, w którym wystąpią aż trzej kluczowi zawodnicy rywala, których nie oglądaliśmy w Warszawie. Dwóch z nich nie dostało wizy, jeden musiał pauzować za kartki. Mniejsza o ich dokonania, wypada zaufać, że są ważnymi dla Aktobe graczami, a i mocno zorientowanych w uprawianym zawodzie piłkarza nie brakowało już w pierwszym spotkaniu. Choćby Haitańczyk Jean Jayro, który swobodą działań i wyszkoleniem technicznym przewyższał wielu legionistów.
Marna była atmosfera na stadionie i zapowiada się, że będzie tak przez najbliższe miesiące. Mniejsza o to, czy Legia ma kłopoty finansowe, czy przędzie całkiem sprawnie, nie może pozwolić sobie na puste trybuny ze względu na niemałe przychody z tzw. dnia meczowego. Stąd pewnie mająca wyciszyć emocje deklaracja Marcina Herry, wiceprezesa zarządzającego, że będą wyczekiwane transfery, nawet trzy, bo nie skończy się tylko na Petarze Stojanoviciu. W podcaście „Kilka Słów o Legii” można usłyszeć również inne wypowiedzi wiceszefa Legii zdecydowanie „pod fanów”, które dotyczą organizacji meczów, nakładów na klub, czy wreszcie miejsc, do których rozdystrybuowane zostały środki za efektowną kampanię w Lidze Konferencji. Na poniedziałek zaplanowano również półoficjalne spotkanie z dziennikarzami, w którym obok Herry wezmą udział Michał Żewłakow, dyrektor sportowy, oraz Fredi Bobić, head of football operation. Aktywności te są dość symptomatyczne, oznaczają medialną ofensywę Legii, która milcząc przez ostatnie miesiące, dostarczyła wielu powodów do mało przychylnych spekulacji. Czy to w warstwie sportowej, czy organizacyjnej. Zresztą, rozmawiałem ostatnio z jedną z najważniejszych osób przy Łazienkowskiej, usłyszałem wprost, że opinie powielane w mediach są niesprawiedliwe i właśnie w komunikacji zewnętrznej klub widzi największy problem. W kontakcie z mediami, otwartości, dzieleniu się informacją.
Wracając jeszcze do wypowiedzi Herry, mowa była także o nakładach na akademię. I choć nie ma sporu, że inwestycja ta jak najbardziej ma sens, to pojawia się jednak zasadne pytanie, czy z działalności akademii będzie korzystał trener Iordanescu. Na razie zabrał na obóz tylko dwóch młodych graczy (2006 rocznik i młodszych). Byli to Jakub Żewłakow i Pascal Mozie, którzy usiedli na ławce w starciu z Aktobe, ale wydaje się, że są bez szans nawet na epizod. Jeśli w meczu o wysoką stawkę, a za taki należy uznać bój z Kazachami, ani Jan Ziółkowski, ani Wojciech Urbański, nie mają miejsca w jedenastce, to znaczy, że rumuński szkoleniowiec będzie chciał korzystać tylko z doświadczonych, dających mniejsze ryzyko błędu graczy. Potwierdzają się tym samym spekulacje, że Iordanescu nie przyszedł tu hołdować filozofii klubu pracującego w oparciu o silną akademię, a jego celem jest jak najlepsze wypełnienie kontraktu najpewniejszymi możliwymi środkami.
Tu przechodzimy do niedzielnego starcia o Superpuchar z Lechem, po którym można wpaść w nie lada dylemat, czy to Aktobe było tak mocne, czy mistrzowie Polski byli wczoraj tak niemrawi. Legia zdominowała mecz, nie pozwoliła poznaniakom na wiele, miała naprawdę dobre fragmenty, świetnie trzymali w ryzach defensywę wspomniany już Ziółkowski (a jednak można na nim polegać) i Steve Kapuadi. Błysnął też Ilia Szkurin, który zastąpił w jedenastce Marca Guala, dając władzom kolejne powody do zawrotu głowy, czy rzeczywiście potrzebny jest kolejny napastnik i to za trzy miliony euro, bo tyle ma kosztować sprowadzenie awizowanego od kilku dni Milety Rajovicia.
Najbliższe dni będą dla Legii bardzo ciekawe, a na pewno determinujące sezon. Dwumecz z Aktobe, choć to dopiero początek europejskiej drogi, staje się języczkiem u wagi całego sezonu. Pytanie, którą twarz pokaże w rewanżu Legia.