Skazany na 6 lat więzienia za liczne oszustwa Andrzej R., który po usłyszeniu wyroku uciekł z kraju, latami utrzymywał bliskie relacje z europosłem KO Dariuszem Jońskim i byłym rzecznikiem policji Mariuszem Ciarką. Gdy próbujemy z nimi porozmawiać o relacjach łączących ich z przestępcą, albo rzucają słuchawką, albo miesiącami unikają kontaktu. Film “Kariera hochsztaplera Andrzeja R.” możecie zobaczyć już na kanale Gońca na YouTube!
Z wizytą u Ralpha Laurena
„Hello Andrew, long time to see you” – wita stałego klienta butiku Ralpha Laurena w Paryżu elegancko ubrany sprzedawca. Ralph Lauren to jedna z ulubionych marek Andrzeja R. Lubi się tu ubierać, zwłaszcza za pieniądze wyłudzone od swoich ofiar. Dla nich jest radcą prawnym, doktorem prawa, a nade wszystko – mecenasem od spraw beznadziejnych.
ZOBACZ FILM “KARIERA HOCHSZTAPLERA ANDRZEJA R.” NA NASZYM KANALE NA YOUTUBE!
Jego dawna koleżanka, która wkrótce opowie nam o kilku skrywanych tajemnicach z życia Andrzeja R., pokazuje nam wykasowany już z internetu filmik, nagrany kilka lat przed wizytą w luksusowym butiku.
“Leż ku...o, bo cię zabiję!” – widzimy na nagraniu, jak ten sam Andrzej R. wrzeszczy na mężczyznę powalonego na ziemię przez kilku towarzyszących mu mężczyzn. – „Imię, ku… imię, to cię puścimy!” - wykrzykuje.
To jedna z akcji „łowców pedofili”, o której później z ekscytacją na antenie telewizji Superstarcja opowiadać będzie… Krzysztof Rutkowski, celebryta i pseudodetektyw. Obok niego w studiu zasiada Andrzej R. – W ciągu dwóch tygodni zatrzymaliśmy dziesięciu pedofilów – mówi zwracając się do Andrzeja Krzysztof Rutkowski.
Rutkowskiego podczas akcji nie było, uczestniczyli za to w niej jego współpracownicy. A gościnnie także Andrzej R. - To Krzysztof dał mu pistolet, który następnie Andrzej przystawił w czasie tej akcji do głowy tego klęczącego człowieka - wspomina dawna znajoma obu mężczyzn.
Znany z telewizji i plotkarskich portali Krzysztof Rutkowski, towarzyszący mu wówczas w studiu Superstacji, jest kluczem do zrozumienia fenomenu przestępczej działalności Andrzeja.
Kameleon od spraw trudnych
Mniej więcej w tym samym czasie Andrzej R. pojawia się w innej telewizji, w której program „Wokanda” prowadzi komentator polityczny Roman Mańka. Tego dnia jego gościem miał być Krzysztof Rutkowski, ale – jak wspomina Mańka – na ostatnią chwilę, w zastępstwie, podsunięto mu do studia Andrzeja.
– Niedługo przed programem otrzymałem informację od wydawcy, że Krzysztofa Rutkowskiego nie będzie. Będzie za to ktoś przedstawiany jako jego kuzyn, a przy okazji także detektyw, prawnik i dodatkowo jeszcze doktor prawa – wspomina Mańka. Dodaje, że tuż przed nagraniem nie zdążył sprawdzić dossier niespodziewanego rozmówcy.
Mańka na początku programu przedstawia swojego gościa: “Pan doktor nauk prawnych Andrzej Rutkowski, prywatny detektyw współpracujący m.in. z Biurem Detektywistycznym Rutkowski…”.
Szkopuł w tym, że Andrzej nie jest detektywem. Nie posiada także doktoratu z prawa, nie ma nawet prawniczego wykształcenia. Jest skazanym za liczne oszustwa przestępcą.
Krzysztof Rutkowski fot. KAPiFDroga na szczyt
Andrzej R. urodził się w Warszawie. Dorastał w inteligenckiej rodzinie i przesiąkał wiedzą ojca - doktora nauk socjologicznych, niegdyś rzecznika prasowego przedsiębiorstwa naftowego Ciech - oraz matki, pracownicy Uniwersytetu Warszawskiego. Od dziecka pasjonował się historią, prawem. Mama dodaje, że był nadzwyczajnym altruistą.
Poznanie Krzysztofa Rutkowskiego, któremu już dwie dekady temu pomagał w politycznej karierze (Rutkowski w latach 2001-2005 był posłem, później startował do Senatu) to ważna cezura czasowa dla przyszłej kariery Andrzeja.
Zbieżność nazwisk trafia mu się jak ślepej kurze ziarno – niemal od początku znajomości obaj panowie R. przedstawiać się będą wzajemnie jako kuzyni. Gdy Krzysztof osiągnie apogeum medialnej rozpoznawalności, bywający na organizowanych przez niego przyjęciach Andrzej, ochoczo pozujący z nim do zdjęć, będzie przez byłego detektywa legitymizowany jako VIP.
Jego akcje z czasem pójdą w górę. Konsekwentnie będzie budował swój wizerunek „wszechmogącego Andrzeja”.
Nauczyciel Rutkowski
Metody działania też będzie podpatrywał u swojego patrona. Początkowo wspólnie działają głównie przy odzyskiwaniu długów. Szerokie znajomości Krzysztofa z czasem przysparzać będą Andrzejowi coraz więcej klientów.
Dobrze znający przestępczą działalność Andrzeja R. adwokat Bogusław Hejnar tłumaczy nam: – Udając komornika, obracał się w sferze egzekucji trudnych. To znaczy trafiali do niego ludzie, którzy nie mogli dokonać windykacji. Nagle znajdował się Andrzej R. który oferował im swoje usługi polegające na wyszukiwaniu majątku dłużników i ich sprawnym windykowaniu. I naprawdę umiał ich do siebie przekonać.
– On jako „komornik” był niezwykle skuteczny – dodaje anonimowo inny warszawski adwokat, który pragnie zachować anonimowość. Poznał Andrzeja w początkach jego kariery. – Faktycznie on miał wiedzę w zakresie egzekucji. Jego pomysły były nowatorskie, miał sukcesy na koncie. Mobilizował innych komorników, kreował aurę skuteczności, choć jego metody, nie powiem, zahaczały o iście kryminalne.
Przez lata Andrzej R. oszukuje klientów nie tylko wcielając się w komornika, ale też w radcę prawnego. Co ciekawe, faktycznie zdarza mu się być skutecznym. Parę spraw wygrywa, a wtedy grono jego klientów rośnie. Jego zdolności oratorsko-manipulacyjne w pełni rozkwitają. Łapie wiatr w żagle.
Niektóre ofiary i klienci „fałszywego mecenasa”, którzy ostatecznie dawali oszukać się mu na kwoty od kilku do nawet kilkuset tysięcy złotych, też podkreślają jego częściową skuteczność w odzyskiwaniu zadłużeń.
Łowienie frajera
Mariusz P. spośród wielu oszukanych klientów Andrzej R. jest jednym z tych, który straci najwięcej pieniędzy. Jego przykład doskonale opisuje metody Andrzeja.
Poznają się w 2020 roku poprzez Krzysztofa Rutkowskiego, prowadzącego wówczas program „Magazyn kryminalny” w Superstacji. Mariusz P. zainwestował duże pieniądze w firmie giełdowej, a potem w oszukańczym procederze tej firmy – wszystko stracił. Wtedy zwrócił się o pomoc do „detektywa” Rutkowskiego.
Ten początkowo polecił Mariuszowi P. wpłatę trzech tysięcy euro – to standardowa stawka za pochylenie się nad sprawą. Po przekazaniu pieniędzy, Mariusz trafia do „Magazynu Kryminalnego”, gdzie Krzysztofowi Rutkowskiemu ma opowiedzieć przed kamerą o swojej niedoli i straconych pieniądzach.
Przedsiębiorca jest oszukiwany od samego początku. W telewizji nie zdaje sobie sprawy, że doproszony do programu ekspert, “radca prawny dr Andrzej R.”, przedstawiany tym razem dodatkowo jako specjalista od cyberprzestępczości, nie jest tym, za kogo się podaje. Zresztą chwilę wejściem na antenę przedstawiał się Mariuszowi jako funkcjonariusz policji. Mariusz jednak tych nieścisłości wówczas jeszcze nie wychwytuje.
Andrzejowi tłumaczy meandry sprawy, a ten dość sprawnie namierza sprawców oszustwa. Nadzieja wraca. P. udaje się wtedy na kolejne na spotkanie z Andrzejem i Krzysztofem, na którym Andrzej – prawnik od spraw beznadziejnych – podaje stawkę za doprowadzenie do skutecznej windykacji. Dobijają targu.
Haczyk doktora-mecenasa połknął też inny przedsiębiorca z Warszawy, Jarosław Kosiński. – Andrzej R. stosował niekonwencjonalne i skuteczne metody – mówi nam Kosiński, gdy pytamy go o jego przejścia z oszustem.
Andrzej R. już na pierwszym spotkaniu obiecuje ustalić adres nieuczciwej kontrahentki Kosińskiego.
Umówił się ze mną i zapewnił, że ją odnajdzie. Któregoś dnia zadzwonił i pojechaliśmy tam razem. Słyszałem ich wymianę zdań. Nie przyniosła żadnych spodziewanych rezultatów, ale pan R. zaproponował mi, że jeżeli poczekamy jeszcze półtorej godziny, to on zdobędzie dokumenty, dzięki którym dowiemy się o niej więcej. Bo „ma sposób na to, jak się można dowiedzieć czegoś o ludziach, którzy nie chcą płacić” - wspomina Kosiński.
- Okazało się, że przeskoczył przez płot, wlazł do śmietnika i wyciągał różnego rodzaju papiery. Wrócił stamtąd z kilkoma fakturami. Mnie pokazało to, że potrafi działać niestandardowo - przyznaje.
Andrzej R. bierze się potem kolejne zmartwienie przedsiębiorcy: będzie namierzał statki zwodowane przez niewypłacalnych szkutników, które należą do Kosińsiego. Andrzej R. wmawia klientowi, że w skomplikowanej operacji pomóc będzie musiała mu sieć radców prawnych współpracujących z komornikami na terenie całej Unii Europejskiej.
Pierwsze statki Kosińskiego rzekomi współpracownicy Andrzeja R. namierzają w Hiszpanii, chwilę później wyskakują w systemie kapitanatu w Hamburgu. Kosiński nie wie jednak, że całe poszukiwania od początku do końca są fikcją.
Gdy Andrzej R. mówi że trzeba działać natychmiast, Kosiński daje zielone światło na wyjazd. Mecenas działa szybko, ma być skutecznie – więc potrzebne są pieniądze. Ciągle nowe, trzeba dokładać. Na paliwo, problemy z policją, która nie pozwala przejąć łodzi. Pieniądze z konta schodzą błyskawicznie.
Podobnie jak u Mariusza P. – W moim przypadku też cały czas wszystko przedłużał – żali się P., który na znajomości z oszustem straci łącznie niemal 500 tys. zł.
A ja w międzyczasie zlecałem mu nowe sprawy i on wszystkie przyjmował. Wnioski wypełniał do sądu. Tylko, że później żadnych potwierdzeń na to z tych sądów nie miałem. Na opinię psychologiczną, potrzebną do jednej ze spraw, którą także miał mi załatwić, pobierał kasę trzy razy – po 15 tysięcy złotych. Opinii psychologicznej nigdy nie pokazał – a to zapomniał, a to miał dosłać mailem - opowiada Mariusz P.
- Kiedy mówiliśmy „sprawdzam”, to zaczynały się wybiegi – wyjaśnia metody mecenasa Jarosław Kosiński. – „Spotkamy się w biurze jutro, pojutrze, może najpierw przygotujemy umowę”. I tak czekaliśmy na tę umowę i podjęcie działań w nieskończoność – mówi nam.
Jarosław Kosiński z utęsknieniem czekał na odzyskanie łodzi. To było jego główne zlecenie. Mimo zapewnień o ich rychłym sprowadzeniu do Polski wespół z opłaconymi prawnikami z zagranicy, okazało, że łodzie gdzieś odpłynęły i jednak nie zdoła ich odnaleźć. – Temat nagle się urwał – wspomina poirytowany Kosiński.
Klienci Andrzeja R. to najczęściej dwie kategorie osób – wierzyciele, zdesperowani na tyle, że uwierzą w każdą możliwość, nawet najbardziej niewiarygodną, odzyskania utraconych, umoczonych w jakiś interes pieniędzy. A także ludzie, którym groziła licytacja majątku i wisiał nad nimi komornik – tłumaczy prawnik znający Andrzeja.
Wierzyciele, którzy stali się ofiarami nieuczciwych kontrahentów są łatwym celem oszusta. Zjawia się jako ich zbawca, zaczyna roztaczać wizję szybkiej windykacji.
Tych jego rzekomych sukcesów jest tyle, że ludzie wierzą we wszystko, co im obieca. Nawet w jakieś niedorzeczności. Kiedy zacząłem podejrzewać, że R., który otworzył swoją komorniczą, a potem radcowską kancelarię obok naszej, może nie jest do końca tym, za kogo się podaje, pojechałem pod ustalone adresy, pod którymi miały się mieścić majątki dłużników naszych wspólnych z Andrzejem klientów. W Wiedniu pod jednym był dom samotnej matki. Pod drugim – i to jest też szczyt bezczelności Andrzeja R. – mieściła się komenda wiedeńskiej policji – opowiada adwokat chcący zachować anonimowość.
Miejsca wskazywane przez Andrzeja R. jako potencjalne adresy dłużników, to zazwyczaj hotele czy inne apartamenty z platform Booking albo Airbnb, które R. wynajmuje. Zwykle, podejmując się zleceń wymagających działań poza Polską, zatrudnia do pomocy lokalnych adwokatów – przez długi czas będzie mu towarzyszyć nazwisko niejakiej „mecenas Gunther”. – Taka pani – jak wyjaśnia adwokat znający kuluary sprawy – nigdy nie istniała. Podobnie jak większość działań Andrzeja R., była wyłącznie wytworem jego wyobraźni.
Skazany na więzienie
Według sądu, który w końcu za liczne przestępstwa skaże go na karę więzienia, „Andrzej R. od 2013 roku, działając w celu osiągnięcia korzyści majątkowej, w krótkich odstępach czasu i w wykonaniu z góry powziętego zamiaru, uczynił sobie z tego stałe źródło dochodu, doprowadzając kolejnych klientów do niekorzystnego rozporządzenia własnym mieniem”.
W sierpniu 2022 roku sąd przesyła do Aresztu Śledczego Warszawa-Służewiec nakaz odbycia kary 6 lat pozbawienia wolności. Miesiąc później Andrzej R. ucieka z kraju. W kwietniu 2023 roku zostaje wystawiony za nim list gończy.
Ostatecznie w styczniu 2025 roku zostaje zatrzymany przez włoską policję i osadzony w warszawskim areszcie.
Z akt sprawy przeciwko Andrzejowi R. wyłania się ponury obraz układów opartych na kolesiostwie i wpływach – powiązań z politykami, służbami i biznesmenami. Nie tylko z celebrytami, takimi jak Krzysztof Rutkowski.
Jedna z jego ofiar, zeznająca w procesie przeciwko Andrzejowi R.:
Nikt nie podejrzewał, że to może być przebieraniec. Był bardzo skuteczny. Potrafił razem z komornikiem ścigać dłużnika na autostradzie A2 do Łodzi i przy asyście policji zamknąć bramkę, zrobić czynności, przetrzepać bagażnik, sprawdzić co ma dłużnik przy sobie. Doszło nawet do tego, że Andrzej R. był pełnomocnikiem w sprawie rozwodowej aktywnego oficera CBA. Dwa razy z nim wchodziłem do sądu i on nigdy nie miał legitymacji. Zawsze mówił, że gdzieś zostawił i nikt go o tę legitymację nie poprosił.
Kosiński podkreśla, z jaką łatwością Andrzej potrafił grać przyjaciela: – Raz narzekałem przy nim, że chwilowo nie mam czym jeździć. Zadzwonił: „słuchaj, no to spotkajmy się u mojej dziewczyny, wiesz, u tej, która była ostatnio u ciebie na grillu, przecież wiesz dobrze, że to jest córka znanego polityka, ona ma tych samochodów tyle, że jeden ci pożyczy” - wspomina.
Spotkaliśmy się wtedy vis-a-vis Dworca Gdańskiego przy luksusowych wieżowcach. Na podjeździe stał już przygotowany dla mnie samochód - dodaje.
Samochody to ulubiony gadżet Andrzeja. Ale też narzędzie, którym zaskarbia sobie sympatię. Wspomniane auto Mariusza P., będące elementem sporu między P. a jego żoną w trakcie rozwodu, a odzyskane dla Mariusza przez Andrzeja R., było rozchwytywane wśród wysoko postawionych polityków. Pożyczał im je… Andrzej R. – Marszałek Wenderlich chwalił, że tani, wydajny – z goryczą podkreśla Mariusz. Pożyczać go mieli także inni politycy, szczególnie ci, będący w zainteresowaniu Andrzeja.
By to zrozumieć, pora wyjaśnić, jak tajemniczy oszust wkroczył w świat polskiej polityki i policji. Ludzie ze świecznika to kolejna cegiełka w budowaniu jego wizerunku. W jednym miejscu i czasie poznajemy ich na imprezie w „Restauracji u Wieniawy”.
Impreza w Restauracji u Wieniawy
W grudniu 2021 roku właśnie tam Andrzej R. wyprawia andrzejki, na które zaprasza plejadę gwiazd polskiego życia politycznego.
Wśród gości karanego już wówczas oszusta, znajdują się między innymi: posłowie Lewicy Marcin Kulasek i Arkadiusz Iwaniak, były marszałek Sejmu i rzecznik SLD Jerzy Wenderlich, poseł Solidarnej Polski Dariusz Olszewski, sędzia Sądu Najwyższego Jacek Wygoda, pułkownik SKW Witold Mazurek – Naczelnik Wydziału ds. Służby Więziennej w Ministerstwie Sprawiedliwości.
Są też pracownik Wiadomości TVP Krzysztof Ziemiec, rzecznik Komendy Głównej Policji Mariusz Ciarka oraz jego szwagier – były oficer Centralnego Biura Śledczego KGP. Zdjęcie Mariusza Ciarki z kieliszkiem wódki wzniesionym do toastu na imprezie oszusta, przekazuje nam jeden z uczestników imprezy.
Liczna reprezentacja gwiazd biznesu, polityki, organów ścigania dziwić nie może – Andrzej jest częstym bywalcem w Sejmie, jak sam opowiada, uczestniczy w komisjach sejmowych m.in. ds. finansów publicznych, czy związanych z pomocą Ukrainie.
Znajdujemy go na nagraniach archiwalnych Sejmu. Widać na nich raczej znudzonego Andrzeja siedzącego w towarzystwie posłów KO. Przewodniczącym zespołu ds. Ukrainy jest poseł Dariusz Joński.
Dariusz Joński fot. KAPiFW okolicach Sejmu R. często spotyka się ze swoimi ofiarami. Umawia się tam z nimi, by tworzyć aurę wpływowego prawnika. Wychodzi do nich na moment, zagoniony, zwykle po to, by odebrać kolejną zaliczkę na sprawy, które ma dla nich rozwiązać. Strategia jest czytelna: jest stałym bywalcem Sejmu i warszawskich salonów, zna bardzo ważne osoby w kraju. I nie waha się ich używać w przestępczej działalności.
Były wicemarszałek Sejmu Jerzy Wenderlich podczas andrzejek „U Wieniawy” wygłasza płomienne przemówienie na cześć oszusta. Wcześniej podaruje mu książkę „W objęciach Casanovy”, własnoręcznie wpisując dedykację: Mecenasowi Andrzejowi R., najwyraźniej Dobremu Człowiekowi z przyjaźnią, ale i z nadzieją na autoregulację pewnych słabości charakteru, by ustrzegł się drogi tytułowego bohatera. Jerzy Wenderlich.
Wenderlich, już wówczas były poseł, wspomina dawnego znajomego.
On miał taki dar. Anglicy mówią goodmixer – człowiek, który pojawi się w towarzystwie i po godzinie wszyscy czują, że znają go od lat. To był niesamowicie miły, ujmujący człowiek – wspomina Wenderlich. Dodaje: – Takiego szarmu, takiego zasiewania ochoty na przyjaźń, mało kto posiada. To duża sztuka.
Dedykację marszałka, którą złożył w książce dla Andrzeja, można znaleźć na mediach społecznościowych oszusta.
Sejm, służby, kontrwywiad
Andrzej od niemal początku interesował się polityką. Początkowo tą mniejszego kalibru – i tylko po lewej stronie sceny. Na szersze, choć wciąż lewicowe salony, wprowadził go wieloletni poseł z okręgu zielonogórskiego, baron lewicy Bogusław Wontor.
Pytany przez nas o kulisy znajomości z Andrzejem, pamięta, że pozna go jako asystenta senator Marii Szyszkowskiej, która była wówczas szefową komisji etyki SLD rozpatrującą sprawę posła Wontora. Jeszcze wcześniej był działaczem „ulicznej lewicy” skupionej wokół Piotra Ikonowicza.
On na mnie sprawił bardzo porządne wrażenie - młodego, utalentowanego człowieka. Pod względem organizacyjnym, pod względem intelektualnym, widać było, że ma umiejętność zarządzania zasobami ludzkimi. Patrząc pod kątem działalności w organizacji młodzieżowej, on spełniał wszystkie kryteria - przyznaje Bogusław Wontor.
Wontor zaprosił go wówczas do Związku Socjalistycznej Młodzieży Polskiej (ZSMP), któremu przez lata Wontor przewodniczył.
Wspomina jego nowatorskie pomysły przy organizacji akcji partyjnych, nazywa go „młodym, pozytywnym człowiekiem” o którego ludzie pytali się przy kolejnych kampaniach. Dziś nie może uwierzyć, że skręcił na drogę przestępstwa. Andrzej latami nie ustaje w poszerzaniu kręgów politycznych i szukaniu nowych możliwości. W Sejmie czuje się jak ryba w wodzie.
Politykiem, z którym utrzymuje najbliższe kontakty, jest Dariusz Joński, którego aktywnie wspiera w zakładaniu Inicjatywy Polskiej, partii Barbary Nowackiej. Do dziś można go znaleźć obok Jońskiego i Nowackiej na zdjęciach ze wspólnych akcji centrolewicowej organizacji.
Jeden z polityków - założycieli opowiada nam o początkach partii: – Inicjatywę Polską stworzyliśmy w 2016 roku. Czuło się wtedy powiew świeżości i bezdyskusyjnie nową jakość na arenie polityki ogólnokrajowej. Była to nasza kontrpropozycja wobec SLD, z którego odeszliśmy po objęciu stanowiska prezesa przez Włodka Czarzastego - wspomina.
Jak dodaje, było wtedy „wiele pomysłów, jeszcze więcej nadziei i sporo nowych osób”. - Kiedy Inicjatywa zaczęła się rozwijać, ciągle pojawiał się ktoś nowy, więc Andrzej nie rzucał się w oczy, nie wzbudzał podejrzeń. I on szybko odnalazł się w tej nowej sytuacji. Brał udział w akcjach społecznych organizowanych przez Inicjatywę, pojawiał się przy zbiórkach podpisów, naprawdę starał się być aktywny.
Polityk nie pamięta, kto dokładnie przyprowadził Andrzeja do Inicjatywy.
Co mogę o nim powiedzieć? Inteligentny, wygadany. Jak chce, to potrafi być bardzo ujmujący. Pamiętam, że zawsze miał ze sobą pieniądze. Sprawiał wrażenie, że ma do zaoferowania dużo, każdemu coś obiecywał. Mówił, że jest radcą od ciężkich windykacji.
Polityk Inicjatywy pamięta, jak zaczęły pojawić się sprzeczne wersje jego życiorysu. – Mówił na przykład, że pracuje w Polskiej Agencji Kosmicznej. Kiedy to sprawdziliśmy, okazało się, że mówił nieprawdę. Te niejasności zaczęły się kumulować. Ktoś ustalił, że w ogóle nie jest radcą prawnym, więc trzymaliśmy go na dystans. Ja odsunąłem się od Andrzeja po tym, jak nazwał naszą koleżankę tak brzydko, że nie będę powtarzać.
I przypomina sobie: – Potem doszły do tego informacje, że oszukał i skrzywdził wiele osób. W 2017 roku z Inicjatywy w zasadzie zniknął, bo nie brał udziału w żadnych decyzjach organizacyjnych ani statutowych. Przez kolejne pięć lat o Andrzeju nie słyszałem.
Z kilku źródeł słyszymy, że Joński długo bronił swego protegowanego przed usunięciem go z szeregów Inicjatywy. Dopiero ultimatum postawione przez osobę piastującą dziś wysoką funkcję w rządzie, miało zmusić Jońskiego do wydalenia kolegi z jej struktur.
Joński w objęciach Casanovy
W marcu 2023 roku, gdy po raz pierwszy zajmujemy się tematem przestępstw Andrzeja R., ten niespodziewanie dzwoni do jednego z nas. Nie wiadomo, skąd ma nasz numer ani wiedzę o trwającym dziennikarskim śledztwie na jego temat.
To moment, gdy ukrywa się za granicą – nie wiemy dokładnie gdzie. Daje do zrozumienia, że nie zamierza odbywać zapadłego w maju 2022 roku prawomocnego wyroku – sześciu lat pozbawienia wolności. Twierdzi, że musi się leczyć i że jest ciężko chory.
Bo to jest też tak, że oczywiście ja zrobiłem w życiu sporo złych rzeczy. Ale zrobiłem też w życiu jakby wiele dobrych rzeczy. Oczywiście wiadomo, że w takiej sytuacji mówi się tylko o tych złych, a nie mówi się też o tych dobrych – żali się nam.
W rozmowie z nami przyznaje się do znajomości z Krzysztofem Rutkowskim. Dodaje, że Dariusza Jońskiego znał, wiele lat, ale nie zamierza mówić o ich relacji nic więcej.
Ponownie odzywa się do nas dwa lata później, tym razem dzwoni z aresztu. Twierdzi, że gdy Joński stawał się twarzą walki z patologiami rządów PiS, równocześnie notorycznie łamał prawo przyjmując od niego korzyści majątkowe.
Wedle jego relacji, finansował posłowi kupno telefonu komórkowe, ekspresu do kawy, garnituru, oprawki do okularów. A także wycieczki, zagraniczne wyjazdy, możliwość korzystania z samochodu. - Jeżeli ja o tym powiem, będę miał problem - mówi nam w telefonicznej rozmowie.
Żadnych z takich korzyści majątkowych nie znajdujemy w obowiązkowym rejestrze posła Jońskiego.
Próbowaliśmy skontaktować się z nim wielokrotnie – terminy rozmów były przesuwane, a telefon często milczał. Kiedy w końcu udało nam się zadać pytania o rzekomo przyjęte korzyści majątkowe, Joński rzucił słuchawką.
Udaje się za to namierzyć krawca, u którego Andrzej R. miał - jak twierdzi - kupić garnitur dla łódzkiego posła. Pytany o Andrzeja R., odpowiada, że znał go bardzo pobieżnie, lecz jeśli prokuratura sobie zażyczy, to jego księgowa będzie w stanie przekazać dokumenty dotyczące wszelkich transakcji.
Imprezy na Puławskiej
O ile bliską znajomość z Dariuszem Jońskim Andrzej R. nawiązał na kanwie współpracy politycznej, to z insp. Mariuszem Ciarką, byłym rzecznikiem polskiej policji, zbliżył się czysto towarzysko. Wielokrotnie razem imprezowali.
Według naszych informatorów, którzy dobrze znając obu mężczyzn, odwiedzał go nawet - już jako skazany przestępca - w… Komendzie Głównej Policji. A potem mieli utrzymywać relacje nawet wtedy, gdy R. był ścigany listem gończym.
Zdarzało się, że trzeźwy policjant na służbie woził po mieście kompletnie pijanego Andrzeja, razem z inspektorem Ciarką i jeszcze pułkownikiem Witkiem Mazurkiem – opowiada nam kolega całej trójki mężczyzn.
Witold Mazurek w tym czasie pracuje Ministerstwie Sprawiedliwości, jest w naczelnikiem Wydziału do Spraw Służby Więziennej.
Nasz informator: – Radiowozy służyły im za taksówki.
Inna osoba uczestnicząca we wspólnych imprezach Ciarki i Andrzeja R.: - Naiwność Ciarki polegała na tym, że za wszystkie ich wspólne biesiady płacił Andrzej. Raz mu zasponsorował wyjazd nad morze i miał go, że tak powiem, w kieszeni.
Bliska relacja z rzecznikiem polskiej policji służyła Andrzejowi R. do legitymizowania swojej działalności. Zdjęcie z Andrzejem, Mariuszem Ciarką i jego córką Mariusz P. dostał w momencie, gdy już zaczął podejrzewać, że mógł paść ofiarą oszustwa.
Co ciekawe, władze policji miały co najmniej jedną okazję do uchronienia Mariusza Ciarki przed kompromitującą i niebezpieczną przyjaźnią.
W październiku 2021 r. dziennik „Fakt” opublikował zdjęcia paparazzi z insp. Ciarką wychodzącym z nocnego baru w objęciach innego wielokrotnie skazywanego przestępcy Krzysztofa Rutkowskiego.
Gdyby Biuro Spraw Wewnętrznych policji sprawdziło, kim jest postawny mężczyzna, z którym rzecznik policji odprowadza chwiejącego się Krzysztofa Rutkowskiego do taksówki, odkryłoby, że to… Andrzej R.
Jednak nikt podejrzanych kontaktów Mariusza Ciarki najwyraźniej nie weryfikował.
Panowie trzej
Po zakończeniu kariery rzecznika Komendy Głównej Policji, Mariusz Ciarka trafia do Komendy Wojewódzkiej w Krakowie. Wcześniej krótko pracuje w Wydziale Edukacji i Historii KGP – na bliżej nieznanym stanowisku; informacji o zakresie obowiązków insp. Ciarki nam odmówiono. Sam Ciarka, mimo wielokrotnych próśb, nigdy nie zgodził się na rozmowę o Andrzeju R.
Jeszcze jako rzecznik nie odpowiedział na ani jedno pytanie z naszej strony. Gdy raz spotkaliśmy go przypadkowo i chcieliśmy bezpośrednio zapytać o znajomość z przestępcą, był arogancki i poirytowany naszymi pytaniami.
Mariusz Ciarka fot. Adam Burakowski/East NewsKatarzyna Cisło, rzecznik prasowa KWP, pytana przez nas o związki Mariusza Ciarki z Andrzejem R. przekazała sprawę Komendantowi Policji w Krakowie. Są obecnie weryfikowane.
- Jak bliskie relacje łączyły Andrzeja R. z Dariuszem Jońskim i Mariuszem Ciarką? Zobacz film “Kariera hochsztaplera Andrzeja R.” na naszym kanale na YouTube!
Dariusz Joński jest obecnie posłem Parlamentu Europejskiego. Jak wspomnieliśmy, o zarzucanym mu przez Andrzeja R. łamaniu prawa w postaci przyjmowania korzyści majątkowe nie chciał rozmawiać.
Godzi się na rozmowę Witold Mazurek, dziś założyciel Akademii Kopernikańskiej i Dyrektor Biura. Odcina się od imprez i „rozbijania się po mieście radiowozami”. - Nic takiego nie miało miejsca - zapewnia.
Na temat znajomości swojego dobrego znajomego Mariusza Ciarki z oszustem, mówi: – Nie wierzę w to, że Mariusz Ciarka, będąc na takim stanowisku i mając taką wiedzę, “wpychał” mi złodzieja, i jeszcze takiego, który się na mnie gdzieś powołuje! – ocenia zaskoczony.
Krzysztof Rutkowski zaprzecza większości informacjom na temat jego relacji z Andrzejem.

1 tydzień temu
12




English (US) ·
Polish (PL) ·