Pokrowsk to już przeszłość. Presja nie słabnie, a problem dezercji rośnie

10 godziny temu 3

Wojna pozostaje w takim stanie, który nie jest łatwo opisywać. Z miesiąca na miesiąc niewiele się zmienia, poza powolnym przesuwaniem się frontu na niekorzyść Ukraińców. Ogólna sytuacja pozostaje stała: Rosjanie mają inicjatywę, mają większe środki, utrzymują silną presję, a wysokie straty w akceptowalnym dla siebie wymiarze. Nie widać, aby Ukraińcy byli w stanie coś z tym zrobić. Starają się wykrwawiać Rosjan na froncie i na zapleczu, grając na czas i licząc, że ich wróg szybciej nie wytrzyma kosztów wojny.

Co pokazują kilometry kwadratowe?

W takim rozrachunku same kilometry kwadratowe i linie na mapie nie mają kluczowego znaczenia. To jedynie pośredni element w tym, co najważniejsze - wykrwawianiu przeciwnika. Trwa wojna na wyniszczenie, w której nie chodzi o ziemię, ale zniszczenie zdolności i woli drugiej strony do prowadzenia działań. Niestety dane pozwalające ocenić, kto sobie w tym lepiej radzi, są niejawne. Żadna ze stron nie informuje precyzyjnie na temat swoich strat i pozostałych dostępnych sił oraz ich jakości. Właśnie po to, żeby nikt tak naprawdę nie wiedział, na co ją jeszcze stać. Zwłaszcza wróg. Możemy się tego wszystkiego jedynie ogólnikowo domyślać, patrząc na to, co widać. Czyli nagrania z frontu, linie na mapach i szczątkowe dane trafiające do mediów. Dlatego niezmiennie warto regularnie na nie spoglądać.

Jedną z podstawowych takich danych jest wspomniane "tempo okupacji". Czyli ile kilometrów kwadratowych Ukrainy w danym miesiącu zajęli Rosjanie. Gdyby ta wartość wyraźnie i na przestrzeni kilku miesięcy spadała, to można by się cieszyć z wyhamowana rosyjskiej ofensywy. Wskazywałoby to na wyczerpanie ich sił poprzez nieakceptowalne straty. Niestety niczego takiego nie widać. Przynajmniej według źródeł, które można traktować jako obiektywne. Popularna ukraińska grupa DeepState już drugi miesiąc wykazuje bowiem drastyczny spadek rosyjskich sukcesów. Z poziomu 400-500 km2 latem, do około 250 km2 we wrześniu i październiku.

'Statystyka okupacji' według ukraińskiego DeepState

'Statystyka okupacji' według ukraińskiego DeepStateFot. DeepState/Telegram

Spada jednak na nią za to sporo krytyki i jest szeroko krytykowana za zakłamywanie rzeczywistości pod dyktando ukraińskich służb bezpieczeństwa. Fińska grupa "Black Bird" w swoich wyliczeniach podaje dla października wartość 468 km2, wobec niecałych 400 km we wrześniu i 400-500 w okresie letnim. Według nich tempo rosyjskich postępów jest więc wyraźnie stabilne, bez żadnego załamania jesienią.

Za utrzymaniem tempa postępów Rosjan przemawia też to, że na stabilnym poziomie utrzymuje się liczba raportowanych przez Ukraińców ataków. Oznacza to rejon średnio 140-180 dziennie już od miesięcy. Zdecydowana większość w obwodzie donieckim, na priorytetowym dla Rosjan kierunku działań. Na stałym wysokim poziomie utrzymuje się też inna istotna statystyka, czyli ilość zrzuconych bomb kierowanych. Od około 150 do 170 dziennie. Październik był jednak w tej kwestii rekordowy, bo Ukraińcy poinformowali o 5382 bombach kierowanych, co jest wartością rekordową dla całej wojny. Statystyki strat Rosjan podawane przez ukraiński Sztab Generalny też są na względnie stałym poziomie około 1000 ludzi dziennie i kilkudziesięciu sztuk różnych pojazdów. Różnica taka, że wraz z pogorszeniem się pogody i przez to ograniczeniem lotów najprostszych dronów, Rosjanie wrócili do przeprowadzania ataków przy pomocy ciężkiego sprzętu opancerzonego. Nadal są mniejsze niż w poprzednich latach wojny i zazwyczaj chodzi o kilka maszyn, ale to i tak dużo jak na obecne realia. Ukraińcy regularnie ten sprzęt niszczą lub uszkadzają, ale sami przyznają, że dzięki temu rosyjskiej piechocie łatwiej dotrzeć dalej niż na nogach, motocyklach i samochodach.

Zajęło ponad rok, ale się kończy

Efekty ciągłej presji Rosjan widać, kiedy patrzy się na przebieg linii frontu. Aktualnie bezsprzecznie najważniejsze rzeczy dzieją się w Pokrowsku. Po ponad roku obrony Ukraińcy finalnie tracą to ważne miasto. Tak jak opisywaliśmy szczegółowo już wcześniej, Rosjanie w październiku ostatecznie rozerwali obronę na południe od miasta i zaczęli w coraz większych ilościach przedostawać się do niego. Nie jakimiś kolumnami zmechanizowanymi, ale małymi, kilkuosobowymi grupkami wchodzącymi do centrum i zajmującymi stanowiska obronne w coraz to dalszych domach. Przez kilka tygodni w mieście był chaos i serie zasadzek oraz potyczek na małych dystansach, ale zorganizowana i skuteczna obrona ukraińska właściwie zniknęła. Teraz walki toczą się głównie na północnych obrzeżach miasta, gdzie Ukraińcy starają się trzymać otwarte drogi do zaopatrzenia i ewakuacji ostatnich swoich oddziałów broniących się w tej okolicy. Zwłaszcza w położonym nieco na wschód Myrnohradzie. Miejscami zaciekłe walki toczą głównie dodatkowe siły przerzucone w ten rejon w ostatnich dniach października (razem z naczelnym dowódcą gen. Ołeksandrem Syrskim, który zjawił się wówczas na regionalnym stanowisku dowodzenia, co jednoznacznie podkreśliło, jak krytyczna jest sytuacja). Jednak nawet jeśli Rosjanie nie kontrolują fizycznie dróg wyjścia z kotła, to masowo wysyłają na nie drony, czyniąc całą sytuację bardzo trudną dla Ukraińców. Nie wiadomo, ilu ich może być w kotle i ilu z nich nie zdoła się ewakuować. Tak czy inaczej, to ostatni akt tej bitwy.

Pokrowsk w praktyce stracony. Walka idzie o sprawne opuszczenie kotła w rejonie Myrnohradu

Pokrowsk w praktyce stracony. Walka idzie o sprawne opuszczenie kotła w rejonie MyrnohraduFot. map.ukrdailyupdate.com

>>>Mapa w większej rozdzielczości. Pokrowsk jest w jej centrum<<<

Utrata miasta nie oznacza jakiegoś załamania frontu. Co więcej, Ukraińcy zdołali je utrzymać przez rok, wiążąc znaczne siły Rosjan i zadając im poważne straty. Nie da się jednak zaprzeczyć, że ostatecznie je utracili, a rosyjskie wojsko ma teraz łatwiejsze warunki do dalszego natarcia przez leżące za nim pola i głównie małe wsie, aż do położonej około 20 kilometrów dalej kolejnej większej linii umocnionej. W podobnych warunkach mają duże zdobycze terenowe dalej na południe, na pograniczu obwodów donieckiego i dniepropiotrowskiego. Tam już od lata mają je największe na całym froncie. Idą przez pola i niewielkie wsie, posuwając się w październiku w rekordowym miejscu około 10 kilometrów w linii prostej. Gdzie indziej tak dużych nie ma, ale też są. W rejonie Konstantynówki (kolejne duże miasto na wschód od Pokrowska), Rosjanie docierają już do przedmieść, po pewnym uchwyceniu w październiku ostatniej wsi przed nimi. W okolicy kolejnego większego miasta na linii frontu, Siewierska, w październiku udało się Ukraińcom ustabilizować sytuację i większych sukcesów Rosjan nie odnotowano.

Dalej na północ na długim odcinku frontu na pograniczu obwodów charkowskiego i ługańskiego sytuacja jest mniej dynamiczna, bo to dla Rosjan kierunek drugorzędny. Czynią tam jednak powolne postępy, zwłaszcza w okolicach niewielkiego miasta Łymań, które jest ważnym punktem oporu na północ od kluczowego Słowiańska. Na tyle ważnego, że w październiku Ukraińcy zdobyli się tam na kilka ograniczonych kontrataków, aby spowolnić Rosjan lub odzyskać ważne punkty oporu. Podobnie zrobili dalej na północ w rejonie Kupiańska. We wrześniu i pierwszej połowie października Rosjanie w szybkim tempie dotarli do niego i dość łatwo wkroczyli do centrum. Aktualnie większość miasta jest albo ich, albo w szarej strefie z niewielkimi punktami oporu Ukraińców. Ci próbowali na przełomie października i listopada zagrozić rosyjskim oddziałom w mieście, atakując na północ od niego i odcinając je od zaplecza. Zdobyty przez Rosjan teren to bowiem ciągle dość cienki pas terenu wzdłuż rzeki Oskił. Ataki miały jednak ograniczone powodzenie. Na pewno nie udało się odciąć Rosjan w mieście. Ewentualnie spowolnić ich, zmuszając skupić siły na obronie tego co już mają.

Kupiańsk też w większości w rękach Rosjan, choć ich pozycja nie jest jeszcze tak pewna jak w Pokrowsku. Ukraińcy próbują atakować na północ od miasta

Kupiańsk też w większości w rękach Rosjan, choć ich pozycja nie jest jeszcze tak pewna jak w Pokrowsku. Ukraińcy próbują atakować na północ od miastaFot. map.ukrdailyupdate.com

>>>Mapa w większej rozdzielczości<<<

Nowością jest zwiększenie przez Rosjan aktywności jeszcze dalej na północ, przy granicy państwowej i w rejonie Wowczańska, gdzie wiosną 2024 roku próbowali otworzyć nowy kierunek walk. Ukraińcy szybko ich zablokowali i od ponad roku front praktycznie tam stał. W październiku Rosjanie wznowili tam jednak presję. Do tego stopnia, że Ukraińcy zdecydowali się zniszczyć zaporę wodną po drugiej stronie granicy, aby zalać tereny na zapleczu atakujących rosyjskich oddziałów. Na pewno utrudnili im logistykę, ale nie zatrzymali całkowicie. Ostatnie doniesienia mówią, że Rosjanie mają postępy w ruinach Wowczańska i okolicznych lasach. Będzie to spory problem dla Ukraińców, którzy przez ponad rok mogli ten kierunek zabezpieczać niewielkimi siłami.

Morale nie pomaga

Problem jest niezmiennie ten sam. Rosjanie mają dużo ludzi, Ukraińcy znacznie mniej. Ci drudzy próbują to kompensować masowym użyciem dronów, ale jak pokazuje praktyka, nie da się nimi całkowicie zastąpić zwykłego szarego piechura z karabinem. Koniec końców ktoś jest potrzebny na linii frontu, aby móc faktycznie określić, kto kontroluje dany pas okopów między drzewami. Drony i artyleria może zabiją lub ranią trzech na pięciu atakujących Rosjan, ale tych dwóch pozostałych często wystarczy do zajęcia pustego okopu, na którego obsadzenie Ukraińcom zabrakło ludzi, albo przez pomyłkę ich tam nie wysłali. Ewentualnie zostali wcześniej zabici przez masowo używane przez Rosjan bomby, czy drony.

Co więcej, w tych ostatnich nie ma już zdecydowanej przewagi Ukraińców. O ile w 2023/24 było to widoczne, tak w tym roku Rosjanie nadrobili sporo zaległości. Widać to wyraźnie między innymi w rejonie Pokrowska. Rosjanie skupili tam wiele grup tak zwanego Rubikonu, czyli początkowo specjalnego centrum szkolenia operatorów i rozwoju technologii użycia bezzałogowców, utworzonego w 2024 roku przez rosyjskie ministerstwo obrony. Aktualnie pod tym szyldem funkcjonuje cała rozbudowana struktura dobrze wyszkolonych i wyposażonych oddziałów dronowych. Rosjanie skupiają je na wybranych kluczowych odcinkach, gdzie bardzo dają się we znaki Ukraińcom. Zwłaszcza ich logistyce. W rejonie Pokrowska wszelki ruch do i z frontu stał się skrajnie trudny, co istotnie przyczyniło się do ostatecznej porażki Ukraińców.

Na takie warunki nakłada się kiepskie morale w wielu ukraińskich oddziałach. Nie dziwi to, kiedy warunki funkcjonowania na froncie i szanse na wyjście cało z pozycji na pierwszej linii są kiepskie. Zwłaszcza na gorącym odcinku. Z braku ludzi nie ma szans na częstą rotację, która na dodatek jest ryzykowna z powodu dronów. Zaopatrzenie jest mizerne i często musi wystarczyć to, co dostarczą drony. Plus ciągłe cofanie się nie poprawia nastroju. Efekt jest taki, że ukraińskie wojsko boryka się z poważnym problemem dezercji. To już nie to powszechnie zmotywowane, niesione patriotyzmem wojsko pierwszych dwóch lat wojny. W październiku zanotowano rekordowe 21 tysięcy dezercji i samowolnych oddaleń. Większość tych ludzi ma wracać do oddziałów po takim nielegalnym "urlopie", ale nie da się ukryć, że problem z morale jest.

Przeczytaj źródło