Data utworzenia: 7 listopada 2025, 15:42.
Historia Karla Denke seryjnego mordercy z niewielkiej miejscowości pod Wrocławiem brzmi jak historia z najgorszego horroru. Mieszkaniec przedwojennego Münsterbergu (dzisiejszych Ziębic) nazywany przez sąsiadów "ojczulkiem" zabił co najmniej 30 osób, głównie bezdomnych. Denke — podejrzewany też o kanibalizm — mordował swoje ofiary, a następnie miał przerabiać ich ciała na peklowane mięso i sprzedawać w hali targowej we Wrocławiu.
W dziejach Dolnego Śląska jest wiele ciemnych kart i historii budzących grozę. Jednak to, co wydarzyło się niewiele ponad 100 lat temu w niewielkim miasteczku pod Wrocławiem (wówczas Breslau) wstrząsa równie mocno, jak wtedy, gdy te wydarzenia wyszły na jaw. Dość powiedzieć, że do tej pory, jak tylko wspomina się o Ziębicach (wtedy Münsterberg), niemal za każdym razem przytaczana jest historia mieszkańca tej niepozornej miejscowości — Karla Denke. Jego zbrodnie zapewniły mu miejsce w rankingu najbardziej znanych, seryjnych morderców wszech czasów.
Makabra w Zimnodole. "Taka wielka miłość była między nimi, że w końcu dźgnęła go nożem"
Nie pił i nie palił. Wołano na niego "ojczulek"
Karl Denke urodził się 12 sierpnia 1870 r. jako drugi syn zamożnego rolnika w niewielkiej wsi — Oberkunzendorf, czyli dzisiejszych Kalinowicach Górnych, położonych nieopodal Ziębic, czyli wtedy Münsterbergu. W szkole sobie nie radził, uciekał też z domu. Gdy miał 25 lat zmarł jego ojciec, a rodzinne gospodarstwo objął starszy brat Adolf. Karl Denke odziedziczył pieniądze, za które nabył w Ziębicach gospodarstwo rolne i ogród. Po kilku latach, nie radząc sobie z prowadzeniem gospodarstwa, sprzedał ziemię, a z pieniądze z tej transakcji kupił dom przy ulicy Teichstrasse (obecnie ul. Stawowa 10). Denke zajmował mieszkanie znajdujące się na parterze po prawej stronie, a resztę pomieszczeń wynajmował.
Karl Denke cieszył się w Ziębicach dobrą opinią. Uchodził za człowieka spokojnego, zrównoważonego i pobożnego. Przez wiele lat na pogrzebach członków gminy ewangelickiej, do której należał, nosił krzyż. Był typem samotnika i nie miał bliskich przyjaciół, a związki z krewnymi były bardzo luźne. Znany był z tego, iż stronił od alkoholu, nie palił oraz nie utrzymywał bliskich kontaktów z kobietami. Miejscowi mówili o nim "ojczulek".
Nie miały trumien ani dłoni. Szkielety spod Wilczego Szańca wciąż budzą niepokój
Tuż po I Wojnie Światowej, w latach galopującej inflacji w Niemczech, Denke stracił oszczędności i musiał sprzedać dom. Nowy właściciel pozwolił mu mieszkać dalej w wydzielonej na parterze części budynku. By przeżyć, Denke zajął się handlem obwoźnym. Sprzedawał plony z własnego ogrodu, skórzaną galanterię, a okazjonalnie mięso. Z tym towarem jeździł po okolicznym targach, odwiedzając również w Breslau. Wtedy nikt nie dociekał, skąd ubogi rolnik, bez gospodarstwa, bierze mięso, które przetwarza i nim handluje. Uzyskał nawet przydomek — "rabarbarowego króla".
Prawdziwa historia Frankensteina przeraża. Tropy prowadzą na południe Polski
Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł do końca.
Źródło: Fakt onilne
Newsletter
Najlepsze teksty z Faktu! Bądź na bieżąco z informacjami ze świata i Polski
Masz ciekawy temat? Napisz do nas list!
Chcesz, żebyśmy opisali Twoją historię albo zajęli się jakimś problemem? Masz ciekawy temat? Napisz do nas!

1 dzień temu
5






English (US) ·
Polish (PL) ·