Policja "siłą wyciągnęła" kierowcę z auta. Świadkowie myśleli, że był pijany, a on miał udar

1 tydzień temu 11

- Policjanci kazali mu iść, a on nie mógł iść, więc go wlekli do radiowozu - powiedziała w TVN24 żona 40-letniego kierowcy, który został skuty kajdankami na parkingu w Łodzi. Świadkowie twierdzili bowiem, że wsiadł do pojazdu w stanie nietrzeźwości. Jak się okazało, potrzebował pomocy.

Policja (zdjęcie ilustracyjne) Fot. Grzegorz Skowronek / Agencja Wyborcza.pl

Policja interweniowała na parkingu w Łodzi

Według doniesień "Dziennika Łódzkiego" policja 7 listopada dostała zgłoszenie dotyczące zniszczenia trzech samochodów na parkingu centrum handlowego przy ulicy świętej Teresy w Łodzi. Odpowiedzialny za to miał być 40-letni kierowca. Świadkowie, którzy zabrali mu kluczyki, twierdzili, że był nietrzeźwy. "Funkcjonariusze po przyjeździe siłą wyciągnęli go z auta, rzucili na ziemię i skuli, a dopiero potem przeprowadzili badanie alkomatem" - napisał radny ze Zgierza, który zna poszkodowanego, Przemysław Jagielski. Innego zdania jest jednak rzeczniczka Komendy Miejskiej Policji w Łodzi, która przekazała w TVN24, że policjanci nie rzucali mężczyzną, a kajdanki miały "uniemożliwić ewentualną ucieczkę".

Kierowca miał udar

Według rzeczniczki policjanci użyli wobec 40-latka środków przymusu bezpośredniego, ponieważ wcześniej wydali mu polecenie opuszczenia pojazdu, na które nie zareagował. Twierdził on bowiem, że nie może wysiąść. Powodem był udar. Radny wyjaśnił, że mężczyzna nie reagował na polecenia z powodu towarzyszącego mu paraliżu lewej strony ciała, co "mogło zostać błędnie zinterpretowane". Kiedy kierowca trafił do radiowozu, policjanci przeprowadzili badanie alkomatem, które wykazało, że był on trzeźwy. Mężczyzna skarżył się jednak na problemy kardiologiczne, w związku z czym na miejsce została wezwana karetka. Stwierdzono wówczas, że jego stan może być spowodowany udarem. Kierowca został więc zabrany do szpitala.

Zobacz wideo Rowerzysta wpadł pod samochód. Został ukarany mandatem

Żona 40-latka: To jest jak dla mnie nie do zaakceptowania 

Żona poszkodowanego otrzymała nagranie ze zdarzenia. Jak zrelacjonowała w TVN24, widać na nim jej leżącego męża "przygniatanego" do asfaltu przez policjanta, co potwierdził dziennikarz stacji, który zapoznał się z materiałem. W związku z tym kobieta nie wykluczyła złożenia zawiadomienia do prokuratury w tej sprawie. - Użyli kajdanek do osoby półprzytomnej, która nie stanowiła żadnego zagrożenia, to jest jak dla mnie nie do zaakceptowania - powiedziała żona kierowcy w rozmowie z TVN24. Dodatkowo - jak przekazała kobieta - "policjanci kazali mu iść, a on nie mógł iść, więc go wlekli do radiowozu". - Komendant miejski policji w Łodzi zlecił przeprowadzenie czynności wyjaśniających dotyczących okoliczności tego zdarzenia, w związku ze wpisami, które pojawiły się w internecie, więc są podjęte czynności wyjaśniające, ale generalnie była to normalna interwencja - powiedziała rzeczniczka.

Źródła: Dziennik Łódzki, Przemysław Jagielski (Facebook), TVN24

Google News Facebook Instagram YouTube X TikTok
Przeczytaj źródło