"Potrafił zdemolować pokój". Była żona o Martinie Scorsese

3 tygodni temu 13

"Nigdy mnie nie uderzył ani nie zrobił nic w tym rodzaju, ale potrafił zdemolować pokój" - tak swoje życie z reżyserem Martinem Scorsese wspomina jego była żona aktorka Isabella Rossellini. Na platformie streamingowej Apple TV+ ukazał się pięcioodcinkowy serial dokumentalny „Pan Scorsese” o jednym z najwybitniejszych reżyserów.

Pięcioodcinkowy serial dokumentalny "Pan Scorsese" zawiera niepublikowane wcześniej materiały archiwalne oraz wywiady ze współpracownikami i przyjaciółmi 83-letniego Martina Scorsese.

Dokument Rebecci Miller powstawał przez pięć lat. Historia jego życia - tak zawodowego, jak prywatnego - okazała się tak rozległa, że obraz z biegiem czasu rozrósł się z jednego do aż pięciu odcinków - mówiła reżyserka.

Udział w produkcji wzięła m.in. trzecia żona legendarnego filmowca, Isabella Rossellini. Para pobrała się w 1979 roku. Trzy lata później doszło do rozwodu.

Rossellini ujawniła w dokumencie, że Scorsese miewał niekontrolowane wybuchy gniewu. Zdarzało mu się potwornie wściekać. Nie na mnie. Nigdy mnie nie uderzył ani nie zrobił nic w tym rodzaju, ale potrafił zdemolować pokój. Jego przyjaciel kiedyś go sfilmował i pokazał mu to. Marty był w szoku, bo nie zdawał sobie sprawy z ogromu przemocy, jaką to maleńkie, astmatyczne ciało mogło wytworzyć. To było jak erupcja wulkanu. I było przerażające - wspomina aktorka.

Była żona zdobywcy Oscara podkreśliła, że problemy z agresją filmowca wynikały z olbrzymiej presji, jaką odczuwał na gruncie zawodowym. Nawet nie pamiętam już, dlaczego tak się wściekał. To mógł być nawet jakiś błahy powód, który doprowadzał go do szału. (...) Myślę, że ta wściekłość była swego rodzaju paliwem, które dodawało mu odwagi. Nagle stał się wielkim reżyserem, który musiał nakręcić film z ogromnym budżetem. I myślę, że gniew pozwalał mu przetrwać. Bycie z nim było skomplikowane - zaznaczyła Rossellini. Wspomnianym filmem był "Król komedii" z Robertem De Niro w roli głównej.

Scorsese ujawnił, że podczas pracy nad tą produkcją popadł w depresję. Tak głęboką, że bardzo długo nie mógł poradzić sobie ze zmontowaniem filmu. Czułem wtedy potworne przygnębienie. Nigdy nie doświadczyłem czegoś podobnego - choć próbowałem, nie byłem w stanie pracować, więc ciągle narzekałem i wpadałem w furię. Starałem się poznawać ludzi, nawiązywać jakieś relacje, ale bezskutecznie. Gdyby nie lekarz, do którego dzwoniłem nawet w weekendy i intensywna, konsekwentna praca nad uporządkowaniem myśli, umarłbym. Byłem wtedy na silnych lekach i jakoś dawałem sobie radę. Czułem się bardzo samotny - wyznał Scorsese.

Przeczytaj źródło