Do zawieszenia broni w Ukrainie daleko, a do wyborów – dwa lata, czyli polityczna wieczność. A mimo to czynne uczestnictwo Polski w siłach zapewniających bezpieczeństwo Ukrainie to w polskiej polityce temat tabu. – Polska nie wyśle wojsk do Ukrainy w ramach gwarancji bezpieczeństwa – mówił polski premier po spotkaniu tzw. koalicji chętnych w Paryżu 4 września.
– Jesteśmy odpowiedzialni za logistykę, tę formę obecności Polski akceptują wszyscy. Tę samą formułę szef polskiego rządu powtarza od wiosny. O ile wówczas było to zrozumiałe z powodu kampanii przed wyborami prezydenckimi, teraz Tusk mógłby zdobyć się na większą odwagę. Konfederacja, która trzyma w tej kwestii w politycznych szachu rządzących i tak będzie rosnąć w siłę. Naśladowanie jej przez partie z politycznego mainstreamu nie powstrzyma tego procesu.
Jest już po wyborach prezydenckich, Rafał Trzaskowski przegrał, więc bardziej nie można mu już zaszkodzić. Z kolei wybory parlamentarne – w których klęski obawia się Tusk i dlatego wyklucza wysłanie polskich żołnierzy do Ukrainy – odbędą się za dwa lata. Do tego momentu może się jeszcze wiele zdarzyć.