Polowanie na "ruskie onuce". Czy wolno pisać inaczej o Ukrainie [Komentarz Sroczyńskiego]

2 miesięcy temu 38

Zaczęło się polowanie na "ruskie onuce", przy czym onucą jest teraz każdy, kto ma niemainstreamowe poglądy na wojnę w Ukrainie. Prawdziwe kremlowskie trolle, których faktycznie pełno na tłiterze i w mediach społecznościowych, pchają narrację, że drony nad Polską to prowokacja Ukrainy. Publicysta Łukasz Warzecha pisze coś w podobny deseń - że Ukraina chciałaby wciągnąć Zachód do wojny - i zaraz: olaboga, Warzecha ruski troll, zakazać.

W tym lamentowaniu nad dezinformacją celują te media i te osoby, które na co dzień zajmują się podkręcaniem polaryzacji politycznej i sprowadzaniem wszystkiego w Polsce do plemiennego konfliktu. Wzmacnianie podziałów w zachodnich społeczeństwach jest jednym z celów rosyjskich akcji dezinformacyjnych, część naszych mediów ten cel znakomicie realizuje, publikując najdziksze oskarżenia antypisowskie lub antytuskowe (w zależności, które plemię obsługują), uprawiając gonitwę za oszołomo-klikami. Następnie wyżywają się na ludziach w rodzaju Warzechy lub na innych odszczepieńcach za ich poglądy, choćby głupie.

Zobacz wideo 19 rosyjskich dronów nad Polską. Tusk: Operacja trwała całą noc

Nie chodzi mi o Warzechę, chodzi o zasadę. W demokratycznym państwie prawa, jakim wciąż próbuje być Polska, każdy może pisać bzdury. Nawet jeśli te bzdury wyglądają prorosyjsko. Zresztą to prawda, że Ukraina chce wciągnąć Zachód do wojny w tym sensie, że walczy o życie i próbuje uzyskać większe wsparcie np. ochronę swojej przestrzeni powietrznej przez samoloty NATO. I - to też prawda - gdyby coś takiego (czego zresztą jestem zwolennikiem) nastąpiło, groziłoby to eskalacją ze strony Moskwy. To ważna dyskusja, nie ma w niej nic onucowatego, argumenty leżą po obu stronach. Być może sprowadzanie tego do hasła „Ukraina chce wciągać nas do wojny" jest zbieżne z aktualnym przekazem Kremla, ale tak uważa jakaś cześć polskiego społeczeństwa, prawdopodobnie z lęku przed wojną. Egzorcyzmowanie tych nieprawilnych poglądów nie zmieni ich, a jedynie wzmocni.

PO i PiS czasem zachowują się jak z podręcznika FSB

Z wielką troską nad problemem dezinformacji pochyla się premier Donald Tusk: "Rozpowszechnianie rosyjskiej propagandy i dezinformacji w dzisiejszej sytuacji to działanie na szkodę państwa polskiego, wymierzone wprost w bezpieczeństwo Ojczyzny i obywateli. Głupota, a tym bardziej polityczne poglądy, nie powinny być traktowane jako okoliczność łagodząca".

Panie premierze, przed chwilą - jakoś ze dwa miesiące temu - uraczył nas pan Giertychem, który próbował przekonać Polaków, że fałszuje się tu wybory, a Nawrocki nie jest prezydentem. To - niemal jeden do jednego - realizacja celu rosyjskiej dezinformacji: zaszczepić na Zachodzie przekonanie, że wybory są skręcone. Jakoś tak drugi lub trzeci punkt stosownej instrukcji FSB: zburzyć zaufanie do procesu wyborczego. Giertych bezkarnie to robił dwa tygodnie, wykorzystując fałszywe dane i fałszywe analizy, z pańskim pełnym poparciem i błogosławieństwem. I pan - który dla politycznej hecy pozwolił na coś takiego - będzie teraz moralizował i pouczał innych? Wyrzuć pan Giertycha oraz paru innych trolli z partii, to porozmawiamy.

Nad dezinformacją lamentuje oczywiście środowisko PiS. To już śmiech na sali. Przecież to wyście przed chwilą nazywali Tuska "ruskim agentem" i chcieliście powołać państwową komisję, która mu zakaże premierowania. To też jest podręcznik FSB, mniej więcej punkt czwarty: budować przekonanie, że rządzą agenci i zdrajcy.

Kto bardziej nie kupił systemu antydronowego

Jeśli kogoś nazywać "ruskimi onucami" to wszystkich, którzy ponad miarę podkręcają w Polsce polaryzację i szerzą nienawiść polityczną. Niestety robi to niemal cała klasa polityczna. Mimo zagrożenia wojną uparcie gra w polaryzację na sterydach, niezdolna do jakiejkolwiek zgody wokół kilku głównych spraw. Co z tego, że na jeden dzień prezydent z premierem zawiesili strzelby na ścianie i ogłosili "wzorową współpracę"? Zaraz wrócili do naparzanki. Już trwa w mediach festiwal oskarżeń, kto bardziej nie kupił systemu antydronowego. Mogłyby się oba nasze stronnictwa magnackie wymienić informacjami: my zaczęliśmy, coś kupiliśmy, ale za mało, to i to okazało się nieprzydatne, to zrobiliśmy źle, a to dobrze, wy kontynuujcie. Nic z tego. Kiedy jedna ekipa coś zaczyna - lepiej lub gorzej - następna ogłasza, że to było "tsunami niegospodarności", ogłasza audyt i wszystko odwołuje albo przynajmniej spowalnia na rok czy dwa. Ostatnią rzeczą, którą udało się zrobić ponadpartyjnie, przekazując pałeczkę jak w sztafecie, był gazoport, potem polaryzacja na sterydach zjadła wszystko: energetykę, duże inwestycje, wojsko, zbrojenia, nawet informatyzacja państwa jest okazją do okładania się pałą po głowach, odwoływania zaczętych programów, a zamiast błędów, które trzeba poprawić, widzi się polityczną złą wolę i złodziejstwo.

Kto buty pastował Putinowi, a kto Merkel

Oto garść realnych cytatów, którymi raczą się obie strony, cytatów jakby pisanych na Kremlu, bo służą wzmacnianiu nienawiści politycznej. "PiS to czyste zło" (Tusk), "Tusk jest personifikacją zła" (Kaczyński). "Oni uczynili Polskę w dużym stopniu bezbronną, bo są agentami albo głupcami" (Tusk), "Platforma to partia zewnętrzna, to partia obcego interesu" (Kaczyński). "PiS to nie tylko drożyzna, PiS to również trucizna, nie będzie gdzie iść na grzyby, bo wytną lasy" (Tusk), "Pamiętajcie o tym ryżym, pamiętajcie, bo to jest dzisiaj największe zagrożenie dla Polski" (Kaczyński). „Jeśli kochasz bliskich i kochasz swoją ojczyznę, nie możesz głosować na PiS" (Tusk), "Donald Tusk to prawdziwy wróg naszego narodu" (Kaczyński).

PiS i PO w ostatnich trzech kampaniach wyborczych oskarżały się o agenturalność. Pamiętacie spocik "Rosja już tu jest" i kolportowanie bredni jakiegoś generała-oszołoma, które sprowadzały się do tego, że cała wierchuszka PiS to agentura. To samo PiS: "lex Tusk" przecież miał służyć ogłoszeniu Tuska agentem. To są scenariusze jakby wprost pisane na Kremlu, a wy w to gracie przy każdych wyborach! Odwalcie się więc od Warzechy, zajmijcie belką we własnym oku.

"Chcemy konstruktywnie współpracować z rządzącymi" - mówi dziś Morawiecki. Panie premierze, przed chwilą pan nazywał Tuska agentem i pytał go tak: "Buty też pan pastował Putinowi?". Albo: "Tusk więcej zrobił dla Niemiec niż dla Polski". I co? Tamto się nie liczy, bo teraz z tym agentem (już nie wiem, rosyjskim czy niemieckim) chce pan współpracować? Słowa mają konsekwencje, nawet jeśli wy nie traktujecie tych dzikich oskarżeń poważnie, to nakręcacie własnych wyborców.

Obie strony sięgną po każdy chwyt, nawet jeśli wprost jest wzięty z rosyjskiej propagandy

To nie Łukasz Warzecha - jak bardzo odlecianych rzeczy by nie pisał - jest w Polsce problemem. Ani nawet nie marginalne promoskiewskie środowiska, które gdzieś tam popiskują. Wy jesteście problemem, wasza zapiekłość, nienawiść, a przede wszystkim cynizm, bo robicie to głównie dlatego, że polaryzacja wam się opłaca. Wycina mniejsze partie, Lewicę, PSL, Hołownię, Konfederację, i wtedy jesteśmy zmuszeni wybierać tylko między wami. Gdy tylko polaryzacja trochę zdycha, natychmiast robicie coś, żeby ją podkręcić. Przed chwilą mieliśmy awanturę wokół wizyty prezydenta Nawrockiego w USA. Obie strony równo dokładały do pieca, na oczach świata dwa polskie obozy na siebie pluły. Kretyński festiwal fotek ministra Sikorskiego - "a kuku, tu byłem" - to ośmieszanie państwa. Ale skandalem była wypowiedź Bielana, który po wyjściu z Gabinetu Owalnego ogłosił, że Tusk jest w tym budynku "persona non grata". Nawet jeśli to prawda, czy nie można się ugryźć w język chociaż w takiej chwili?

"Panie Nawrocki, pan masz jakiegoś durnia za doradcę". "Panie Sikorski, a pan se popraw zbroję". Oba obozy wspólnie kombinują, jak odwrócić niebezpieczny dla nich trend depolaryzacyjny i wrócić do bezpiecznej wojny PiS-PO. Obie strony sięgną po każdy chwyt, nawet jeśli wprost jest wzięty z rosyjskiej propagandy. Opowieści, że rząd PiS chciał dogadać się z Putinem w sprawie rozbioru Ukrainy (brednia wymyślona przez FSB), kolportował nie tylko Giertych, ale powtórzył to Sikorski w Radiu Zet. Bo każda brednia dobra, jeśli tylko spodoba się własnemu plemieniu. Teraz minister Sikorski poucza innych, żeby nie powtarzać rosyjskich narracji, a za chwilę znów coś głupiego napisze na tłiterze, jeśli będzie wystarczająco dobrze grało na polaryzację PO-PiS.

Polscy politycy nie chcą się spierać, chcą się unieważniać

Nie zrozumcie mnie źle: Polska potrzebuje ostrego konfliktu politycznego, bo polityka wyraża realne interesy różnych grup społecznych. Konflikt polityczny jest zdrowy, zastępuje w demokracji walkę na kamienie i noże. W tym sensie PO i PiS nie są wydmuszkami, obie te partie reprezentują realne interesy swojego elektoratu. Wieś i miasteczka 20-tysięczne mają inny interes niż miasta 500- tysięczne, zamożniejsze grupy mają inne interesy niż mniej zamożne, Ryszard Petru niepłacący porządnych podatków na JDG ma inny interes niż fryzjerka na JDG i tak dalej. To są prawdziwe różnice, które mogą wywoływać najostrzejsze nawet walki. Ale wy się nie kłócicie i nie spieracie, zamiast tego wy chcecie się anihilować. Każda strona sporu politycznego w Polsce zachowuje się tak, jakby tamci drudzy nie mieli prawa istnieć, nie reprezentowali połowy Polski, nie mieli legitymacji do bycia Polakami. Wy nie chciecie się spierać, tylko chcecie się unieważniać, i to jest przeklęty problem, który powoduje, że nie będziemy tu mieli ładnych rzeczy.

Przeczytaj źródło