Sharenting. Stop. Burza po starcie fundacji Lil Masti. "Zaprzeczenie idei bezpieczeństwa w sieci"

12 godziny temu 1
Reklama 3 tysiące złotych na miesiąc.

fot. Bing fot. Bing

Sharenting – czyli praktyka publikowania wizerunku i informacji o dzieciach przez rodziców w mediach społecznościowych – staje się coraz powszechniejszym zjawiskiem. Mimi to nadal nie jest prawnie uregulowany. O skali zjawiska mówią m.in. dane z raportu Ministerstwa Cyfryzacji i NASK: w Polsce zdjęciami dzieci dzieli się około 40 proc. rodziców. Rocznie każdy z nich publikuje średnio 72 zdjęcia i 24 filmy ze swoimi dziećmi w rolach głównych. 

W miarę dorastania dzieci zaczynają odczuwać dyskomfort związany z niewinnymi z pozoru postami. Raport Nastolatki 3.0 NASK z 2023 roku pokazuje, że niemal co czwarta (23,8 proc.) młoda osoba przyznaje, że czuje się z zawstydzona, co piąta (19 proc.) niezadowolona z powodu publikacji ich zdjęć przez rodziców w internecie. 

Zobacz: Sieć zapełniają materiały wykorzystujące dzieci. Sejmowa komisja podjęła temat 

Promocja sharentingu? Nowy pomysł Lil Masti

Dyskusja na temat sharentingu wybuchła z nową mocą pod koniec ubiegłego tygodnia, za sprawą nowej inicjatywy influencerki Lil Masti. 

Aniela Woźniakowska, bo tak ma naprawdę się nazywa, założyła fundację “Dzieci są z nami”, która w założeniu wykazuje awangardowe podejście do sharentingu. Otóż chce „stawiać czoła ruchom, które chcą wyeliminować wizerunek dzieci z internetu". "Wspieramy rodziców w decyzjach związanych z sharentingiem” - głosi Lil Masti. 

Sprawa zbulwersowała opinię publiczną. 

"Promocja sharentingu pod szyldem fundacji chroniącej dzieci brzmi jak jakaś makabryczna wizja z „Czarnego lustra”. Dorośli powinni być odpowiedzialni - i wyżej cenić dobro dzieci niż lajki i zarobki" - oceniała aktywistka i dziennikarka Maja Staśko.

Mateusz Chrobok, twórca specjalizujący się w cyberbezpieczeństwie i AI, na swoim kanale na YouTube skrytykował fundację Lil Masti za próby normalizacji sharentingu. “(Sharenting) to otwieranie drzwi dla nadużyć, kradzieży tożsamości i naruszanie prywatności dziecka. Nie da się bezpiecznie dzielić dzieckiem w sieci. Ryzyko zawsze istnieje bez względu na to, jak ładnie się to opisze” – wskazał w komentarzu twórca.

Pod samym postem Lil Masti i jej fundacji zdecydowana większość komentarzy to negatywne i krytyczne głosy.

"Jako nauczyciel i specjalista od nowych technologii nie mogę przejść obojętnie obok tego, co tu przeczytałem. Promowanie wizerunku dzieci w przestrzeni publicznej jako cel fundacji to zaprzeczenie idei bezpieczeństwa w sieci" - ocenił pod wpisem Przemysław Szamocki, ekspert z zakresu technologii cyfrowych i edukator. 

Co ciekawe w tym kontekście, to że sama Woźniakowska ma liberalne podejście do publikacji wizerunku swojego dziecka. Influencerka pokazuje własną córkę od pierwszych chwil życia. Do sieci wrzuciła wideo z porodu, do tamtej pory maluch często pojawia się na filmach i zdjęciach Lil Masti. 

Ochrona dzieci przede wszystkim 

Stanowisko w odniesieniu do fundacji Anieli Woźniakowskiej i szerzej, zjawiska sharentingu, przesłało naszemu portalowi Stowarzyszenie Profesjonalistów Influencer Marketingu (SPIM). 

Newsletter WirtualneMedia.pl w Twojej skrzynce mailowej

„Jako środowisko profesjonalistów działających w obszarze influencer marketingu, chcemy podkreślić, że niezależnie od ocen prawnych czy konfliktów między twórcami, najważniejszym punktem odniesienia powinna być odpowiedzialność dorosłych oraz dobro i bezpieczeństwo dziecka. Dobrze, że ten temat wreszcie wybrzmiewa szerzej w przestrzeni publicznej. Jeszcze bardziej cieszy nas to, że zdecydowana większość głosów pojawiających się w tej debacie to głosy zdrowego rozsądku – opowiadające się za ochroną prywatności najmłodszych i przeciwko ich nadmiernej ekspozycji w mediach społecznościowych. To ważny sygnał, że jako społeczeństwo dojrzewamy do bardziej odpowiedzialnego podejścia do obecności dzieci w sieci” - czytamy w oświadczeniu przekazanym portalowi Wirtualnemedia.pl. 

Dalej eksperci reprezentujący środowisko influencerów wyliczają zagrożenia związane z sharentingiem. 

„Obecne przepisy w Polsce pozwalają rodzicom na publikowanie zdjęć dzieci, ale rośnie świadomość, że potrzebne są nie tylko ramy prawne, lecz także jasne standardy etyczne. Dziecko nie jest w stanie wyrazić świadomej zgody na obecność w mediach społecznościowych – to dorośli są odpowiedzialni za to, by jego prywatność i bezpieczeństwo były chronione. Zjawisko sharentingu wiąże się z realnymi zagrożeniami: utrwaleniem cyfrowego śladu bez wiedzy dziecka, ryzykiem kradzieży danych, a także narażeniem na cyberprzemoc" 

– Uważamy, że zarówno twórcy, jak i marki powinny brać pod uwagę te konsekwencje, tworząc i dystrybuując treści. W tym kontekście za szczególnie niepokojące uznajemy inicjatywy, które mają na celu instytucjonalizację sharentingu i wspieranie go w sposób systemowy. Tego typu działania oceniamy jako społecznie szkodliwe i stojące w sprzeczności z podstawowym obowiązkiem dorosłych: ochroną dzieci. Jako SPIM deklarujemy gotowość do współpracy przy tworzeniu branżowych wytycznych, które pomogą lepiej chronić dzieci w środowisku cyfrowym. Wierzymy, że influencer marketing może funkcjonować w sposób odpowiedzialny i wrażliwy społecznie, bez rezygnowania z kreatywności czy autentyczności - czytamy w stanowisku. 

Zobacz: AI w rękach dzieci: jakie zagrożenia widzą najmłodsi 

Fundacja Dajemy Dzieciom Siłę: władza rodzicielska nie jest bezgraniczna 

Dzieci mają prawo do prywatności, godności oraz ochrony swojego wizerunku, co podkreśla w komentarzu dla Wirtualnemedia.pl Wiktoria Kinik, rzeczniczka prasowa Fundacji Dajemy Dzieciom Siłę: 

Władza rodzicielska nie daje prawa do dowolnego decydowania o obecności dziecka w sieci - to odpowiedzialność i obowiązek działania w jego najlepszym interesie. Rodzic powinien chronić dziecko przed zagrożeniami, również tymi cyfrowymi. Publikowanie zdjęć w internecie może zwiększać ryzyko naruszenia bezpieczeństwa dziecka - zarówno online, jak i offline. Udostępnione wizerunki mogą trafić w niepowołane ręce, zostać wykorzystane w niewłaściwych kontekstach, a nawet posłużyć do tworzenia deepfake’ów, czy szkodliwych treści. Dziecko nie ma wpływu na to, co zostaje o nim opublikowane, ale ponosi tego konsekwencje, czasem całe życie, gdyż ślad cyfrowy jest trwały. Prawo powinno jasno chronić dzieci także w przestrzeni cyfrowej – bo ich wizerunek to nie jest sprawa prywatna dorosłych, tylko kwestia bezpieczeństwa.”

Ekspertka edukacji Aleksandra Rodzewicz w rozmowie z portalem Wirtualnemedia.pl o sprawie fundacji „Dzieci są z Nami” mówi wprost: – Osoby, które nie odróżniają sharentingu od publikacji z użyciem wizerunku dzieci, nie powinny być brane na poważnie w dyskusji publicznej.

Nasza rozmówczyni została także zapytana o ocenę pomysłów penalizacji zarabiania na wizerunku dzieci w internecie, co dziś robią niektórzy influencerzy czy celebryci.

– Dzisiaj rozpatrujemy to raczej w perspektywie problemu społecznego, który w mojej ocenie wymaga szerokiej edukacji i zmiany na poziomie zachowań społecznych. Jednak każda sprawa jest indywidualna i jeżeli rodzice działają na szkodę dziecka (polecam np. książkę „Dom mojej matki Shari Franke czy dokument „Zła sława. Ciemna strona kidfuencingu”) to podlega to odpowiedzialności karnej –  mówi Aleksandra Rodzewicz.

– Dzieci mają prawo do beztroskiego dzieciństwa i prywatności, dlatego ja jestem przeciwniczką regulacji prawnych w obszarze pracy dzieci influencerów i bardzo nie chcę, by w Polsce takie regulacje tworzyć. Chcę, by zakazywać pracy dzieci w ogóle, do momentu gdy już jest to dzisiaj uregulowane – dodaje. 

Magdalena Bigaj, szefowa Instytutu Cyfrowego Obywatelstwa i autorka książki poświęconej wpływowi internetu na najmłodszych, w swoim wpisie na LinkedIn zwraca uwagę w kontekście dyskusji prawnej o sharentingu: 

Potrzebujemy zmian na trzech poziomach: indywidualnym (żeby ludzie rozumieli i praktykowali), społecznym (żeby ochrona dzieci w sieci była prawidłowo rozumiana i uważana za normę) i systemowych (żeby prawo skutecznie chroniło dzieci w sieci). Droga do tego nie wiedzie przez jedno magiczne rozwiązanie, lecz przez wiele rzeczy, które musimy zrobić dobrze: tych spektakularnych i widocznych, ale także tych drobnych, jak komentarz sprzeciwu, gdy widzimy nadużycie". 

Wysłaliśmy dodatkowe pytania na temat fundacji „Dzieci są z Nami” do managementu Anieli Woźniakowskiej. Do momentu publikacji tego tekstu nie otrzymaliśmy odpowiedzi.

Przeczytaj źródło