Tekst powstał w ramach projektu WP Opinie. Przedstawiamy w nim zróżnicowane spojrzenia komentatorów i liderów opinii publicznej na kluczowe sprawy społeczne i polityczne.
Od końca III kwartału 2023 r. do końca I kwartału 2025 r. realny dochód rozporządzalny na osobę w Polsce wzrósł o 9 proc. – wynika z danych Organizacji ds. Współpracy Gospodarczej i Rozwoju (OECD).
Paryska organizacja opublikowała je na początku sierpnia, ale we wtorek przypomniał je premier Donald Tusk. Nic dziwnego: stawiają Polskę w doskonałym świetle. Średnio w 20 krajach OECD, dla których dostępne są te dane, dochód do dyspozycji gospodarstw domowych zwiększył się w tym samym okresie realnie o niewiele ponad 2 proc. Żadne z tych państw nie może się z Polską nawet równać. W Portugalii, która jest wiceliderem zestawienia, zamożność zwiększyła się o niespełna 7 proc.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zaczynał od zera. Dziś zarabia miliony na turystyce - Maciej Nykiel w Biznes Klasie
"Bijemy na głowę wszystkich. Mówimy o okresie od końca (III kwartału – red.) 2023 roku do końca I kwartału 2025 roku. To się pokrywa prawie dokładnie z czasem naszych rządów" - mówił Donald Tusk, prezentując wykres przed posiedzeniem rządu. Jak podkreślił, ta statystyka jest "naprawdę uderzająca".
Jak Morawiecki pomógł Tuskowi
Na pierwszy rzut oka trudno się z tym nie zgodzić. Rzecz w tym, że sukces, którym pochwalił się premier, nie jest zasługą jego rządu, tylko czymś, co trwa od lat i do czego Polacy już przywykli. Szybki wzrost siły nabywczej dochodów jest nad Wisłą od lat raczej normą niż wyjątkiem, niezależnie od tego, kto jest u władzy. I w dużej mierze wynika to z faktu, że pod względem poziomu dochodów wciąż jest nam daleko do zamożnych krajów zachodniej Europy. Doświadczamy naturalnej konwergencji, której politycy – szczęśliwie, bo nie wszędzie to się udaje – nie są w stanie zahamować.
Już w I kwartale 2025 r. realny dochód rozporządzalny per capita w Polsce minimalnie zmalał w porównaniu do poprzednich trzech miesięcy (te dane są oczyszczone z wpływu czynników sezonowych, dlatego uprawnione są porównania kwartał do kwartału) pomimo tego, że płace wciąż szybko rosły, a inflacja, która wcześniej erodowała ich siłę nabywczą, wyhamowała. Cały wzrost dochodu od III kwartału 2023 r., którym pochwalił się szef rządu, przypadł na ubiegły rok. Co się zmieniło w tym roku?
Przede wszystkim, nie doszło do kolejnej waloryzacji świadczenia wychowawczego, które rok wcześniej zwiększyło się z 500 do 800 zł miesięcznie na dziecko. Wprawdzie świadczenie to stanowi niewielką część dochodu przeciętnego gospodarstwa domowego (w 2023 r. było to 3,5 proc., a w 2024 r. około 5 proc.), ale jego podwyżka była na tyle duża, że istotnie ten dochód zwiększyła. To zaś przyczyniło się do tego, że w I kwartale 2024 r. dochód rozporządzalny per capita zwiększył się nad Wisłą o niemal 4 proc. w porównaniu do poprzedniego kwartału. Był to jeden z najlepszych wyników w ostatnich kilkunastu latach.
Waloryzację świadczenia wychowawczego uchwalił rząd Mateusza Morawieckiego, ale można uznać to za sukces Donalda Tuska. To Koalicja Obywatelska złożyła stosowny projekt ustawy, aby sprawdzić szczerość obietnicy Jarosława Kaczyńskiego, lidera Prawa i Sprawiedliwości.
Do istotnego wzrostu realnego dochodu rozporządzalnego w Polsce z początkiem 2024 r. walnie przyczyniła się też jednak podwyżka płacy minimalnej do 4242 zł brutto z 3600 zł w II połowie 2023 r. To niemal 18 proc. w ujęciu nominalnym i niewiele mniej w ujęciu realnym, bo poziom cen towarów i usług konsumpcyjnych wzrósł wtedy o niespełna 1 proc. Była to jednak decyzja rządu Zjednoczonej Prawicy. Koalicyjny gabinet Donalda Tuska dołożył do tego podwyżkę wynagrodzeń w oświacie.
Tegoroczna podwyżka "najniższej krajowej", uchwalona przez obecny rząd, była jednak wyraźnie mniejsza: wyniosła niespełna 9 proc. w stosunku do ostatniego kwartału 2024 r., podczas gdy poziom cen zwiększył się o 1,4 proc.
Polski sukces widać też na Węgrzech
Krótko mówiąc, lwia część skokowego wzrostu dochodów rozporządzalnych w Polsce w 2024 r. była pokłosiem decyzji rządu Mateusza Morawieckiego. I była jednorazowa. W tym roku, podobnie jak w poprzednich latach, Polacy będą się bogacili nieco wolniej – ale wciąż szybciej niż większość innych nacji.
Okres, o którym wspomniał premier Donald Tusk, to sześć kwartałów. W poprzednich kilkunastu latach, od początku 2008 r., sześć kolejnych kwartałów przynosiło średnio realny wzrost dochodu rozporządzalnego w Polsce o 4,6 proc. To również najlepszy wynik wśród wspomnianych 20 krajów OECD, ex aequo z Węgrami. Kolejne miejsce przypada Chile (4,1 proc.).
Nieprzypadkowo są to kraje o zbliżonym poziomie dochodów na mieszkańca – raczej niskim na tle ogółu państw OECD. Przykładowo, w Polsce PKB per capita (to wskaźnik silnie skorelowany z dochodem rozporządzalnym na mieszkańca, choć wyższy) w 2024 r. wynosił około 25 tys. dolarów, czyli niespełna 52 proc. średniej dla całego tego klubu, a na Węgrzech i w Chile odpowiednio 23,3 tys. dolarów i 16,7 tys. dolarów.
Biedniejsze gospodarki, o ile ich władze nie popełniają rażących błędów, zwykle stopniowo gonią te bogatsze. Dzieje się tak m.in. dlatego, że produktywność czynników produkcji tym łatwiej jest podwyższyć, im jest ona niższa. Ekonomiści określają to zjawisko mianem konwergencji, która szczególnie wyraźna jest w ramach bloków gospodarczych, takich jak UE. Polska jest krajem, który doskonale to zjawisko ilustruje, ale nie jest wyjątkowa.
Grzegorz Siemionczyk, główny analityk money.pl